Wyrzec się kontroli

Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem». (Łk 14, 33)

Słuchając niektórych wypowiedzi Chrystusa, wydawać się nam może, że nie pasują za bardzo do charakteru Ewangelii. Takie można odnieść wrażenie, gdy słuchamy słów Jezusa z perykopy przewidzianej na dzień dzisiejszy: „Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto i siebie samego, nie może być moim uczniem…” Ale Chrystus często używał pewnej przesady, chcąc podkreślić wagę ewangelicznych wymagań. Puentą Jego słów z dzisiejszej Ewangelii jest stwierdzenie: „Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem”. Pobrzmiewa w nim nieco echo jednego z Ewangelicznych Błogosławieństw: „Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie.” (Mt 5,2)

Chrystus zaprasza nas do wolności. Jest to trudne wezwanie, gdy uświadomimy sobie, że jedną z największych pokus człowieka jest chęć kontrolowania. Próbujemy kontrolować nasze życie, nasze zdrowie, nasze finanse, także nasze życie duchowe, sądząc, że w rzeczywistości wszystko od nas zależy. Trudną do przyjęcia prawdą dla naszego małego „ja” jest fakt, że tak naprawdę zależy od nas niewiele. Uznanie tej prawdy, zwłaszcza na płaszczyźnie duchowej, ale nie tylko może okazać się bardzo wyzwalające, ale może stać się dla nas także wielką przestrogą. Izraelici za jeden z największych grzechów uznawali bałwochwalstwo. Starali się przed nim chronić na wszelkie sposoby. Współczesny człowiek wydaje się nie zawracać sobie tym za bardzo głowy a śmiem twierdzić, że bardzo często i to z własnej winy naraża się na grzech bałwochwalstwa. Według znanego teologa Hansa Ursa von Bathasara: „Bałwochwalstwo jest grzechem polegającym na oddawaniu czci fałszywym bóstwom (bożkom). Pod tę sferę podpada także przywiązywanie nadmiernej wagi do spraw doczesnych kosztem Boga i Jego pierwszeństwa w naszym życiu.” To, co człowiek dzisiaj potrafi uczynić bożkiem można by wyliczać w nieskończoność. Uświadomienie tego, jak łatwo dzisiaj potrafimy detronizować Boga, dla jakiejś innej wartości (nawet pozornie dobrej) może okazać się niezwykle ważne. A przecież już pierwsi Ojcowie Kościoła nauczali, że punktem wyjście dla prawdziwej wolności człowieka jest to, że Bóg zawsze i w każdych okolicznościach zajmuje w jego życiu pierwsze miejsce.

Ta kwestia dotyczy także naszych relacji z innymi. Jeśli mamy mówić o miłości, to trzeba nam sobie uświadomić, że miłość jest możliwa tylko w przestrzeni pełnej wolności. Każdy przejaw kontroli, próba manipulacji, czy sprawowania władzy nad drugim, których echem jest chociażby tak powszechna zazdrość, jest tym, co miłość skutecznie przekreśla. Dlatego najlepszym obrazem miłości jest stosunek Boga do nas.

Rezygnacja z próby kontrolowania swojego własnego życia, jak również życia innych na rzecz prawdziwej wolności ducha jest zatem dla każdego człowieka sprawą ciągle aktualną, podobnie zresztą jak częste pytanie siebie przy okazji rachunku sumienia: „Czy rzeczywiście Bóg jest w moim życiu na pierwszym miejscu?”

Medytacja jest tą przestrzenią, gdzie możemy skutecznie oduczać się sprawowania kontroli. Wyrzekać się tego, czemu tak łatwo i często ulega nasze „ja”. Ta modlitwa uczy nas bowiem pozostawienia wszystkiego Bogu, poprzestając na niezbędnym minimum naszego zaangażowania. Jest ono oczywiście konieczne, ale uświadamia nam, właściwe proporcje w odniesieniu do tego, co zależy od nas i w tym, co zależy od Boga. Uczy nas przez to pokory i wyrywa z iluzji, w którą często wpada nasze „ja”. Stopniowo jednak medytacja poprzez doświadczenie podporządkowania Bożemu działaniu naszej sfery wewnętrznej może stać się dobrą analogią do tego, jak mamy uczyć się podporządkowywać Bogu całe nasze życie. Nie rezygnując oczywiście z naszej odpowiedzialności, ale wzrastając w świadomości, że wszystko jest łaską i że nasze życie jest w pełni w rękach Boga i w tych rękach zawsze pozostanie najbezpieczniejsze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca