Królestwo, którego prawem jest miłość i prawda
„Lud stał i patrzył”. Można patrzeć i nic nie widzieć... Moglibyśmy snuć domysły, czy ci, którzy widział egzekucję Chrystusa rozumieli, co się właściwie dzieje? Zapewne większości z gapiów stojących pod Krzyżem do głowy nie przyszło, że męka Tego Skazańca ma głęboki związek z ich życiem i zbawieniem… Podobnie jak z wyjątkiem garstki tam obecnych nie potrafili zobaczyć, że w krzyżu stojącym pośrodku wyrażał się największy w dziejach akt miłości. Jak bowiem można uwierzyć we władzę Tego, który jest zupełnie bezbronny, nagi, oszpecony i umiera śmiercią niewolnika? To właśnie ta niewiara sprawiła, że łatwo przyszło im drwić mówiąc: „Wybaw siebie”. Ta szydercza propozycja pojawia się we wszystkich trzech głosach spod krzyża. Tak mówią członkowie Sanhedrynu, rzymscy żołnierze i jeden ze złoczyńców. Tymczasem nie sądzili nawet, że Ten skazaniec wiszący na Krzyżu wybawia nie siebie, ale cały świat…
Jezus podczas swojej publicznej działalności starannie unikał przyznawania się do swojego królewskiego tytułu. Jedynie raz, w rozmowie z Piłatem nie zaprzeczył, że jest królem. Choć Piłat każąc umieścić w trzech znanych językach, nad krzyżem królewski tytuł Chrystusa także traktował to, jako złośliwą ironię. Przedziwny to Król. Jego jedyną siłą jest miłość i prawda. Choć ani Piłat, ani uczeni w Piśmie słuchając Jezusa nie uwierzyli, że ten, kto potrafi poddać się władzy tego Króla, zyskuje nie tylko wolność, ale i zwycięstwo nad grzechem i śmiercią.
Dzisiejsza uroczystość każe nam raz jeszcze spojrzeć na przybitego do Krzyża Chrystusa, aby wyznać: „To jest Król” i aby uwierzyć, że choć Krzyż jest Jego tronem, to właśnie z jego perspektywy Bóg przyciąga świat ku sobie. Jesteśmy zaproszeni, aby zapatrzeć się na Krzyż, jako znak całkowitego oddania siebie samego, jako znak prawdziwie Boskiej miłości – miłości będącej fundamentem Jego Królestwa, czego nie potrafili zrozumieć ani Piłat, ani członkowie Sanhedrynu...
Można patrzeć i nic nie widzieć… Paradoks polega na tym, że tego, czego nie potrafili zrozumieć i dostrzec ci wielcy i uczeni ludzie, dostrzegł i zrozumiał przestępca ukrzyżowany obok Jezusa. Człowiek pogrążony w śmierci i grzechu, będąc na samym dnie przegranego życia, dostrzega światło bijące od Jezusa. „Bóg stworzył w Jezusie Chrystusie Królestwo Światła, aby wyrwać człowieka z ciemności grzechu i śmierci” – napisze papież Benedykt XVI. Łotr wiszący na krzyżu zrozumiał, że śmierć Chrystusa nie jest zwykłą śmiercią, ale ofiarowaniem siebie, czystą, bezbronną miłością. W umęczonym obliczu Jezusa potrafił dostrzega Boga, dlatego woła: „Jezu, wspomnij na mnie, gdy przyjdziesz do swego królestwa”. I w odpowiedzi słyszy jedną z najpiękniejszych obietnic, jakie możemy znaleźć na kartach Biblii: „Dziś będziesz ze Mną w raju”. To znak, że Miłosierdzie Boże może nas pochwycić nawet w ostatnim momencie, krok przed przepaścią, krok przed śmiercią. Nawet po ludzku sądząc, po nieudanym życiu warto błagać Boga o miłosierdzie, bo ono nigdy nie zrezygnuje i nie przestanie walczyć o człowieka.
Może zatem warto częściej zatrzymywać się wobec tajemnicy Krzyża i uczyć się spoglądać na Chrystusa oczyma tego łotra. Uczyć się od niego patrzeć i widzieć… I prosić, aby Boże miłosierdzie również w nas przełamało ten dziwny, prymitywny opór powstrzymujący nas przed pójściem na całość w kochaniu Boga i byciu wdzięcznym za Jego nieskończone miłosierdzie.
Jak również uczyć się od Chrystusa, że Miłość wymaga ofiary, czyli rezygnacji z siebie, ale także i tego, że taka ofiara, nawet gdyby nie została docenione przez innych, czy przez świat, dla Boga nigdy nie będzie bezsensowna i bezowocna…
Uczmy się spoglądać na Chrystusa, aby wyznać: „To jest Król” i aby potwierdzić życiem, że On rzeczywiście jest Panem mojego serca i mojego życia.
Komentarze
Prześlij komentarz