Modlitwa Jezusowa – praktyką wyrzeczenia

Tylko się strzeż bardzo i pilnuj swej duszy, byś nie zapomniał o słowach wypowiedzianych przez Pana, które słyszały twe uszy i dziełach, które widziały twe oczy: by z twego serca nie uszły po wszystkie dni twego życia, ale ucz ich swych synów i wnuków. (Pwt 4,9)

Każde działanie dotyczące człowieka dotyka zawsze dwóch wymiarów: duchowego i naturalnego, albo jak kto woli boskiego i ludzkiego. Oznacza to, że każde doświadczenie naszego życia możemy analizować w dwóch aspektach: tego jak odnosi się ono do naszej relacji z Bogiem, do naszej wiary oraz tego jak odnosi się ono do kształtowania naszego człowieczeństwa. Oczywiście wielu z wydarzeń, które są naszym udziałem nie da się precyzyjnie rozdzielić pod tym względem, gdyż ze względu na specyfikę człowieka, który zanurzony jest w obu tych wymiarach często te dwa aspekty są ze sobą powiązane.

Z tego spojrzenia jednak wywodzi się jedna z najstarszych zasad chrześcijańskich, która zaprasza nas do zwrócenia szczególnej uwagi na dwie najważniejsze płaszczyzny naszego życia, do których odnosi się większość naszych doświadczeń. Jedną z nich jest płaszczyzna relacji do Boga a konkretnie pytanie, czy to co robimy zbliża nas do Niego i pogłębia naszą relację z Nim? Druga dotyczy naszej relacji do człowieka (w tym siebie samego) i wymaga od nas postawienia sobie pytania, czy to co robię służy dobru mojemu i drugiego człowieka? Jeśli odpowiedź na oba pytania jest twierdząca możemy być raczej spokojni o to, czy dobrze przeżywamy nasze chrześcijaństwo. Ktoś mógłby powiedzieć, ze to dosyć uproszczony schemat, ale jego prostota jest bardzo praktyczna dla współczesnego, często zabieganego człowieka mającego coraz mniej czasu na pogłębioną refleksję nas swoim życiem.

Niemniej zarówna jedna jak i druga płaszczyzna, do której odnosi się powyższy schemat wprowadza nas na drogę pewnego wyrzeczenia i uczenia się detronizowania naszego „ja” i jego zachcianek. Bez wątpienia w proces ten wpisuje się także doświadczenie Modlitwy Jezusowej. Jest to modlitwa, która także uczy nas radykalnego wyrzeczenia.

  • Wyrzekamy się być reżyserami naszej modlitwy rezygnując z rozumowych rozważań i aktywności, która karmi naszą wyobraźnię;

  • Trzymamy się jednego wezwania, godząc się w ten sposób na podążanie drogą ubóstwa;

  • Wierność jednej formule uczy nas zaufania Bogu i Jego prowadzeniu w doświadczeniu modlitwy nawet wówczas, gdy pozornie wydaje się nam, że nic się nie dzieje lub, że idziemy w ciemności;

  • Wierność jednemu modlitewnemu wezwaniu prowadzi nas w doświadczenie ciszy a w konsekwencji do skupienia się bardziej na Bogu niż na sobie i swoich odczuciach czy pragnieniach;

  • Wierne trwanie w praktyce tej modlitwy rodzi w nas wytrwałość i uczy zasłuchania w Boga i Jego słowo bardziej niż w podszepty naszego „ja”, czyniąc nasze serca coraz bardziej wrażliwymi na sposoby mówienia Boga także poza czasem modlitwy a w konsekwencji czyniąc nas coraz bardziej zajętymi Bogiem i Jego sprawami niż nami samymi;

Pozwólmy zatem, aby ta prosta i cicha modlitwa otwierała nas na tajemnicę Boga i Jego miłości. Za każdym razem bowiem, gdy wołamy: Panie Jezu Chryste, Synu Boży ulituj się nade mną grzesznikiem; lub: Jezu, ufam Tobie czy też: Przyjdź Panie Jezu wołamy tak naprawdę o Bożą łaskę, bez której nie ma prawdziwej przemiany ani uświęcenia. Ta modlitwa uczy nas też jednej głębokiej prawdy, że nie ma w naszym życiu nic ważniejszego, niż wołać o Boże miłosierdzie, bez którego tak naprawdę nie mamy nic. Wierne powtarzanie modlitewnego wezwania jest niczym rzucanie ziarna na glebę naszego serca. Może owoce tego Bożego zasiewu nie ukażą się nam od razu z całym ich rozmachem, ale z czasem odkryjemy, że zasiew Bożej łaski, który przychodzi przez tę modlitwę jest niezawodny.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji