Nawrócenia nie da się udawać
Rozpoczynamy święty czas Wielkiego Postu. I może warto na samym początku
postawić sobie pytanie: Co myślę – ja chrześcijanin – używając określenia POST?
Jakie to słowo budzi we mnie skojarzenia, emocje?
Jeśli ten czas rzeczywiście ma być czasem świętym, jeśli mamy postrzegać
go jako szansę daną nam przez Pana Boga, jako zaproszenie skierowane do mnie –
konkretnego człowieka, to cel postu nigdy nie może być negatywny, lecz
pozytywny. Bóg bowiem zawsze pociąga nas ku większemu dobru. Jeśli zatem
Chrystus w Ewangelii wymienia konkretne praktyki wiekopostne, to nie po to, aby
udręczyć człowieka, gdyż nasze życie samo w sobie niesie wystarczająco dużo
udręk czy cierpienia. Przeciwnie Chrystus chce, abyśmy ten czas traktowali jako
okazję do przemiany, do pewnego rodzaju porządkowania naszego życia, do
poszerzenia przestrzeni naszej wewnętrznej wolności. Celem postu nie jest
głodzenie ciała, ale hartowanie ducha i uszlachetnianie naszego serca, woli i
umysłu. Post ma człowieka przemieniać i ubogacać wewnętrznie. Ma pozwolić
odkrywać nam przestrzeń sacrum, którą tak łatwo przegapić w naszej codziennej
gonitwie a która przecież jest nierozerwalnie wpisana w nasze życie. W
konkretnym zaś wymiarze post ma nas przede wszystkim uczyć pokory, cierpliwości,
solidarności z innymi, wewnętrznej wrażliwości, którą wobec dyktatu
współczesnego świata tak łatwo zatracić; wreszcie ma uczyć przedkładania rzeczy
ważniejszych nad mniej ważne.
W filmie Jasminum brat
Czeremcha, pobożny i milczący od dwudziestu lat zakonnik, wyznaje, że rozpacza,
a nie modli się; szuka zapomnienia, a nie Boga. – No i wydało się: dwadzieścia lat magicznych sztuczek i udawania poszło
na nic – komentuje mała dziewczynka Eugenia.
Jezus uczy nas właśnie, byśmy nie robili niczego na pokaz, dla
poprawienia swojego wizerunku w oczach innych ludzi, jak często nam się to
zdarza w codziennym życiu. Dobro jeśli jest prawdziwe będzie równie skuteczne
wówczas, gdy dokonuje się dyskretnie – bez ostentacji.
Modlitwa jeśli ma być owocna – powie Jezus – ma dokonywać się w ukryciu
– przede wszystkim dla Boga, ale też dlatego, aby uczyła nas odkrywania tak potrzebnej przestrzeni
sacrum w naszym życiu, ta zaś domaga się od nas zatrzymania się w biegu,
pewnego wyizolowania się od natłoku naszych myśli, emocji, czy problemów dnia
codziennego, aby nie skalać niczym tej świętej przestrzeni, gdzie najważniejszy
jest Bóg. Modlitwa uczy nas także tego jak potrzebne jest w naszym życiu
wyciszenie, aby nie spłoszyć łaski i po to by dać Bogu szansę by przemówił do
naszego serca, bo właśnie w zasłuchaniu w Boga kształtuje się nasza wiara i nasz
nowy sposób widzenia, który ma cechować chrześcijan.
Wreszcie post ma być radosny – bez zewnętrznych oznak cierpiętnictwa, bo
jest przecież jest drogą do wyzwolenia a nie udręczenia.
Roman Brandstaetter w książce p. t. Przypadki
mojego życia pisze o człowieku, który nie chcąc iść na wojnę, udawał
wariata. Przeszło to u niego w przyzwyczajenie, a potem w nałóg. Ilekroć coś mu
nie odpowiadało, odgrywał wariata. Aż przyszedł taki czas pisze autor, gdy
przestał odróżniać to, co jest prawdą od tego, co jest udawaniem…
Wielki post zapraszając nas do głębszej refleksji nad naszym życiem
uświadamia nam, że jest ono wartością, w której nie da się udawać, która musimy
przeżywać na serio i bardzo świadomie, aby go nie zmarnować. Podobnie jest z
Wielkim Postem. Nawrócenia nie da się udawać. Albo się nawracamy, albo nie! A
to z kolei powinno w nas rodzić wielki
szacunek i odpowiedzialność za ten czas, jaki jest nam dany oraz za
dobra, które stają się naszym udziałem. Post przypomina nam, że są to dobra, z
których trzeba nam korzystać roztropnie. Przesyt konsumpcją, sztucznie
podsycane reklamą zachcianki, potrzeby i apetyty sprawiają, że wiele z dóbr,
które są nam dane są wykorzystywane bezmyślnie lub wręcz marnotrawione a
najczęściej niedoceniane. Dlatego potrzeba nam takiego czasu, który uświadomi
nam, że choć nasze życie składa się z drobiazgów, to drobiazgiem nie jest i na
nowo pozwoli nam odkryć i docenić to, co na co dzień otrzymujemy od Boga, od
innych lub jako owoc naszej pracy. Może
pozwoli na nowo odkryć potrzebę wierności naszym codziennym obowiązkom, które
zostały gdzieś zaniedbane. Ten powrót do wierności zwykłym codziennym sprawom:
jak codzienna dobra modlitwa, jak dobre i sumienne wypełnianie codziennych
zadań, które należą do nas w domu czy w pracy; jak docenienie drugiego
człowieka i zawalczenie o to, abyśmy znaleźli czas na rozmowę czy wspólną
modlitwę z najbliższymi w zamian za wyłącznie telewizora czy komputera może okazać
się najtrudniejszym wymiarem wiekopostnej ascezy, ale za to wielce owocnym i
odkrywczym.
Na progu Wielkiego Postu, który zaprasza nas do wyjścia z kręgu naszego
egoizmu, którego efektem jest zawsze jakieś
duchowe obumieranie, zapytajmy siebie
czy jest w nas motywacja do wejścia na drogę przemiany, która dla Chrystusa
zawsze oznaczała jedno: Więcej walki o wewnętrzną wolność, więcej starania o
prawdziwą miłość do Boga i bliźniego, która wyraża się w konkretach codziennego
życia a nie w marzeniach a mniej walki o źle pojętą miłość własną i skupiania
uwagi na samym sobie. I prośmy, żeby tej motywacji wystarczyło nam na te
nadchodzące 40 dni postu a daj Boże i na dłużej…
Komentarze
Prześlij komentarz