Pokłon mędrców

Dzisiejsza uroczystość to oczywiście przypomnienie wydarzenia opisanego tylko w jednej z czterech Ewangelii a mianowicie wizyty trzech mędrców (choć tradycja chce w nich widzieć królów, od których dzisiejsze święto bierze swą drugą nazwę). Ich imiona także zostały nadane przez tradycję, która zawsze rozpoznawała w tych trzech pielgrzymach z dalekich krajów przedstawicieli narodów pogańskich, którzy przychodzą oddać hołd Nowonarodzonemu Królowi i Mesjaszowi.
Fakt, że dobrze wiedzieli, do kogo przyjeżdżają potwierdzają przyniesione przez nich dary, które nie są przypadkowe i których znaczenie było wówczas oczywiste dla kultury Bliskiego Wschodu. Otóż ofiarują oni Chrystusowi: kadzidło, które było symbolem rozpoznanego w Jezusie Boga;  złoto będące uznaniem przez nich królewskiej godności małego Jezusa i wreszcie mirrę – będącą symbolem cierpienia, która podarowana w tamtym miejscu i czasie miała ponadto rangę proroctwa, gdyż zapowiadała mękę Mesjasza.
Pytanie jakie mędrcy zadali Herodowi „Gdzie jest nowo narodzony król żydowski? Ujrzeliśmy bowiem jego gwiazdę na Wschodzie i przybyliśmy oddać mu pokłon”, wskazuje, że ludzie ci mocą tylko czystego, ludzkiego rozumu i byli w stanie odkryć istnienie Boga i uznać w Nowonarodzonym obiecanego Izraelowi Zbawiciela.
Ciekawe jest to, że ci, którzy mieli więcej danych, które mogli zaczerpnąć z objawienia, z proroctw izraelskich proroków, z religijnej tradycji i posiadali wszelkie przesłanki ku temu aby przyjąć i rozpoznać w nowonarodzonym Jezusie – obiecanego Mesjasza odrzucili Go i byli faktem Jego narodzenia przerażeni – jak mówi św. Mateusz „Skoro to usłyszał król Herod, przeraził się, a z nim cała Jerozolima” (Mt 2:3). Nasuwa się nieodparta refleksja: „czyż i dzisiaj nie jest podobnie? Czyż i dzisiaj wielu z tych, którzy mają wszelkie dane po temu, aby uznać Chrystusa nie jest przerażonych Jego Osobą i Jego nauką?”
Warto wczytując się w treść Ewangelii dostrzec, że Chrystus nie tylko objawia się różnym ludziom ukazując swoją prawdziwą Boską naturę w różnoraki sposób,  ale że jest coś bardzo zastanawiającego, coś wspólnego w tych wszystkich sposobach, w których On się objawia. Otóż Chrystus objawia się tylko tym, którzy na Niego czekają, którzy Go szukają, którzy Go pragną, którzy są otwarci na Jego przyjście. Przykładem tej otwartości są: Mędrcy z dzisiejszej uroczystości, są nimi prości pasterze, którzy jako pierwsi oddają hołd nowonarodzonemu Jezusowi; są nimi Symeon i Anna w świątyni Jerozolimskiej, Jan Chrzciciel nad Jordanem, są nimi niektórzy z obecnych na weselni w Kanie Galilejskiej i w końcu Apostołowie. Oni wszyscy mogli przyjąć samoobjawienie się Boga w Jezusie Chrystusie, bo byli do tego gotowi, bo uczciwie otworzyli swoje serca i wolę, choć może ich rozum nie zawsze wszystko pojmował.
Wszyscy inni, którzy się na Niego zamykają nie są w stanie rozpoznać w Nim Zbawiciela, Mesjasza, Przyjaciela, Syna Bożego. To chyba jakaś prawidłowość, także i w dzisiejszych czasach.
Iluż bowiem – nawet chrześcijan (i mówię to ze smutkiem) –  zamyka się na to Boże objawienie!?  Iluż jest przerażonych, zdezorientowanych, skonfundowanych i zagubionych? Iluż nie chce przyjąć faktu, że Bóg stał się człowiekiem, bo to przekracza ich ludzkie kategorie i możliwości zrozumienia, albo stawia im wysokie moralne wymagania, którym sprostać nie chcą!?
Iluż wreszcie widzi w Chrystusie i religii którą przyniósł zagrożenie swojej pseudo wolności z gatunku „róbta, co chceta”, dlatego wypowiada chrześcijaństwu otwartą wojnę pod hasłem walki z ciemnogrodem, z zacofaniem, ze zniewoleniem. Nie dalej jak wczoraj w publicznym radio usłyszałem wypowiedź znanego filozofa (i co gorsza teologa), że „chrześcijaństwo strasząc grzechem i karą i mówiąc o skłonności człowieka do zła poniża ludzka godność dlatego trzeba z tym zakłamaniem walczyć”. Nie wiadomo w zasadzie słysząc taka wypowiedź człowieka noszącego tytuł profesorski czy śmiać się czy płakać? Tym bardziej, że człowiek ten kiedyś przyjął chrzest, więcej uczęszczał na katechizację, przyjął sakrament bierzmowania, nawet był praktykującym katolikiem. A po pewnym czasie z dumą oświadczył, że wyzwolił się wreszcie z tego zabobonu jakim jest katolicyzm, bo znalazł oświecenie. Chyba jednak pod inną gwiazdą niż ta, która prowadziła mędrców do Betlejem.  
Moglibyśmy zapytać: dlaczego dzisiaj, po dwóch tysiącach lat od narodzenia Chrystusa, po XVI-wiekach od kiedy chrześcijaństwo uzyskało wolność by stworzyć podwaliny europejskiej (i nie tylko) kultury, sztuki, nauki znowu jest tym, czego tak panicznie się boją współcześni kreatorzy nowej kultury i nowego prawa a ludzie znów tak chętnie zamykają swoje serca na Tego, który chce przynieś tym sercom prawdziwą wolność i miłość!?
Może właśnie dlatego z taką mocą święty Jan Paweł II wołał niczym współczesny prorok w dniu swojego wyboru na Stolicę Piotrową: „Nie lękajcie się! Otwórzcie na oścież drzwi Chrystusowi! Otwórzcie dla Jego mocy zbawczej granice państw, systemów ekonomicznych, systemów politycznych, rozległe dziedziny kultury, cywilizacji, postępu!” Tylko bowiem wtedy gdy otworzymy się na Chrystusa On sam objawi nam swoje bóstwo, swoją moc i uświadomi nam to, co pozwolił uświadomić sobie przybyłym do Niego mędrcom: że jest On Bogiem, który cały wszechświat z miłości powołał do istnienia i który tak kocha swoje stworzenie, że gotów jest dla niego ogołocić samego siebie, przyjmując postać sługi, stając się podobnym do ludzi i że takiemu Bogu naprawdę warto zawierzyć w pełni swoje życie.
Objawienie Pańskie to nie tylko wspomnienie kilku wydarzeń z Ewangelii, to także zaproszenie do otwarcia drzwi Jezusowi; Który nie przychodzi aby nam cokolwiek zabrać, ale aby nam wszystko dać; Który chce nam dać samego siebie, ale nie może tego uczynić bez nas i bez naszej zgody.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca