W pierwszym dniu Nowego Roku

W pierwszym dniu nowego roku nasz duchowy wzrok przenosimy z Nowonarodzonego na Jego Matkę. Charakter dzisiejszej uroczystości ukazuje nam nie tylko jedyny w swoim rodzaju związek Maryi z Chrystusem bez którego nie interesowalibyśmy się Maryją, gdyż fakt, że my ludzie XXI wieku, tak jak i całe wieki przed nami usłyszały w ogóle o tej skromnej kobiecie z Nazaretu, jest owocem tego, że zgodziła się Ona zostać Matką Zbawiciela Świata.
To, że zwracamy się ku Maryi właśnie w pierwszy dzień roku, również nie jest bez znaczenia. Maryja jest pierwszą, która skorzystała z tego, że Słowo stało się ciałem dla naszego zbawienia. Jest zatem pierwszą w porządku łaski osobą, od której zaczyna się nowy czas, nowa era. Gdyż tak, jak wcześniej rodzili się synowie Ewy, tak teraz w Chrystusie poczynają się dzięki Maryi – Nowej Ewie synowie Boga. Bo Bóg przychodzi na świat przez Nią. Czy wolno Mu było przyjść inaczej — czy dla dobra człowieka wolno Mu było na przykład nie pytać Maryi o zgodę, którą jak wiemy wyraziła w naszym imieniu?
To pytanie kieruje nas ku Apokalipsie, w której znajduje się odpowiedź udzielona co prawda nie wprost, ale jednoznaczna. Oto Bóg kieruje do jednego z Kościołów słowa, które wskazują na to, że bez zgody człowieka nie jest możliwe Jego bycie „Emmanuelem”, Bogiem z człowiekiem. Wydaje się logiczne założyć, że skoro nawet od tych, którzy już kiedyś uwierzyli, ale potem ich serce ostygło, oczekuje On zgody na swoje „ponowne” przyjście, tym bardziej Jego pierwsze przekroczenie drzwi naszego ludzkiego świata wymagało zgody człowieka:

Oto stoję u drzwi i kołaczę:
 jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy,
 wejdę do niego i będę z nim wieczerzał,
 a on ze Mną (Ap 3,20).

I tak jest zawsze. Bóg, który szanuje wolność człowieka nie chce zbawiać go bez jego zgody. Dlatego puka do ludzkiego serca i cierpliwie czeka aż ten zechce mu otworzyć. Dlatego Maryja jest dla nas zawsze wzorem owej otwartości człowieka, na którą Bóg tak bardzo liczy. Do Niej zapukał raz i wystarczyło. To dzięki temu, że Maryja otworzyła przed Nim drzwi, Bóg mógł wejść ze swojego świata, świata wiecznego i duchowego do naszego czasowego i materialnego świata. Innymi słowy mógł wejść ze światłości do ciemności, ze świętości do świata grzechu. Do świata, który Go odrzucał, i który by Go odrzucił  być może całkowicie, gdyby nie Ona i nie jej „tak”.

W czytaniach liturgicznych na dzisiejszy dzień znajduje się tekst św. Pawła: „Gdy nadeszła pełnia czasu, Bóg zesłał swojego Syna, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo. Na dowód tego, że jesteście synami, Bóg wysłał do serc naszych Ducha Syna swego, który woła: «Abba, Ojcze». A zatem nie jesteś już niewolnikiem, lecz synem. Jeżeli zaś synem, to i dziedzicem z woli Bożej (Ga 4,4-7).

Bóg zsyła swojego Syna w kulminacyjnym momencie dziejów; to na ten czas oczekiwały wszystkie poprzednie pokolenia. W tym krytycznym punkcie dziejów wszystko zastyga w oczekiwaniu na Jej odpowiedź daną Bogu. Można powiedzieć, że w tym Maryjnym FIAT spotyka się największa pokora Boga (gdyż jak wielkie jest uniżenia się Boga, jeśli Ten pyta o zgodę swojego stworzenia), z największa pokorą człowieka (gdyż pokora Maryi w przyjęciu Bożego planu staje się odbiciem pokory samego Boga).

Czas przyjścia Mesjasza poprzedzały Boże obietnice, ale nie zrealizują się one nigdy, jeśli nie będzie zgody ze strony człowieka. Ten, który jest Miłością (por. 1J 4,8.16) nie może „na siłę” się wcielić, jeśli Jego przyjście ma być łaską. Prawdziwą tragedią było to wygnanie Boga ze świata ludzkiego, jakie dokonało się w Ewie i dokonuje się w każdym innym człowieku — w tym momencie, gdy ten popełnia grzech.

Tak jak wejście grzechu na świat zależało od wolnej woli Ewy (nie musiała ona bowiem ulec pokusie), tak również wejście na świat Bożej łaski wymaga zgody Drugiej Ewy - Maryi. Jak tamtą skusił szatan, bo nie zaufała Bogu, tak Maryja musi zaufać w pełni Boskiemu pomysłowi zbawienia świata, aby mógł się on zrealizować także przy jej udziale. (por. Rdz 3,15).

Przywołana tutaj przez św. Pawła Apostoła pełnia czasu wiąże się również z pełnią człowieka. Zauważmy, że pełnia czasu następuje wraz ze zgodą człowieka na przyjęcie Boga; człowiek dopiero teraz staje się sobą, gdy pozwala Bogu wejść w historię i świat; albo lepiej: gdy pozwala Bogu wejść w swoją historię i świat, w swoje życie. Bo bez Boga człowiek zawsze będzie w jakimś sensie niepełny i pełen niepokoju. Jego największe pragnienie bycia jak Bóg pozostawało niespełnione. Próby realizacji tego pragnienia o własnych siłach (pokusa, której nie oparli się Adam i Ewa w raju) okazały się tragiczne w skutkach.  Nieprawda o sobie samym, o tym, że człowiek może być całkowicie niezależnym od Boga, szybko wyszła na jaw. Dopiero teraz, dzięki samemu Bogu, i dzięki zgodzie Maryi jest możliwe, aby człowiek mógł stać się dzieckiem Boga, który do Ojca może mówić (jedynie w Chrystusie): „Abba, Ojcze” (por. Ga 4,6). A stało się to poniekąd dlatego, że Maryja – w pełni i bez zastrzeżeń otwarta na Boży plan – zgodziła się, aby wcielony Bóg wołał do Niej „Mamo”.

Ta historia dokonuje się nieustannie w życiu każdego człowieka. Bóg puka do drzwi ludzkiego serca i pyta, czy ten zgodzi się wpuścić Go do swojego życia, czy zgodzi się uczynić Go Panem swojej historii. I to od decyzji człowieka zależy czy człowiek naprawdę stanie się sobą, czy pozwoli przy pomocy łaski uczynić swoje życie pełnym łaski i życiem dziecka Bożego, czy nie godząc się na obecność Boga w swoim życiu pozostanie w ciemności, żyjąc iluzją, że „jest jak Bóg” i że od niego wszystko zależy,   pozostawiając jednak w konsekwencji swoje życie życiem bez perspektywy wiecznej; gdyż jest ona tak naprawdę owocem i skutkiem tego, że tak jak Maryja człowiek jest gotów powiedzieć swoje „TAK”, dla Bożego planu, jaki Zbawiciel człowieka chce realizować w nas, ale nigdy bez nas i nie bez naszej zgody.   

Pierwszy dzień Nowego Roku, to zawsze okazja do składania sobie życzeń. Życzymy sobie szczęścia, zdrowia, zadowolenia w życiu. A ja pragnę Wam życzyć błogosławieństwa Pana i  Bożego pokoju. To błogosławieństwo, ufam, pozwoli, by spełniły się i te inne, powtarzane dziś wiele razy, życzenia.

Boży pokój... Boży dar... to łaska dana darmo, ale także jej skuteczność zależy od naszej dobrej woli, od naszej współpracy z łaską Bożą. Tego także uczy nas Maryja. Życzę zatem także, aby tej dobrej woli i tej otwartości na Bożą łaskę nigdy nie zabrakło!
Myślę, że w dniu święta Matki Bożej, w dniu Światowej Modlitwy o Dar Pokoju, warto powtórzyć trę prośbę sformułowaną kilka wieków wcześniej przez św. Franciszka z Asyżu:

Panie, uczyń nas narzędziami swojego pokoju.
Abyśmy tam, gdzie jest krzywda, nieśli przebaczenie.
Tam, gdzie zwątpienie, nieśli nadzieję.
Tam, gdzie beznadzieja, nieśli wiarę.
Tam, gdzie ciemność, nieśli światło.
Tam, gdzie smutek, nieśli radość.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji