Modlitwa, która jest drogą

Abba Arseniusz na pytanie jednego z uczniów czym jest modlitwa, odpowiedział: „Modlitwa to droga człowieka wierzącego do Boga” i dodawał często: „ale to jedna z najtrudniejszych dróg, które przychodzi człowiekowi przemierzać”. Tę prawdę doskonale ukazuje scena z dzisiejszej Ewangelii.

Jeśli modlitwa jest rozmową miedzy Bogiem a człowiekiem, która domaga się z jednej strony słuchania Boga, który mówi przez swoje słowo z drugiej zaś odpowiedzi człowieka (odpowiedzi, która zakłada też odpowiedzialność za słowo, które się usłyszy), to wówczas staje się ona drogą otwierającą człowieka na wymiar komunii z Bogiem i z innymi ludźmi. Wspomniana odpowiedzialność sprawia, że staje się ona dostosowaniem naszego serca przez posłuszeństwo słowu do Bożego środowiska. Serce, czyli samo centrum człowieka, w modlitwie skupia się na Tym, kto mówi do niego, wzywa go i w ten sposób podążając za słowem, które oświeca drogę wchodzi w siebie aby tam spotkać Boga, ukrytego w naszym sercu. Jednocześnie jak nauczali ojcowie pustyni to wchodzenie w siebie paradoksalnie zakłada odchodzenie od samego siebie czyli od skupienia na własnym „ego”, po to, aby całą uwagę skupić na Tym, który jest przedmiotem naszej modlitwy – na Bogu.

Wracając do nauczania abby Arseniusza: „Modlitwa dokonuje się jako stała i niekończąca się droga wierzącego ku Bogu, Bogu, którego poznanie nigdy nie jest dane na zawsze i nigdy nie jest zakończone”. Poszukiwanie Boga jest bowiem poszukiwaniem nieustannym, dlatego nieustanna musi być też nasza modlitwa.

Zatem modlitwa jest świadomością chrześcijańskiego życia jako drogi ku Bogu, który jest niewidzialny i milczący, który tai swoją obecność za milczeniem i ukryciem, które to jednocześnie mają zdolność przyciągania człowieka wierzącego, bo są przejawem Obecności, której możemy doświadczać. Bóg jest tym, który pozostawia swoje ślady w naszym życiu, w historii, w wydarzeniach i tym samym zaprasza nas do poszukiwania Go, nie gwałcąc w żaden sposób wolności człowieka.

Warto jednak podkreślić, to, o czym pisał Mistrz Eckhart, że modlitwa człowieka jest zawsze odpowiedzią na modlitwę, z jaka Bóg wraca się do człowieka. Dlatego jest dialogiem. Dialog ten będzie jednak prawdziwy tylko wtedy – nauczał nadreński mistyk – gdy człowiek wejdzie weń cały. Wówczas w konsekwencji tak przeżywanej modlitwy nasze życie stanie się nieustannym oczekiwaniem, pragnieniem, prośbą, relacją ukazywanym w różnych modulacjach. Można powiedzieć, że medytacja uczy nas właśnie takiego dialogu, który jest zaangażowaniem całego człowieka. Często jest tak, że w modlitwie angażuje się jedynie umysł a nawet i ten nie w pełni, gdyż częste rozproszenia na to nie pozwalają. Św. Teresa z Avila mawiała, że zaangażowanie jedynie umysłu w modlitwę oznacza najmniejsze z możliwych zaangażowani człowieka w relacje z Bogiem. Może dlatego tak często okazuje się nieskuteczne.

Normą chrześcijańskiej modlitwy jest zawsze modlitwa Jezusa. Jest to modlitwa, która wszystko podporządkowuje woli Bożej, nie własnej, dlatego jest drogą obumierania dla własnego „ego”. „Modlitwa – jak nauczał Mistrz Eckhart –  nie jest sublimacją ludzkich pragnień, żądaniem, aby Bóg wypełnił nasza wolę(bo to wszystkie jest zgiełkiem naszego ego zagłuszającym głos Boga), ale drogą, na której dochodzi się do rozpoznania i akceptacji Jego woli a jej celem jest upodobnienie się człowieka modlącego się do obrazu Boga, którym jest Jezus”.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji