Dwa w jednym
Gdyby ktoś usłyszał nazwę Centrum Dialogu Kultur i Religii, pomyślałby sobie zapewne, że musi to być poważna instytucja, mająca duży dorobek i ceniona w świecie. Bo nazwa brzmi dumnie. I ja tak sobie pomyślałem, kiedy po raz pierwszy zostałem tam zaproszony na sympozjum związane z dialogiem katolicko - muzułmańskim. A potem dowiedziałem się, że owo Centrum mieści się nie w centrum a na peryferiach, w niewielkim Pieniężnie, w województwie warmińsko - mazurskim.
I kiedy pojechałem tam o raz pierwszy a było to przed dziesięciu laty zrozumiałem, że to, co wielkie i uznane wcale nie musi znajdować się w centrum i wcale nie musi być "wielkie" w sensie budowli, czy ilości pracujących tam osób. Prawdziwą wielkość zdobywa się przez to, co się robi. A tam od samego początku powstania tej instytucji (co miało miejsce w 2003 roku) można spotkać ludzi z pasją, ludzi, którzy z miłością i niezwykłą wprost otwartością na drugiego człowieka prowadzą dialog międzyreligijny i międzykulturowy wpisując się tym samym w wielki dorobek Kościoła na płaszczyźnie dialogu, tak ważnego szczególnie dzisiaj, gdy osoby wyrosłe z innych korzeni kulturowych czy religijnych, ale też ludzi o innych przekonaniach, choć reprezentujących naszą rodzimą kulturę można spotkać na każdym kroku. Tam zawsze gość mógł czuć się jak w domu. Mógł doświadczyć tej wielkiej życzliwości, której czasem brakuje w wielkomiejskiej atmosferze.
Zatem tym razem, gdy zapytano mnie czy nie chcę wybrać się to tego "Centrum na peryferiach" w ramach sympozjum na temat wychowania, organizowanego w ramach Tygodnia Wychowania obchodzonego w Kościele, nie wahałem się ani chwili. Tym bardziej, że wiedziałem, że mogę tam zawsze spotkać przyjaciół, z którymi już jakiś czas nie dane było mi się spotkać. Konferencja, jak konferencja, ciekawa, ale zawsze najwięcej dzieje się w kuluarach, podczas rozmów przy kawie, czy podczas przechadzki. Dla mnie to zawsze bardzo ubogacające spotkania z mądrymi i ciekawymi ludźmi. Za każdym razem chce mi się zadać Panu Bogu pytanie, które kiedyś zadał Mu król Dawid: "Kimże ja jestem, o Panie, Boże, że doprowadziłeś mnie aż dotąd?" (por. 1 Krn 17,16) Mam bowiem świadomość, że spotykanie tak wielu niezwykłych ludzi na mojej drodze jest darem od Pana Boga a ja sam bardziej widzę siebie jako "bracza" czerpiącego z przemożnego bogactwa i doświadczenia innych niż tego, który coś wnosi. To świadomość, która uczy pokory, ale i wielkiej wdzięczności a przy okazji uczy tego, co w dialogu (nie tylko międzyreligijnym) ale w ogóle międzyludzkim najważniejsze - słuchania.
A że słynne "Centrum na peryferiach" (jak zwykłem je nazywać) mieści się obok klasztoru Werbistów, to przełożony zapytał mnie czy nie chciałbym się podzielić przy okazji doświadczeniem medytacji i powiedzieć coś o modlitwie serca, gdyż znajdujące się przy klasztorze seminarium misyjne gościło właśnie uczestników odbywających się tam w tych dniach rekolekcji dla profesów zakonnych jak i kandydatów, którzy zgłosili się do postulatu. Tak więc pobyt w ramach sympozjum nabrał także wymiaru rekolekcji, dzięki czemu mogę w tym urokliwym miejscu zatrzymać się nieco dłużej i przy okazji posłuchać opowieści ze świata, od misjonarzy pracujących w jego najdalszych krańcach. Wierzcie mi, że nikt nie opowiada o działaniu Pana Boga i radości z dzielenia się doświadczeniem wiary i Ewangelii tak jak oni... I jak z takiego miejsca nie wrócić ubogaconym i szczęśliwym!?
Komentarze
Prześlij komentarz