Wiara to konsekwencja danemu słowu

 
Carl Bloch - Zwiastowanie

Na ogół gdy rozważamy Ewangelię Zwiastowaniu kładziemy główny nacisk na Maryję, na Jej pobożność i posłuszeństwo, pokorę i zaufanie do Boga. Faktycznie, jest to dla nas niedościgniony, a zarazem bardzo czytelny wzór wiary: wiary wyrastającej z modlitwy, wrażliwości na Boże Słowo, zaufania do Boga, posłuszeństwa, a w dodatku wiary zrealizowanej praktycznie i konkretnie w życiu, a nie tylko w teorii. Jest się czego uczyć.

Wiara Maryi była to bardzo konkretna forma Jej odniesienia do Boga – wyrażająca się w myśleniu, decyzjach i działaniu. I prawdopodobnie Maryja bardzo by nie chciała, abyśmy zatrzymywali swoją uwagę tylko na Niej, nie idąc dalej ku temu, na kogo wskazuje – ku Bogu. Taki bowiem jest cel Jej życia i taki powinien być cel życia każdego chrześcijanina: WSKAZYWAĆ SWOIM ŻYCIEM NA BOGA!

Czy tak jest również w naszym życiu? Czy to samo inni mogliby powiedzieć o każdej i każdym z nas, że swoim sposobem życia wskazujemy na Boga?

Jeśli zatem wskazujemy na prawdziwą wielkość Maryi, to polega ona na Jej pokornym oddaniu Bogu i Jego dziełu. I tego Maryja chce nas nauczyć…

Choć nie jest to łatwe. My wolimy częściej stawiać na swoim niż pokornie poddać się Bożemu prowadzeniu w życiu, zwłaszcza, gdy to, co Bóg nam proponuje nie zawsze zgadza się z naszymi planami na życie.  Maryja uczy nas, że prawdziwa wiara to nie stawianie żadnych granic Bożemu działaniu w naszym życiu. Tylko wówczas Bóg ma szanse okazać swoją moc, nie gwałcąc naszej wolności. Maryja – jak to ktoś ładnie i obrazowo określił „jest jak piękny, witraż, który przepuszcza światło słońca którym jest Bóg”. Czym byłby witraż bez słońca – czy zdołalibyśmy dostrzec jego piękno i wymowę? My częściej chcielibyśmy świecić swoim własnym blaskiem, bez potrzeby dzielenia się zasługami z kimś innym, nawet z Bogiem.

Zobaczmy, że Maryja nie chciała nigdy w Ewangelii skupić uwagi na sobie, lecz zawsze, bardzo wyraźnie usuwa się na drugi plan, pozwalając by pierwszy plan należał do Jej Syna. Z nami jest trochę na odwrót, lubimy skupiać uwagę na sobie i nie lubimy, gdy ktoś spycha nas na drugi plan…

Dlatego warto w tę ostatnią niedzielę Adwentu uczyć się od Maryi prawdziwego wymiaru chrześcijaństwa, który czasem nam gdzieś umyka a które tak naprawdę polega na życiu dla Boga i ukazywaniu światu Jego miłości. Nie obawiajmy się, że życie poświęcone Bogu umniejszy w jakimś stopniu nasze znaczenie lub nasze szczęście. Bóg przecież nigdy nie był konkurentem człowieka i źle byłoby gdybyśmy Go tak traktowali! On jest miłośnikiem człowieka, naszym Ojcem i to, co najbardziej leży Mu na sercu, to nasze szczęście. Tyle, że prawdziwe szczęście a nie jego namiastki, którymi tak często próbujemy się zadowalać w życiu.

Kierunek właściwego patrzenia wskazuje nam dzisiaj także Archanioł Gabriel. On przypomina nam, że jesteśmy zaproszeni do współpracy z Bogiem. Zaproszeni a nie zmuszani!  Bóg czeka na nasze „TAK”; podobnie jak czekał na „tak” Maryi. I właśnie w tym mamy Ją naśladować – w wielkodusznym oddaniu się Bogu. Maryja pokazała nam jak to zrobić. I pokazała także jak to potem wypełnić: w betlejemskiej szopie, w pośpiesznej drodze do Egiptu, w Nazarecie, w Jerozolimie, wreszcie na Golgocie, pod krzyżem. Oto Jej droga wiary, która była konsekwencją raz danego Bogu słowa. Wiary nie łatwej, ale będącej najpiękniejszą przygoda Jej życia dlatego, że zawierzyła Bogu do końca.

Spróbujmy iść za Nią nie tylko w czasie Adwentu, ale w całym naszym życiu, które może stać się niezwykłą przygodą wiary, gdy pozwolimy, żeby to Bóg był jego reżyserem.

 

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji