Nocne spotkania...
Ewangelia mówiąca o spotkaniu Jezusa z Nikodemem, przywołana w ostatnią niedzielę tak mocno oddaje charakter Wielkiego Postu. Najcenniejsze chwile naszych spotkań z Bogiem, to te, które odbywają się w ciszy, której nikt i nic nie zakłóca. Nikodem wybrał noc po pierwsze dlatego właśnie, że mógł spokojnie porozmawiać z tym niezwykłym Nauczycielem o swoich wątpliwościach, gdy nie było wokół tłumów, które ciągle czegoś chciały a ponadto wybrał noc z lęku przed krytycznym spojrzeniem mało wyrozumiałych kolegów faryzeuszy. Noc wydawała się najbardziej odpowiednia na intymne spotkanie. Noc ma w sobie coś magicznego. Dla Nikodema także stała się nocą odsłonięcia tajemnicy, jakiej dotąd nie rozumiał. Nam czasem także trzeba powrotu do tej tajemnicy miłości Boga, aby wszystko odkrywać na nowo, w zupełnie innym świetle.
„Tak bowiem Bóg
umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego
wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”. To zdanie wydaje się być kluczowe
w dziele nowej ewangelizacji, o której znowu tak wiele się dziś mówi w coraz
bardziej laicyzującej się Europie. Europie, która coraz częściej wstydzi się
swoich chrześcijańskich korzeni i chrześcijańskiej tradycji, dla której
tradycja ta wydaje się być przeszkodą na drodze do pełnej wolności – jak
próbują dzisiaj usprawiedliwiać swoje poglądy liberałowie. Kluczem do odkrycia
na nowo przez współczesnego człowieka sensu wiary i Kościoła jest Słowo z
dzisiejszej Ewangelii, które mówi o Bożej miłości. Jak głosić tę wiarę w
dzisiejszym świecie? Jak skutecznie dawać świadectwo? Wszyscy doskonale zdajemy
sobie sprawę, że bardziej wiarygodne są czyny aniżeli słowa.
Ks. Luigi
Giussani, założyciel ruchu Comunione e Liberazione, na ostatnim zjeździe ruchów
katolickich w Rzymie mówił: „Życie jawi
się jako żebranie. Prawdziwym bohaterem historii jest żebrak: Chrystus żebrzący
o ludzkie serce i ludzkie serce żebrzące o Chrystusa”. Jak odnaleźć te
żebrzące serca, które dzisiaj często wstydzą się przyznać do swego duchowego
ubóstwa, próbując je zakryć różnego rodzaju pseudowartościami, które proponuje
im świat, a której potrafią jedynie na chwilę zagłuszyć duchowy głód, ale nie
są w stanie człowieka duchowo nakarmić ani napełnić i wcale nierzadko
pozostawiają po sobie jeszcze większego moralnego kaca i duchową pustkę?
Jadąc nie tak dawno pociągiem, próbowałem nawiązać kontakt z pasażerami. Obok siedział pan w
średnim wieku czytał książkę. Młoda dziewczyna siedząca na przeciwko miała na
uszach słuchawki. Para „zakochanych” była zajęta sobą, i to w dość nieskromny sposób. Ktoś rozwiązywał krzyżówkę i dawał wyraźnie do zrozumienia, że nie
życzy sobie pomocy. Tylu ludzi, wydawałoby się tak blisko, a tak dalecy sobie i
zamknięci w swoim świecie. Była sobota, wracałem z rekolekcji. Zacząłem modlić
się za tych ludzi. Zastanawiałem się, jak ewangelizować świat, w którym przyszło
mi żyć? Niby nic nadzwyczajnego się nie wydarzyło. A jednak...
Na jednej ze
stacji pan, który siedział obok mnie, zamknął książkę. Spojrzałem na okładkę.
Była na niej twarz Chrystusa z Całunu Turyńskiego. Nasze oczy się spotkały.
Czułem, że się rozumiemy. Za chwilę ktoś poprosił, aby mu pomóc zdjąć bagaż z
górnej półki. I znowu spojrzenie w oczy… Jakieś porozumienie.
Często krótkie
chwile spotkań bez słów, ale przeżyte świadomie, pozwalają zobaczyć Jezusa
żyjącego pośród nas.
Ludzkość miała
wielu dobroczyńców, wielu bohaterów i obrońców, lecz Zbawiciela tylko jednego:
Jezusa Chrystusa. Powiedziano o Nim: „Czyż może być co dobrego z Nazaretu?”
Wielu w Niego powątpiewało, wielu odeszło; mówili, że trudna jest Jego mowa,
któż jej może słuchać. Były momenty, gdy wyzywano go od żarłoków, pijaków a
nawet opętanych przez diabła. Wreszcie przyszedł moment, gdy Go zdradzono,
pojmano, umęczono uprzednio wyszydziwszy na drzewie krzyża. Ale jak pisze św.
Paweł: potrzeba, było tego wyszydzenia
Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego uwierzy i nie zwątpi, miał życie
wieczne.
Okres Wielkiego
Postu to czas głębokiego przeżywania tajemnicy naszego zbawienia i
dziękczynienia za nie. Wielki Post to zaproszenie by pójść drogą
codziennego życia wraz z Jezusem, może bardziej
uważnie niż dotąd, zatrzymując się, próbując zauważyć, dostrzec i docenić to,
co często mijamy bez zatrzymania, bez chwili refleksji. To uczenie się
dostrzegania działania Pana Boga w świecie i w ludziach. Wiele jest znaków
nadziei. Lecz żeby je dostrzec, musimy jak Nikodem zatrzymać się, musimy
poprosić Chrystusa, aby nauczył nas patrzeć na rzeczywistość we właściwy
sposób, bez narzekania, bez roszczeń, z wdzięcznością i miłością. A wówczas
będziemy potrafili dostrzeż znaki Bożego działania w świecie. Te znaki — to
również codzienna uczciwa praca, punktualność, słowność, bezinteresowność czy
dobroć, z jaką się spotykamy i jaka potrafimy ofiarować innym...
Jak mamy żyć, by
ewangelizować? By dawać świadectwo, którego brak zarzuca nam – chrześcijanom
współczesny świat!? Mam najpierw zaufać
Bogu i czynić to, co do mnie należy — w tym miejscu i w tej chwili, w jakiej
dzisiaj jestem. Mam żyć prawdą i dobrze wykorzystać chwilę obecną, jako szansę
bycia bardziej dla Boga i dla bliźniego.
Bóg jest
odpowiedzialny za to, co stworzył. Odpowiedzialny w najwyższym stopniu. Odpowiedzialny
za życie każdej i każdego z nas. Nie chce śmierci grzesznika, lecz aby się
nawrócił i miał życie. Aż tak umiłował świat, „że Syna swego Jednorodzonego
dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne”.
Bóg daje swego
Syna, ale potrzebuje mojego otwarcia na Niego, potrzebuje swoich współpracowników, tych którzy wierząc w niego
i na tej wierze budując swoje życie będą
potrafili odważnie przyznać się do tego przed światem. Warto przychodząc do Jezusa w ciszy wieczornej medytacji prosić o tę odwagę dla
siebie.
Komentarze
Prześlij komentarz