Przestroga przed zatwardziałością serca

Liturgia słowa czternastej niedzieli zwykłej ukazuje nam postawę człowieka, który może i poniekąd zgadza się na zamknięcie na Boga i Jego łaskę a nawet więcej pewien rodzaj sprzeciwu wobec Boga. Tę postawę reprezentują zarówno mieszkańcy Jerozolimy za czasów proroka Ezechiela jak i mieszkańcy Nazaretu – rodzinnego miasta Jezusa, które On odwiedza z nadzieją, że swoją nauką wzbudzi wśród dawnych znajomych zainteresowanie. Niestety rzeczywistość okazała się zgoła inna, skoro zmusza Chrystusa aż do wyrzutu, który kieruje On pod adresem mieszkańców Nazaretu:  „Tylko w swojej ojczyźnie, wśród swoich krewnych i w swoim domu może być prorok tak lekceważony”.

Moglibyśmy zapytać: Co powoduje, że człowiek pozostaje zamknięty na głos Boga? Jest to tym bardziej ważkie pytanie, że nie dotyczy ono jedynie tych, którzy deklarują się jako ateiści, czy agnostycy. Przecież zarówno mieszkańcy Jerozolimy, do których został posłany Ezechiel, jak i mieszkańcy Nazaretu do których przychodzi Jezus uważają się za ludzi religijnych a jednak nie ustrzegli się zamknięcia na Boże przesłanie. Może to być zatem przestroga skierowana także do nas.

Kiedy przyjrzymy się obu postawom ukazanym w dzisiejszych czytaniach naszą uwagę skupia to, co autor biblijny określa mianem „zatwardziałości serca”. Ta dzisiejsza liturgia słowa pragnie nam uzmysłowić, że obok poznania i przyjęcia pewnej prawdy na poziomie umysłu, trzeba czegoś więcej, zwłaszcza, gdy dotyczy to kwestii naszej wiary: PRZYJĘCIA SERCEM! Oprócz poznania czegoś i przyjęcia na płaszczyźnie czysto intelektualnej istnieje także poznanie serca, co oznacza przyswojenie sobie poznanej prawdy, przejęcie się nią do głębi, tak, że zaczyna ona stanowić istotną część naszego życia, naszych przekonań, którymi kierujemy się na co dzień czy naszej tożsamości.

Dobrym przykładem takiej postawy jest np. poczucie patriotyzmu: to nie tylko jakiś związek z danym krajem, mniej lub bardziej emocjonalny czy wiedza na jego temat i na temat jego historii. To więź, która  sięga daleko głębiej, schodząc na płaszczyznę serca, miłości, głębokiego szacunku. Fakt, że jestem Polakiem określa moją tożsamość, wartości pielęgnowane przez pokolenia a nie jedynie pewien emocjonalny stosunek do Ojczyzny czy wiedzę na jej temat. Nikt nie oddał by swojego życia za Ojczyznę, gdyby nie wiązały go z nią głębokie więzi, gdyby nie nosił jej i jej spraw w sercu, gdyby nie utożsamiał się z jej tradycją, kulturą, historią...

Podobnie rzecz ma się z chrześcijaństwem. Chrześcijaństwo, to nie tylko pewna znajomość Chrystusa i zasad Ewangelii. Historia Kościoła zna wielkich teologów, których znajomość Biblii Chrystusa i Jego nauczania była znakomita na płaszczyźnie intelektualnej, ale którzy mimo to stracili wiarę. Zapytamy dlaczego? Bo stopień ich przejęcia się nauka Chrystusa nie dorównywał poznaniu. W takim tonie wypowiadali się też mieszkańcy Nazaretu o Jezusie: >>Znamy Go, znamy Jego rodzinę, Jego krewnych. Przecież ich życie było takie zwyczajne i mało interesujące, czego nowego może On nas nauczyć?<<

Poznać Boga sercem, to przejąć się nauką Jezusa, to pokochać ją, to uczynić ją fundamentem swojego życia i swojego sposobu myślenia. To ukochać te ideały i te wartości, które On ukochał, za które oddał życie i których chciał nas nauczyć swoim życiem.

A wtedy nikt i nic, ani nasze słabości, ani sprzeciw czy nawet wrogość innych wobec Ewangelii nie zdoła nas odłączyć od miłości Boga, nie zachwieje naszej wary i pewności, że warto na niej opierać swoje codzienne życie i swoje wybory, bo będziemy pewni, że tylko wiara może nadać głęboki – często niezrozumiały dla tych którzy nie przyjęli Chrystusa i Jego nauki sercem – sens naszemu życiu.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca