Dusza, duch i ciało zaangażowane w modlitwę

Wszystko mi wolno, ale nie wszystko przynosi korzyść. Wszystko mi wolno, ale ja niczemu nie oddam się w niewolę. Pokarm dla żołądka, a żołądek dla pokarmu. Czyż nie wiecie, że ciała wasze są członkami Chrystusa i że ciało wasze jest świątynią Ducha Świętego, który w was jest, a którego macie od Boga, i że już nie należycie do samych siebie? Za wielką bowiem cenę zostaliście nabyci. Chwalcie więc Boga w waszym ciele! [1Kor, 6, 12-13.15, 19-20]

Wielu nauczycieli modlitwy, zarówno tych związanych z chrześcijańskim Wschodem jak i Zachodem podkreśla w swoim nauczaniu, że ważnym jest, abyśmy ciągle mieli przed oczyma fakt, że modlitwa, w tym także medytacja powinny angażować całego człowieka. Modlimy się zatem ciałem, duszą i duchem. I choć różne formy modlitwy angażują te wszystkie sfery stanowiące nas, jako osobę w różnym wymiarze, to jednak zawsze wszystkie one są zaangażowane w doświadczenie modlitwy, jako wyraz adoracji, czy jak kto woli oddawania czci Bogu. To zaangażowanie dokonuje się najczęściej naturalnie, często nawet bez naszej świadomości. Najbardziej świadomi jesteśmy naszego ciała, bo to ono sprawia nam na modlitwie najwięcej problemów (a to nas boli, a to swędzi). Z tym, co jest odzwierciedleniem naszej duszy bywa gorzej, ale też odbieramy często różne bodźce ze strony naszej woli, której nie zawsze chce się modlić, czy naszych emocji, które nie zawsze chcą być posłuszne naszej woli i bywa, że przeszkadzają nam w skupieniu, nie mówiąc już o naszym „ja”, które chciałoby, aby to na nim skupiała się nasza uwaga zamiast na Bogu. Najmniej odczuwaną w doświadczeniu modlitwy jest sfera, którą umownie nazywamy „naszym duchem”, i który – jak pisze ojciec Bede Griffiths OSB – jest miejscem samo-przekraczania się, do którego jest zdolny i powołany z całego stworzenia jedynie człowiek. To ten wymiar naszego człowieczeństwa, gdzie największą rolę odgrywa łaska dana nam przez Boga i w którym to, co ludzkie i ograniczone otwiera się na to, co nieskończone, wieczne i Boskie.

Owo zaangażowanie wszystkich trzech sfer widać może wyraźniej niż w medytacji podczas odmawiania Liturgii Godzin, czy Mszy świętej. Pokłony, klękanie, czy bardziej powszechne w kościele wschodnim metanie, wszystko to odgrywa wielką rolę w modlitwie. Wszystko to ma służyć pogłębieniu czci oddawanej Bogu.

Naszym ciałem – o czym przypomina niejednokrotnie św. Paweł –  wielbimy też Boga. W modlitwie kontemplacyjnej (do jakich należy praktykowana przez nas medytacja) aktywność ciała jest ograniczona do minimum, ale i tutaj staje się ono narzędziem zarówno przez postawę jaką przyjmujemy jak i przez oddech, który towarzyszy naszej modlitwie. Większa świadomość towarzyszącego naszej medytacji oddechu uświadamia nam, że jest on znakiem daru życia, jaki otrzymaliśmy od Boga, życia które zawiera się tak naprawdę właśnie między pierwszym wdechem – który ma miejsce, gdy przychodzimy na świat a ostatnim wydechem, który wydajemy w chwili śmierci. Dla wielu pierwszych Ojców Pustyni (Jan Kasjan, Ewargiusz) zgranie oddechu z wypowiadanym wezwaniem modlitewnym stanowiło podstawę praktyki modlitwy, którą potem określono mianem modlitwy serca. Ten prosty zabieg miał być środkiem do wprowadzenia ciała i umysłu w skupienie, poprzez oderwanie go od tego, co go rozprasza i zjednoczenie z sercem, które jest miejscem obecności Boga w nas a więc i miejscem spotkania z Jego miłością. To bowiem od serca zaczyna się prawdziwa przemiana człowieka, która następnie przynosi owoce na zewnątrz, przemieniając zarówno nasz sposób myślenia jak i widzenia.

Celem medytacji określanej mianem modlitwy wewnętrznej jest ściślejsze zjednoczenie się z Bogiem. Narzędziem prowadzącym do zjednoczenia jest słowo – wezwanie, które prowadząc nas coraz głębiej w ciszę i ucząc zasłuchania w Boga i Jego słowo daje nam udział w wewnętrznym życiu Bożym.

Konsekwencją tego pragnienia, które towarzyszy naszej modlitwie jest to, że Chrystus, którego imienia przyzywamy w medytacji coraz bardziej udziela nam swojego sposobu widzenia i odczuwania prowadząc nas do coraz głębszego zjednoczenia z Bogiem, które z czasem przenika całe nasze życie i wszystkie jego sfery pozwalając nam wzrastać w świadomości, że wszystko w naszym życiu jest miejscem Boga i środowiskiem Jego obecności a w konsekwencji, że całe nasze życie jest miejscem nieustannej modlitwy, jako przestrzeni, w której przez wszystko, co robimy i kim jesteśmy oddajemy Bogu cześć.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji