Medytacja Wielkiej Soboty
Wielka Sobota zachęca nas do głębszej refleksji nad Tajemnicą Triduum Paschalnego. Korzystając z ciszy, jaka zaległa nad Grobem Jezusa chciejmy raz jeszcze wrócić do wydarzeń ostatnich godzin, aby zatrzymać się szczególnie nad jednym z ważnych dla nas świadectw. Warto zauważyć, że opis Męki Pańskiej zaczyna się wbrew pozorom nie od schwytania i uwięzienia Jezusa czy też procesu, lecz od Ostatniej Wieczerzy, która stanowiąc jego preludium, ukazuje nam, w proroczej zapowiedzi, znaczenie krzyża Chrystusa. Śmierć Jezusa nie jest po prostu zwyczajną śmiercią. Jest to umieranie dla innych, wydanie dla nich własnego ciała i przelanie własnej krwi. Ta śmierć została nie tylko proklamowana w czasie wieczerzy, którą Jezus spożył z uczniami, ale też została w znaku tej wieczerzy utrwalona na zawsze. Czym bowiem jest zrodzona z Ostatniej Wieczerzy Eucharystia, jeśli nie uobecnieniem zbawczej ofiary Chrystusa?
Gest umywania nóg tłumaczy nam, że Jezus uważał swoją śmierć nie za brutalny kres życia, lecz za akt miłości i służby. Na krzyżu jest On Sługą, który zmywa nasze grzechy swoją krwią. Podobnie więc, jak rozdawanie chleba i wina, również umycie nóg uczniom rzuca nowe światło na tę jedyną w swoim rodzaju śmierć na Krzyżu.
Wielka Sobota, zatrzymując nas na refleksję przy Grobie Pańskim zaprasza też do głębszego rozważenia znaczenia śmierci Jezusa, która stała się faktem.
Przed ukrzyżowaniem odbył się błyskawiczny proces. Aresztowano Jezusa poprzedniego wieczoru, a kiedy nastał poranek, pospiesznie zaprowadzono Go do sądu. W południe wisiał już na krzyżu. Wszystko działo się z zawrotną szybkością podyktowaną paradoksalnie względami religijnymi a więc zbliżającą się Paschą. Zawrotne tempo procesu pozwala nam wnioskować, że sprawa została przesądzona jeszcze przed aresztowaniem. Dowody nie miały większego znaczenia. Sanhedryn na czele z arcykapłanem mieli plan, który chcieli jak najszybciej zrealizować. Zaledwie trzy godziny po skazaniu Chrystus umiera na Krzyżu. Swój plan miał jednak również Bóg.
Ewangeliści Mateusz, Marek i Łukasz odnotowują jedną kwestię, do której często nie przywiązujemy wagi, tę mianowicie, że kiedy Jezus „wyzionął ducha” a jeden z żołnierzy przebił Mu bok, setnik – rzymski żołnierz, którego trudno posądzić o sympatyzowanie ze skazańcem wypowiedział znamienne zdanie: „Prawdziwie, Ten był Synem Bożym”.
To ciekawe, że pierwszą osobą, która wyznała wiarę w bóstwo Jezusa natychmiast po Jego śmierci, był setnik. Rzymscy okupanci wyznaczyli go do pilnowania Jezusa. Pod bacznym okiem setnika Jezus nie miał szans na ucieczkę, a Jego przyjaciele na odbicie Go. Jest jednak zastanawiające, że ów strażnik był pierwszym, który odkrył, kim naprawdę był Jezus, i to w chwili Jego śmierci. Ewangelie przekazały nam ten dość kłopotliwy szczegół. Inaczej brzmiałoby zapewne takie wyznanie w ustach jednego z Apostołów. Ale mówi to setnik, z żydowskiego punktu widzenia poganin!? Jak wspomniałem Pan Bóg także ma swój plan i nie potrafię tego nazwać inaczej niż łaską, jaką otrzymał setnik, człowiek z zewnątrz, by móc złożyć takie wyznanie. Wiara bowiem jest łaską.
Setnik był jednym z tych, którzy znajdowali się najbliżej umierającego Jezusa. Według Ewangelii synoptycznych uczniowie Jezusa nie byli obecni przy ukrzyżowaniu. Uciekli ze strachu. Nawet kobiety jedynie przypatrywały się wszystkiemu z daleka. Nie opuściły wprawdzie Jezusa, lecz zachowały pewien dystans. Wolno nam więc przypuszczać, że jedyną osobą, która znajdowała się w bezpośredniej bliskości konającego Jezusa był właśnie setnik. Kiedy na nowo odkryłem ten aspekt Ewangelii, poczułem szczere współczucie dla Jezusa. W chwili, kiedy miało zostać objawione, że jest On Synem Bożym, Jego najbliżsi przyjaciele ukrywali się, a osoby, które zdecydowały się zostać, przypatrywały się z daleka. Według Ewangelii synoptycznych Jezus umiera, nie mając przy sobie nikogo z bliskich Mu ludzi. Tylko Jan weryfikuje nieco tę prawdę.
Kim jest Jezus? Kto może wyznać, że On jest Synem Bożym? Kto odkryje prawdę o Jezusie jako o Synu Bożym? Kiedy oglądano Jego cuda, niektórzy z ich świadków mówili, że jest On mężem Bożym. Ale takim był każdy prorok. Kiedy słuchano, jak naucza z niezaprzeczalnym autorytetem i mądrością, niektórzy wierzyli, że czyni to mocą Boga. Gdy jednak został przybity do krzyża, wydawało się, że nikt z ludzi nie może już uznać Go za męża Bożego czy głosiciela Bożej mądrości. Przy różnych okazjach, gdy Jezus uzdrawiał, karmił tłumy i głosił Boże miłosierdzie, ludzie zauważali jakoś Jego zażyłą więź z Bogiem. Gdy jednak zawisł bezbronny na krzyżu, uciekli od Niego jak od przestępcy. Nie chcieli, aby rozpoznano w nich Jego przyjaciół.
Niektórzy ludzie twierdzą, że wierzą w Jezusa, ponieważ pobłogosławił im w życiu i to stanowi wystarczającą motywację dla ich wiary. Jeśli jednak twierdzimy, że poznaliśmy prawdziwego Jezusa tylko na podstawie błogosławieństw, których doświadczamy, to być może nie znamy Go jeszcze w pełni. Paradoksalnie prawdziwe wyznanie wiary dokonuje się dopiero u stóp Krzyża. Dokonuje się, jako konsekwencja dostrzeżenia w tej okrutniej śmierci ogromu Bożej miłości.
Tym bardziej zadziwia mnie postawa człowieka, który był zapewne już nie przy jednym ukrzyżowaniu. Być może jego serce zdążyło już stwardnieć na widok tak wielu nadzorowanych dotąd egzekucji, które nie robiły na nim już wielkiego wrażenia. Co zatem musiał dostrzec w tym ukrzyżowaniu innego, co musiał dostrzec w Tym konającym w męce Jezusie, że złożył takie wyznanie wiary?
Tego nie wiem i nie chcę puszczać wodzy fantazji. Wiem tylko, czego możemy się nauczyć z postawy setnika a być może podobne doświadczenie stanie się naszym udziałem.
1. Trwać przy Jezusie
Żołnierzom rzymskim pilnującym skazańców ani na chwilę nie wolno było spuścić z oczu tych, których mieli strzec. Musieli być do nich zwróceni twarzą. To właśnie czynił setnik. Z obowiązku wpatrywał się więc w Jezusa. To wpatrywanie można by porównać z pewnego rodzaju kontemplacją, w którą zaangażowana była cała jego uwaga, jego wzrok a może i myśli.
My zaproszeni jesteśmy do trwania w bliskości Jezusa i spoglądania na Niego z miłością? Istnieje wiele okazji, aby odpowiedzieć na to zaproszenie: Przez medytację nad Słowem Bożym, przez adorację Najświętszego Sakramentu, przez zaangażowaną modlitwę czy z uwagą przeżywaną Eucharystię. Czy jednak te okazje są dla nas rzeczywistym momentem przylgnięcia do Jezusa całą swoją osobą, uwagą, sercem? Na to pytanie musi sobie odpowiedzieć każda i każdy z nas.
2. Widzieć Jezusa
Co zobaczył setnik w ciągu tych godzin straży przy Jezusie? Co widział, stojąc naprzeciw Niego? Mówiąc najkrócej, setnik zobaczył grozę cierpienia i ukrzyżowania poprzedzającego śmierć Jezusa. Był naocznym świadkiem zadawanych Jezusowi tortur, gdyż bez wątpienia uczestniczył w całym procesie poprzedzającym wykonie wyroku. Musiał zauważyć upokorzenie i samotność przeżywane przez Jezusa, gdy Jego przyjaciele zdradzili Go i uciekli. Jego poczucie lojalności żołnierza i oficera, musiało wzdrygać się na wieść o tym, że został zdradzony przez jednego z uczniów. Pewnie zastanawiał się również nad tym, dlaczego grono przyjaciół Jezusa tak szybko przestało się interesować Jego losem i wszyscy rozpierzchli się z lęku o własne życie? Setnik był świadkiem wygłoszonego w Sanhedrynie steku kłamstw, aby w ogóle można było postawić Jezusowi jakieś zarzuty. Był obecny, gdy Piłat powiedział: „Ja nie znajduję w Nim żadnej winy”. Był też obecny, gdy Piłat musiał ulec wrzawie tłumu, pomimo braku rzeczywistych dowodów winy Jezusa. Setnik był świadkiem, jak ludzie wyśmiewali Jezusa, pluli na Niego, odarli Go z szat i ukrzyżowali. Był świadkiem słów: „Ojcze, przebacz im, bo nie wiedzą, co czynią”. Usłyszał: „Dziś ze Mną będziesz w raju” i „Pragnę”. Usłyszał wyraźnie: „Ojcze, w Twoje ręce powierzam ducha mojego”. Był tam, chłonąc każdy widok i każde słowo.
Gdyby jakiś dziennikarz chciał zrobić z nim wywiad i zapytał go: „Co widział?” Zapewne odpowiedziałby: „Widziałem niewiarygodne okrucieństwo, kompromis oparty o kłamstwo, by poświęcić ludzkie życie. Widziałem ludzką podłość i zajadłość. A jednocześnie nigdy nie widziałem takiej miłości w krzyżowanych przez nas przestępcach. Po raz pierwszy zobaczyłem niewiarygodną, nieprawdopodobną miłość, miłość do Boga, który wydawał się tak odległy, oraz miłość do ludzi, również oprawców. On błagał Ojca o przebaczenie dla swoich nieprzyjaciół. Nigdy nie widziałem, by wśród posuchy zła rozkwitła taka miłość. Ze wszystkich stron dobiegały mnie szyderstwa i kłamstwa, lecz od tego człowieka imieniem Jezus słyszałem tylko słowa wierności i miłości”. Myślę, że setnik będący świadkiem wielu krzyżowań najmniej spodziewał się znaleźć tyle miłości na tym potwornym krzyżu będącym owocem ludzkiej nienawiści i przemocy. A jednak ją znalazł! Znalazł miłość niezachwianą, miłość przebaczającą, i delikatną.
Jest tylko jedna odpowiedź na pytanie: „Jak to możliwe?” I może brzmieć ona tak: Tylko Bóg i ci, którzy są z Boga, potrafią zachować silną nadzieję i miłość w obliczu takiego ogromu zła.
Nie mam wątpliwości, że jeśli złączymy się z setnikiem w patrzeniu na Krzyż Jezusa również odnajdziemy w nim cud nieskażonej miłości. Miłości, która ma moc skruszyć i przemienić każde ludzkie serce. To właśnie tam, na Krzyżu miłość, jaką możemy dostrzec w Chrystusie na wzór setnika może stać się dla nas najgłębszym objawieniem prawdy o Bogu.
3.Dać się przemienić Jezusowi.
Wielkosobotnia cisza, która zaległa na świecie po śmierci Boga daje nam szansę na zatrzymanie się, aby wpatrywać się w Jezusa. Dlaczego warto to czynić? Mamy bowiem nadzieję, że kontemplując Go, doświadczymy przemiany. Może to truizm, że zarówno ludzie i rzeczy, którym poświęcamy swój czas, wywierają na nas wpływ i zmieniają nas, nawet jeśli my nie zawsze to sobie uświadamiamy. „Jesteś przemieniany przez to, co czynisz przedmiotem swojej kontemplacji”. Jeśli przez większość czasu wpatruję się w mój stan posiadania, zmieni on z pewnością mój pogląd na życie i moją hierarchię wartości. Jeśli kontempluję władzę i prestiż, jakie posiadam (choćby niewielkie) moje pragnienia stopniowo ukierunkują się na ich zdobywanie. Kiedy jednak spędzam czas z Jezusem obecnym w Jego Słowie, w Najświętszym Sakramencie, lub też w drugim człowieku, któremu służę ze względu na Chrystusa (zwłaszcza cierpiącemu) mam szansę podobnie jak setnik zostać przemieniony. Ma szansę zostać przemieniony mój sposób patrzenia, moja wrażliwość, moja otwartość naprawdę a nade wszystko moja miłość.
Jeśli zatem postanowimy sobie od tegorocznego Triduum Paschalnego więcej czasu niż dotychczas spędzać przy Jezusie, otwierając się na oddziaływanie Jego łaski i miłości, nie mam wątpliwości, że On będzie kształtował nas i nasze serca na swoje podobieństwo.
Warto zatem korzystając z wielkosobotniego zatrzymania się w biegu na chwilę kontemplacji przy Grobie Chrystusa pomodlić się, abyśmy kontemplując oblicze Chrystusa, jak setnik doszli do wiary, że Syn Boży przyszedł naprawdę, a Jego zbawienie jest realną rzeczywistością.
Komentarze
Prześlij komentarz