Mądry trędowaty
Chciałoby się powiedzieć: Mądry trędowaty... Dlaczego mądry? Bo
uczy nas ważnej prawdy, o której często zapominamy, że łaska przychodzi z
zewnątrz. Historia trędowatego oducza nas tak powszechnego skupiania się na
sobie. Ile razy słyszę w konfesjonale: zrobię, poprawię, usunę, zmienię… W
centrum zainteresowania jest zawsze nasze „ja”. Ja sam sobie poradzę, ja się
zmienię, ja przezwyciężę. Smuta historia ludzkiego grzechu zaczyna się
właśnie w taki sposób – od przeniesienia uwagi z Boga na nasze „ja”. Jeśli
zatem ma dokonać się nasze prawdziwe nawrócenie, uzdrowienie, przemiana,
ostateczne zwycięstwo nad grzechem trzeba odwrócić ten sposób patrzenia. I tego
właśnie uczy nas trędowaty. Dlaczego mówię o grzechu, skoro w centrum uwagi
Ewangelia stawia człowieka chorego. Dlatego, że trąd jest biblijnym symbolem grzechu
i nieczystości.
Jeśli zatem chcemy
naprawdę doświadczyć przemiany, nawrócenia, wewnętrznego uzdrowienia warto
zainspirować się postawą trędowatego:
Pewnego dnia przyszedł
do Jezusa trędowaty i upadając na kolana prosił Go: „Jeśli chcesz, możesz mnie
oczyścić”. Jezus do głębi poruszony takim zachowaniem, dotknął trędowatego i
oczyścił go, jednoznacznie deklarując: „Chcę, bądź oczyszczony!”.
Trędowaty doskonale
zrozumiał przesłanie Dobrej Nowiny przyniesionej przez Jezusa. On przychodzi do
Jezusa, bo wie, że zbawienie przychodzi z zewnątrz. Nikt bowiem nie może sam
się zbawić. Chciałoby się powiedzieć za św. Teresą od Dzieciątka Jezus:
„Wszystko jest łaską”. To ogólnie pojęte religie Wschodu nauczają, że
człowiek może się zbawić (zostać świętym) mocą własnego wysiłku. Pisząc to, nie
oceniam tych religii, nie mam jednak wątpliwości, że wybierają trudna drogę. Ja
jedynie mogę cieszyć się z tego, że jako człowiek Ewangelii jestem całkowicie
zdany na Jezusa. Nie znaczy to, że mój wysiłek nie jest ważny, ale świadomość
danej mi łaski daje mi ogromną wolność wewnętrzną i uwalnia z pod presji mojego
„ja”, które chce i musi wszystko zrobić samo. Ja nie chcę i nie muszę, bo mogę
zdać się na Jezusa. To, co piszę nie jest przejawem lenistwa czy arogancji,
lecz wiary w moc Bożej łaski i realistycznej oceny moich własnych możliwości a
raczej niemożliwości.
Dokładnie z tego samego
założenia wyszedł trędowaty. On wiedział, że jest w sytuacji, której sam nie
może zmienić, ale od kiedy na świat przyszedł Chrystus nie jest to już sytuacja
beznadziejna, bo jest ktoś, kto mógł go z jego stanu wyrwać. Uznał tę prawdę i
dlatego przyszedł do Jezusa, upadł przed Nim na kolana i prosił, aby – jeśli
sam tak chce – oczyścił go. Co za pokora! Idąca dużo dalej niż prośby każdego z
nas, bo wpisująca się w przykład modlitwy samego Chrystusa: „Nie moja wola,
lecz Twoja niech się stanie.” Tym czasem my przedstawiając nasze prośby
chcielibyśmy najczęściej, żeby to nasza wola się zrealizowała. Kiedy jednak
przyjmujemy taka postawę, jakiej przykładem jest trędowaty z dzisiejszej
ewangelii możemy być pewni, że Bóg z radością obdarzy nas swoja łaską. Serce
Boga jest bowiem do głębi poruszone kiedy człowiek z pokorą i całkowitym
zdaniem się na Boga staje przed Jego obliczem. Nie potrafi mu odmówić daru, bo
taka jest miłość miłosierna.
Na szczęście dla nas
jest łaska Boża, która ma moc wszystko zmienić. Warto o tym pamiętać, kiedy za
kilka dni przyjdzie nam wchodzić w czas Wielkiego Postu. Czas przemiany. Czas
łaski…
Komentarze
Prześlij komentarz