Medytacja przy codziennych obowiązkach

Któryż naród wielki ma bogów tak bliskich, jak Bóg nasz, Pan, ilekroć Go prosimy? Któryż naród wielki ma prawa i nakazy tak sprawiedliwe, jak całe to Prawo, które ja wam dziś nadaję?
Tylko się strzeż bardzo i pilnuj swej duszy, byś nie zapomniał o tych rzeczach, które widziały twe oczy: by z twego serca nie uszły po wszystkie dni twego życia. [Pwt 4,7-9]

Prawo jakie otrzymaliśmy od Boga jest prawem miłości. Słusznie zatem Mojżesz pyta w dzisiejszym pierwszym czytaniu: „Któryż naród ma bogów tak bliskich, jak Bóg nasz, Pan? Któryż naród ma prawa i nakazy tak sprawiedliwe, jak całe to Prawo, które nadal nam Bóg? By jednak o tym nie zapomnieć słyszymy wezwanie Mojżesza: „Tylko się strzeż bardzo i pilnuj swej duszy, byś nie zapomniał o tych rzeczach.” Kiedy dzisiaj po raz pierwszy czytałem to czytanie od razu skojarzyło mi się ono z doświadczeniem medytacji. Ktoś zapyta dlaczego?

Otóż odpowiedź znajdujemy w jednym fragmencie Listu do Hebrajczyków, który jest komentarzem do dzisiejszego czytania z Księgi Powtórzonego Prawa: „Dam prawo moje w ich myśli, a na sercach ich wypiszę je, i będę im Bogiem, a oni będą Mi ludem. I nikt nie będzie uczył swojego brata, mówiąc: Poznaj Pana! Bo wszyscy Mnie poznają, od małego aż do wielkiego”. [Hbr 8, 10-11]

Co nam mówi ten tekst? Mówi nam, że Bożego Prawa, Prawa, które tak naprawdę jest miłością i źródłem naszej życiowej mądrości nie uczymy się przede wszystkim na płaszczyźnie intelektu, ale na płaszczyźnie serca. Zrozumieć Boże Prawo, przyjąć je i nauczyć się żyć jego duchem, to coś więcej niż nauczyć się na pamięć pewnych przykazań czy fragmentów Pisma świętego. Pan Bóg mówi o prawie, które ma zostać wypisane w sercu człowieka. Gdyż dopiero tam dokonuje się prawdziwe zrozumienie, akceptacja, wręcz asymilacja tej mądrości, którą Pan Bóg chce się z nami dzielić i na której chce, abyśmy opierali nasze codzienne życie. Praktyka medytacji jest niczym innym jak doświadczeniem, w którym pozwalamy mówić Bogu wprost do naszego serca. Kiedy bowiem wsłuchujemy się w słowo Boże na płaszczyźnie intelektu, to zaraz pojawiają się różnego rodzaju pytania i wątpliwości płynące z naszego „ego”: czy rzeczywiście potrafię, czy mi się to opłaca, albo, że Pan Bóg wymaga ode mnie trochę za wiele.

Medytacja uczy nas zupełnie innego podejścia do wielu spraw, także do naszych zwykłych obowiązków (a za takie uważamy niejednokrotnie Boże przykazania). Bóg chce, aby nasze codzienne życie dokonywało się w radości i świadomym przeżywaniu go. Jak jednak sprostać temu wezwaniu? Otóż nie wystarczy samo robienie właściwych rzeczy, musimy się nauczyć je z dobrych pobudek. Wielu ludzi wypełnia swoje codzienne obowiązki po prostu dlatego, że trzeba je wykonać. W życiu chrześcijanina powinno być jednak inaczej. Chrześcijanin powinien wykonywać swoje obowiązki również motywowany chęcią podobania się Bogu.
Często ludzie, w tym także my – chrześcijanie traktujemy niektóre ze swoich obowiązków jak nieprzyjemną „czarna robotę”, która musi być zrobiona. Dlatego wykonujemy ją jak najszybciej, abyśmy mogli się zająć czymś, co naprawdę lubimy. Rzadko jednak zdajemy sobie sprawę, że przy takim podejściu rozmijamy się z okazją do dobrego przezywania naszego życia i powołania. Przecież nasze codzienne obowiązki są także wyrazem woli Bożej wobec nas. I to często od naszego wewnętrznego nastawienia zależy, czy to, co robimy sprawia nam przyjemność czy nie. A nasze nastawienie rodzi się w naszym sercu.  Bardzo ładnie uczył takiego podejścia znany wielu z tu obecnych,  nieżyjący już ojciec Jan Bereza. Spostrzegamy, że czas płynie za szybko - mawiał. To z kolei oznacza obawę, że coś bezpowrotnie stracimy. Dlatego ciągle uciekamy w przyszłość szczególnie od tego, co nie sprawia nam przyjemności. Tymczasem kontakt ze sobą i ze światem, ten najbardziej bezpośredni i głęboki, możemy mieć tylko koncentrując się na TERAZ. Służą temu proste praktyki medytacyjne, np. „medytacja przy obieraniu ziemniaków”, którą ojciec Jan Bereza w książce „Sztuka codziennego życia”: „Kiedy bierzesz pierwszy ziemniak do ręki – pisze –  weź kilka głębokich oddechów, koncentrując na nich całą uwagę. (...) Bądź świadom swego wdechu i wydechu. Dzięki tej prostej praktyce twój oddech stanie się łagodny i spokojny; taki również będzie twój umysł i ciało, ponieważ oddech stanowi pomost łączący ciało i umysł. Po tym krótkim ćwiczeniu obieraj ziemniaki z takim zaangażowaniem, jakby nic ważniejszego nie istniało na świecie”.

To praktyka, jaką możemy zastosować do wszystkich czynności, także naszych codziennych obowiązków, również tych dotąd nielubianych. A wówczas odkryjemy, że Bóg tak naprawdę daje nam każdą chwilę życia i prosi, abyśmy przeżyli ją dla Niego a przez to i dla nas samych.  To tak jakby pytał nas przy każdej czynności: „Czy zrobisz to dla mnie?”, a my odpowiadamy Mu postawą naszego serca, które jest źródłem naszej motywacji: „Tak, Panie, robię to z miłości do Ciebie.” I w ten sposób całe nasze życie, chwila po chwili nabiera zupełnie nieoczekiwanego wymiaru i sensu. A uczymy się tego w prostej praktyce medytacji, gdzie zatrzymując się na tę chwilę cichej modlitwy, uczymy się każdy wdech i wydech, każde słowo modlitwy wypowiadać ze względu na Niego. Potem wystarczy to przenieść na nasze codzienne czynności…

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji