Chrześcijanie nie smućcie się!

„Oto Dzień, który Pan uczynił! Radujmy się w nim i weselmy!” – słowa te dziesiątki razy powtarzane będą w liturgii w tym czasie wielkanocnym. Kiedy jednak ten Dzień nadchodził, kiedy zaczynała się tamta jedyna w dziejach Niedziela Wielkanocna, w uczniach i przyjaciołach Jezusa nie było nawet odrobiny nadziei. Było dla nich czymś oczywistym, że w Wielki Piątek Jezus poniósł klęskę ostateczną.

Zresztą spójrzmy na dzisiejszą Ewangelię. Maria Magdalena jeszcze przed świtem pobiegła do grobu Jezusa. Zastała grób otwarty, ale nie wzbudziło to w niej nawet iskierki nadziei. Domyślała się, że Jezusa spotkała jakaś następna krzywda: nie dość, że Go potwornie zmaltretowano i zamordowano, to nawet po śmierci wrogowie nie dają Mu spokoju.

I rzeczywiście mało kto między ludźmi doznaje tyle miłości, ale również i tyle nienawiści i wrogości, co nasz Pan Jezus Chrystus. Można powiedzieć, że ludzka złość jeszcze nikogo tak dokładnie nie zabiła i tak troskliwie nie pochowała jak Chrystusa (nie wystarczyło przybicie do Krzyża, przebicie włócznią Jezusowego serca dla utwierdzenia się w przekonaniu, że umarł; potrzebne było jeszcze zapieczętowanie grobu i postawienie straży). Te wszystkie zabiegi świadczyły tylko o jednym: jeszcze nikogo po śmierci nie bano się tak, jak właśnie Jego.

Jednak wydarzenie zmartwychwstania dosłownie wybuchło w ten wielkanocny Poranek i nic już nie było takie jak dawniej. Dzisiaj spoglądając z perspektywy tamtych wydarzeń, my – spadkobiercy Chrystusowego zwycięstwa możemy się jedynie śmiać i pytać za św. Augustynem: „Czy można w jakikolwiek sposób zabić Dawcę życia? Czy można zamknąć w grobie i strzec Tego, który jest zwycięzca śmierci?”

Ciekawe jest to, że wielkanocne wydarzenie po dziś dzień wywołuje w ludziach to samo uczucie, które, które przeżywały kobiety i Apostołowie, gdy spoglądali na pusty grób: strach i radość! W tych, którzy chętnie usunęliby Chrystusa ze świata przez prześladowanie Kościoła, przez szyderstwo z ludzi wierzących, albo przez zamierzoną obojętność wobec faktu zmartwychwstania powtarzana dzisiaj Ewangelia budzi strach.

W tych, którzy uwierzyli Jego słowom i poszli za Nim, czyniąc z wiary w Chrystusa fundament swojego życia proklamowana dzisiaj Ewangelia budzi radość. A ponieważ strach i radość są jednakowo zaraźliwe, to nic dziwnego, że liczba zarówno wierzących w Chrystusa, jak i bojących się Jego i przesłania Jego Ewangelii wzrasta i zapewne nic tego szybko nie zmieni.

Możemy się jedynie dziwić tym, którzy wybierają trudną i bezsensową drogę, drogę skazaną ostatecznie na porażkę i zawstydzenie chcąc pokonać Tego, który przecież zwyciężył świat.
Już Tertulian dawał przeciwnikom Chrystusa i Jego Krzyża odpowiedź: „Myślicie przyjaciele, że zabijecie i pogrzebiecie Tego, który jest Dawcą życia i Zwycięzcą śmierci i który jest żywy i obecny w swoim Kościele? Krew męczenników, będących nasieniem nowych chrześcijan będzie dla was najlepszą odpowiedzią”.

Wiele razy już proklamowano śmierć Boga. Znane jest słynne przekonanie niemieckiego filozofa Nietzschego wyrażone w słowach: „Bóg jest martwy”. Mniej znane jest jednak pytanie, które postawił mu jego niegdysiejszy przyjaciel, kompozytor Richard Wagner, pytanie, na które nigdy nie otrzymał odpowiedzi słynnego filozofa: „Czy stworzyłeś to powiedzenie dlatego, że w nie wierzysz, czy dlatego że boisz się, że nie jest prawdą?” I dodał: „Przecież z martwym nie trzeba walczyć ani się go bać…”

Kiedy Piotr i Jan dowiedzieli się, że grób jest pusty, zaczęli biec, by osobiście przekonać się o prawdziwości tej radosnej wieści. Jan – umiłowany uczeń Jezusa – przybył do grobu pierwszy, wyprzedzając Piotra. Dla nich był to wyścig miłości! Ten wyścig zakończy się dopiero wraz z powtórnym przyjściem Zbawiciela. Od chwili chrztu świętego także każda i każdy z nas został zaproszony do tego wyścigu miłości. I jak przypomni św. Paweł: „To bieg po życie wieczne a wszyscy, którzy go ukończą będą wraz z Chrystusem – zwycięzcami” (por.1 Kor. 9, 24nn).

Kobiety i Apostołowie, choć zalęknieni niezwykłością wielkanocnych wydarzeń, które były i są trudne do zrozumienia dla człowieka, pełni radości nieśli od pustego grobu przesłanie nadziei. W taki sam sposób i my powinniśmy je nieść współczesnemu światu.

Przywołajmy na koniec słowa kapłana – poety (ks. Jana Twardowskiego), które niech będą zarazem wielkanocnym wezwaniem dla nas i życzeniami: Chrześcijanie, nie smućcie się! Nie czas na smutek, gdy wasz Bóg jest uśmiechnięty. On zwyciężył! Niech wasze życie mówi wszystkim, że nasz Bóg jest uśmiechnięty, że nieskończenie nas kocha, że nie patrzy na nasze brudy i grzechy. On nas kocha aż do oddania za nas swojego życia, aż do zmartwychwstania. Chodzi o to, abyśmy uwierzyli w tę Jego miłość i pomogli w nią uwierzyć innym. AMEN

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Przyjść do Jezusa