Wszystkim kobietom...
Bóg także był autorem: jego proza to mężczyzna, jego poezja to kobieta.
William Shakespeare
Jest coś przeraźliwie nudnego w świecie, który coraz częściej odkleja się od istoty rzeczy, by spierać się o przyklejanie ludziom rożnego rodzaju etykietek Doprawdy może już zmęczyć dociekanie próbujące odpowiedzieć na pytanie, gdzie przebiega granica między „feminizmem” czy „feminizmem w rozumieniu chrześcijańskim” i jak do tego mają się popularne dzisiaj „gender studies" (nauka społeczna, której obszarem dociekań jest gender czyli tzw. społeczno-kulturowa tożsamość płciowa).
Na tym tle na szczególna uwagę zasługuje pozycja książkowa wydana przez WAM p.t. "Niepokorne święte" Joanny Petry-Mroczkowskiej.
Jest to książka, która przynosi wytchnienie, sprowadza do pionu. Pokazuje, że Kościół bez kobiet nie byłby Kościołem, podobnie jak nie byłby nim także bez mężczyzn. Już Ewangelia poucza o tym, że to kobiety dbały o codzienne potrzeby Jezusa i Jego uczniów (włącznie z ich finansami jak interpretują to niektórzy z biblistów), to kobiety poinformowały świat o zmartwychwstaniu Pana, i to one — jak opisuje to wspomniana książka — na równi z mężczyznami zakładały później zakony, pisały teologiczne traktaty, brały udział w wojnach, dawały świadectwo swoim życiem i śmiercią, walczyły z głupotą (i męską, i żeńską), bywały mistyczkami i „kościelnymi businesswomen”. Ujawniały, jak zabawnie głupie (bo nietrafnie oddające rzeczywistość) potrafią być wszelkie stereotypy. Pokazywały, że Królestwo Boże jest rzeczywistością, w której płeć nie jest ograniczającą i wpisującą człowieka w ramki determinantą, ale darem pozwalającym lepiej wyrażać siebie, że otwiera, a nie zamyka. I że ostatecznie zarówno kobieta jak i mężczyzna powołani są w nim dokładnie do tego by bardziej kochać, choć miłość tę przeżywają na sposób właściwy swojej płci, tożsamości i psychiki.
Każdą z bohaterek rzeczonej książki jest kimś, kogo chciałoby się spotkać, po to, by się od nich uczyć. I tak od Brygidy Szwedzkiej moglibyśmy uczyć się przeżywania mistycyzmu praktycznego w naszym życiu. Od Joanny D'Arc — oblepionej dziś setkami legend — odwagi i hartu ducha nazywanego kiedyś „męstwem”, która to cecha gdzieś wydaje się dzisiaj zagubiona. Od Katarzyny ze Sieny można by wziąć lekcje klarowności sądu i poczucia humoru. Od Cornelii Connelly moglibyśmy dowiedzieć się, jak utrzymać azymut na Boga, podczas gdy wszyscy wokół robią wszystko, byśmy zajmowali się nie tym, co trzeba; zaś od Dorothy Day lekcję zdrowego aktywizmu, którego zgodnie z duchem Ewangelii najlepszym przejawem jest nie robienie rewolucji w świecie lecz rewolucja w swoim sercu. I tak można by pisać o każdej z niezwykłych bohaterek tej lektury.
Siła tej książki tkwi więc w tym, że zamiast kontynuować jałowe debaty, pozwala mówić życiorysom. Na pytanie o rolę kobiet w chrześcijaństwie odpowiadają nie teoretycy, a święte, osoby, które mogą realnie oświetlić naszą drogę. Uczą, jak być szczęśliwym nie mimo Kościoła, ale dzięki niemu, choć czasem daje on człowiekowi po gnatach. Jest jednak — i to w tej książce widać jak na dłoni — czymś znacznie więcej niż sumą naszych bieżących małostek. Jedną zaś z podstawowych jego wad jest wciąż to, że Dobrą Nowinę potrafi zamemłać pobożną gadaniną, przerobić Słowo Życia na polewane moralnym sosem wydmuszki. Dziś nikogo nie nawrócimy piękną gadaniną, ludzie będą przychodzili do chrześcijaństwa tylko wtedy, gdy - taj jak w początkach jego istnienia - pozazdroszczą chrześcijanom tego, jak ci żyją.
Ta lektura odświeża w człowieku chęć bycia chrześcijaninem. Nie da się nie zazdrościć wszystkim opisanym tu kobietom i nie da się nie mieć wyrzutów sumienia, że tak często żyjemy chrześcijaństwem jedynie na pół gwizdka...
Tu powinny być kwiaty, ale nie chciały się wkleić. Niemniej pamiętając w modlitwie o wszystkich czytających ten blog kobietach (i nie tylko w dniu ich święta) życzę im wszystkiego co najlepsze.
Tu powinny być kwiaty, ale nie chciały się wkleić. Niemniej pamiętając w modlitwie o wszystkich czytających ten blog kobietach (i nie tylko w dniu ich święta) życzę im wszystkiego co najlepsze.
Być kobietą to strasznie trudne zajęcie, bo polega głównie na zadawaniu się z mężczyznami.
Joseph Conrad
Komentarze
Prześlij komentarz