Rocznica śmierci Ojca Jana
Dzisiaj przypada rocznica śmierci ojca Jana Berezy.
Trudno uwierzyć, że to już rok mija od chwili, gdy tak niespodziewanie odszedł do domu Ojca. Pamiętam o nim w mojej modlitwie i podczas sprawowanej dzisiaj Eucharystii. I ufam, że on pamięta o nas i spogląda na nas tym pełnym głębokiej troski spojrzeniem miłości.
Niech mi będzie wolno przytoczyć w tym miejscu fragment zaczerpnięty z medytacji liturgii pogrzebowej o. Jana:
Był w nim ogień. Nie wiedział skąd,
Ale ów płomień sprawiał, że płakał i topił się jak świeca.
"Pięknie mówisz - powiedział -
Ale posłuchaj,
Wszystko jest tylko wystrojem miłości,
Konarami. liśćmi i kwieciem.
Prawdziwy miłośnik musi żyć przy korzeniu".
"Czyli gdzie?" - zapytałem
A on powiedział: "Wykonałem działania zewnętrzne,
Ale nie umarłem
Teraz muszę umrzeć".
I położył się z uśmiechem na ziemi i umarł.
Otworzył się jak opadająca róża i umarł, uśmiechając się.
Ten śmiech był jego wolnością i darem dla wieczności.
Jak światło księżyca odbija światło słońca, tak i on
Usłyszał wołanie wzywające do domu i wyszedł.
Kiedy światło wraca do źródła,
Nie przenosi ze sobą niczego z tego co oświetlało.
Mogło świecić na kupę gnoju, albo na ogród,
Albo na siatkówkę ludzkiego oka -
Bez znaczenia.
Odchodzi, a kiedy to się dzieje,
Równina staje się namiętnie samotna,
Pragnąc powrotu jasności.
Ale jasność powraca,
Bo Miłośnik jest tylko pielgrzymem.
A Pielgrzym jest poszukiwaczem.
W wieczór naszego istnienia Pan nie będzie nas pytał o poprawność polityczną, o wypracowane cnoty, porządność, heroizm, dyplomy i osiągnięcia. Zapyta o miłość, zapyta o to, ilu ludziom pomogłeś dostrzec w nich samych dobro.
Ty pomogłeś bardzo wielu!
Napisałeś kiedyś: "Dziś tak często mówimy, że jesteśmy dla innych lustrem, ale gdybyśmy byli oknem, moglibyśmy dojrzeć w milczeniu Boga radość zmartwychwstania".
Dzięki, Janie, że byłeś oknem!
Myślę, że dzisiaj jest dobry dzień, by wziąć do ręki pośmiertnie wydaną książkę Jana "Medytacje z ojcem Serafinem" i uczynić ją duchowa lekturą dnia dzisiejszego i źródłem medytacji nad słowem.
Dziś wiem, że niekiedy musimy przejść przez wielką burzę i ciemność, aby zobaczyć, kim jesteśmy naprawdę.
Dziś wiem, że istnieje światło, które przez ból i cierpienie staje się coraz jaśniejsze.
Dziś wiem, że musimy czasami dotknąć bram piekła, aby dojść do nieba.
Dziś wiem, że czasami musimy doświadczyć opuszczenia przez Boga, aby być bliżej Niego.
Dziś wiem, że Słowo staje się ciałem wtedy, gdy odkrywamy je w drugim człowieku, tak samo bliskim, jak i w obcym, w przyjętym, jak i w odrzuconym.
Dziś wiem, że powinienem być nie lustrem, w którym inni dostrzega swoją ułomność, lecz oknem, przez które może dostrzec światło.
Dziś wiem, że aby zmartwychwstać trzeba umrzeć dla siebie.
Dziś wiem, że czasami trzeba chodzić nieznanymi ścieżkami, aby powrócić do Boga, który jest człowiekiem.
Dziś wiem, że aby powrócić, trzeba stać się innym, bardziej prawdziwym.
Dziś wiem, że trzeba niekiedy upaść, aby powrócić.
Dziś wiem, że liczy się tylko Miłość.
Jan Bereza OSB
Trudno uwierzyć, że to już rok mija od chwili, gdy tak niespodziewanie odszedł do domu Ojca. Pamiętam o nim w mojej modlitwie i podczas sprawowanej dzisiaj Eucharystii. I ufam, że on pamięta o nas i spogląda na nas tym pełnym głębokiej troski spojrzeniem miłości.
Niech mi będzie wolno przytoczyć w tym miejscu fragment zaczerpnięty z medytacji liturgii pogrzebowej o. Jana:
Był w nim ogień. Nie wiedział skąd,
Ale ów płomień sprawiał, że płakał i topił się jak świeca.
"Pięknie mówisz - powiedział -
Ale posłuchaj,
Wszystko jest tylko wystrojem miłości,
Konarami. liśćmi i kwieciem.
Prawdziwy miłośnik musi żyć przy korzeniu".
"Czyli gdzie?" - zapytałem
A on powiedział: "Wykonałem działania zewnętrzne,
Ale nie umarłem
Teraz muszę umrzeć".
I położył się z uśmiechem na ziemi i umarł.
Otworzył się jak opadająca róża i umarł, uśmiechając się.
Ten śmiech był jego wolnością i darem dla wieczności.
Jak światło księżyca odbija światło słońca, tak i on
Usłyszał wołanie wzywające do domu i wyszedł.
Kiedy światło wraca do źródła,
Nie przenosi ze sobą niczego z tego co oświetlało.
Mogło świecić na kupę gnoju, albo na ogród,
Albo na siatkówkę ludzkiego oka -
Bez znaczenia.
Odchodzi, a kiedy to się dzieje,
Równina staje się namiętnie samotna,
Pragnąc powrotu jasności.
Ale jasność powraca,
Bo Miłośnik jest tylko pielgrzymem.
A Pielgrzym jest poszukiwaczem.
W wieczór naszego istnienia Pan nie będzie nas pytał o poprawność polityczną, o wypracowane cnoty, porządność, heroizm, dyplomy i osiągnięcia. Zapyta o miłość, zapyta o to, ilu ludziom pomogłeś dostrzec w nich samych dobro.
Ty pomogłeś bardzo wielu!
Napisałeś kiedyś: "Dziś tak często mówimy, że jesteśmy dla innych lustrem, ale gdybyśmy byli oknem, moglibyśmy dojrzeć w milczeniu Boga radość zmartwychwstania".
Dzięki, Janie, że byłeś oknem!
Myślę, że dzisiaj jest dobry dzień, by wziąć do ręki pośmiertnie wydaną książkę Jana "Medytacje z ojcem Serafinem" i uczynić ją duchowa lekturą dnia dzisiejszego i źródłem medytacji nad słowem.
Dziś wiem, że niekiedy musimy przejść przez wielką burzę i ciemność, aby zobaczyć, kim jesteśmy naprawdę.
Dziś wiem, że istnieje światło, które przez ból i cierpienie staje się coraz jaśniejsze.
Dziś wiem, że musimy czasami dotknąć bram piekła, aby dojść do nieba.
Dziś wiem, że czasami musimy doświadczyć opuszczenia przez Boga, aby być bliżej Niego.
Dziś wiem, że Słowo staje się ciałem wtedy, gdy odkrywamy je w drugim człowieku, tak samo bliskim, jak i w obcym, w przyjętym, jak i w odrzuconym.
Dziś wiem, że powinienem być nie lustrem, w którym inni dostrzega swoją ułomność, lecz oknem, przez które może dostrzec światło.
Dziś wiem, że aby zmartwychwstać trzeba umrzeć dla siebie.
Dziś wiem, że czasami trzeba chodzić nieznanymi ścieżkami, aby powrócić do Boga, który jest człowiekiem.
Dziś wiem, że aby powrócić, trzeba stać się innym, bardziej prawdziwym.
Dziś wiem, że trzeba niekiedy upaść, aby powrócić.
Dziś wiem, że liczy się tylko Miłość.
Jan Bereza OSB
Komentarze
Prześlij komentarz