Nie można żyć bez Ducha!


Jesteśmy skażeni grzechem a to ma wpływ na całe nasze życie, szczególnie w wymiarze duchowym, choć nie tylko. To dlatego łatwiej nam wchodzić dziś w świat materialny, zredukować nasze człowieczeństwo do tego, co widzialne, o to zaś, co duchowe przychodzi nam walczyć nieraz w bardzo wielkim trudem, mimo iż znakomita większość z nas ma świadomość, że sfera ducha jest ważną sfera w naszym życiu. Przypomina mi się znane zdanie Kierkegarda, który zwykł mawiać: „Dużo szybciej i łatwiej stajemy się materialistami niż ludźmi uduchowionymi.”

Często jest tak, że w naszym doświadczeniu wiary łatwiej koncentrujemy się na Jezusie, czy na Bogu-Ojcu. Równie bliska w naszej religijności jest Matka Boża. Dzisiaj z ust wielu teologów pada zarzut, że zbytnio Ja „ubóstwiamy”. Tymczasem o Duchu Świętym często zapominamy. Prawda o trzeciej Osobie Trójcy ginie gdzieś w mrokach naszej nieświadomości. Jeśli jednak ktoś pragnie autentycznie wejść w głębszą relację z Bogiem Ojcem lub Synem, nie może zapomnieć również o Duchu Świętym. Więcej, śmiem twierdzić, że nie wierzę w głęboką więź z Synem i Bogiem-Ojcem bez ukształtowania osobistej relacji z Duchem Świętym. Byłaby to fikcja, którą poniekąd potwierdza św. Paweł w drugim czytaniu z liturgii uroczystości Zesłania Ducha Świętego mówiąc, że bez Jego pomocy nie możemy nawet wypowiedzieć z wiarą prostego stwierdzenia, że „Panem jest Jezus!” [por. 1 Kor 12,3]

Ów brak relacji z Duchem Świętym sprawia, że wiele osób swoją wiarę, jak i sakramenty przeżywa jedynie „tradycyjnie”, płytko, bez prawdziwego zaangażowania swojego serca. Przypomina mi się świadectwo bp. Edwarda Dajczaka, który opowiadał o spotkaniu z młodzieżą mającą przystąpić do bierzmowania. To była duża parafia. Kandydaci przygotowywali się dwa lata. Biskup podszedł do nich i poprosił: „Opowiedzcie mi o swoim osobistym spotkaniu z Chrystusem”. Młodzi zdębieli. Ich oczy zrobiły się tak duże, jak pięciozłotówki. Z twarzy można było wyczytać: „Jakie spotkanie? Z jakim Jezusem? O co nas pytasz? Możesz zadać pytanie o przykazania i katechizm, bo tego się uczyliśmy”.

Wówczas zadał sensowne pytanie, które dzisiaj zadaje sobie wiele osób: Skoro, po dwóch latach przygotowania kandydaci przyjmują taką postawę, to co jest nie tak? Czy nie powinno być tak, że dobra katecheza prowadzi ludzi do osobistego, żywego spotkania z Bogiem! W przeciwnym wypadku cała praca idzie na marne! A później w życie wchodzi smutna, niemal przysłowiowa definicja bierzmowania, jako sakramentu rozstania z Kościołem. To problem, który nie dotyczy tylko nas – Polaków. Ostatnio również papież Franciszek udzielając bierzmowania w jednej z rzymskich parafii pytał młodych: „Ale macie świadomość, że sakrament, który otrzymaliście nie jest sakramentem rozstania z Kościołem!?”

Miejscem otwarcie na działanie Ducha Świętego jest według mnie chęć szukania, do której zachęca nas Chrystus w Ewangelii: „Szukajcie a znajdziecie.” Ten, kto poszukuje w doświadczeniu religijnym czegoś głębszego – bo „tradycyjne” odstanie godziny w kościele co niedziela i wyrecytowanie wyuczonych w dzieciństwie formułek już mu nie wystarcza – już ma w sobie Ducha. Każdy, kto nosi w sobie, choćby mały, wewnętrzny głód Pana Boga jest tym, w którym działa Ducha. Nawet jeśli ten człowiek żyje jeszcze w grzechu, nie do końca widzi sens wiary i nie ma żadnego doświadczenia osobistej relacji z Jezusem. Zawsze pierwszy krok w kierunku szukania relacji z Bogiem, nawet najdrobniejsza tęsknota za Nim, niepokój serca, który każe nam myśleć o Bogu jest owocem działania Ducha Świętego. Niestety owo delikatne działanie często źle jest odczytywane i to gubi wiele osób. Kiedy zatem pojawi się ów wewnętrzny ból, głód czy niepokój duchowy, który może nie od razu potrafimy zinterpretować warto go nie zagłuszać, ale uszanować go i wytrzymać. To pierwszy krok na drodze do oczyszczenia naszego serca na prawdziwe spotkanie z Jezusem, którego w nas dokonuje Duch Święty. On jest ogniem, więc wypala… W takich sytuacjach warto prosić Ducha, który jest w nas, by nas prowadził, i by budził w nas jeszcze większe pragnienie i nie bać się, że to będzie boleć. Z tego bólu – jak w przypadku małży – zrodzi się prawdziwa perła.

I nie martwmy się tym, że nie zawsze rozumiemy co się w nas dzieje, że nie nadążamy za Duchem Świętym. On ciągle nas wyprzedza i przerasta. Jedną z zasadniczych postaw wobec działania Ducha Świętego ukazują nam Maryja i Apostołowie w Wieczerniku przed Zesłaniem Ducha Świętego – oni czekali. Umiejętność cierpliwego czekania w życiu duchowym to podstawowa kwestia jego dobrego przeżywania. Jeśli czekanie przychodzi nam szczególnie trudno tu również Maryja i Apostołowie przychodzą nam z pomocą: modlą się słowem. Ono nigdy nie zawodzi!

Zresztą moje osobiste odkrycie Ducha Świętego także jest związane z Maryją a zwłaszcza z dwoma wydarzeniami. Pierwsze z nich miało miejsce w 1991 roku podczas światowych Dni Młodzieży w Częstochowie, gdzie szczególnie dane było mi doświadczyć Jego działania i to w tym miejscu tak bardzo naznaczonym obecnością Maryi. Wówczas pamiętam, że świadkiem mocy działania Ducha Świętego była dla mnie założycielka ruchu Focolari, z którym wówczas byłem związany i to spotkanie z nią i jej katechezy zwróciły moje serce bardziej niż dotąd na działanie Ducha Świętego. Od tamtej pory trzecia Osoba Trójcy jest mi bardzo bliska zarówno w mojej drodze ku kapłaństwu, gdzie nie tylko wielokrotnie doświadczyłem Jego niezwykłego prowadzenia i obrony, ale zwłaszcza w sakramencie święceń, gdzie to wylanie Ducha było bardzo mocne i w pełnym znaczeniu tego słowa osobiste. Drugim ważnym wydarzeniem, które pozwoliły mi jeszcze mocniej wejść w odkrycie tajemnicy działania Ducha Świętego były rekolekcje dla kapłanów w roku wielkiego jubileuszu dwóch-tysiąclecia chrześcijaństwa, które miałem okazję przeżyć znów w Częstochowie. Prowadził je wówczas wielki charyzmatyk ojciec Joseph – Marie Verlinde, człowiek wielkiego ducha Bożego.  

Jedno, o czym mogę powiedzieć, to fakt, że kiedy ktoś otwiera się na działanie Ducha Świętego, jego życie zmienia się definitywnie i całkowicie. Taki człowiek zaczyna wchodzić dużo łatwiej i bardziej w Boży świat, bo przecież Duch „jest w nas sprawcą chcenia i działania”. Wszyscy Go potrzebujemy - zarówno kapłani, jak i świeccy. I to dosłownie na każdym etapie życia. Jednym z podstawowych doświadczeń, które mnie osobiście przynosi Duch Święty jest poczucie wielkiej wewnętrznej wolności i radości z bycia tu, gdzie jestem. To jest ten rodzaj radości, której często nie da się wyrazić słowami i który przychodzi gdzieś z głębokiego wnętrza i towarzyszy również w chwilach trudnych. Wiem też, że gdy gubię osobistą więź z Duchem, gdy ta więź rozluźnia się, nic mi się wtedy nie chce robić, dopadają mnie pustka, kryzys i brak radości. Jeśli mamy w sobie Ducha, przeżywamy zwykłe trudności, ale pomimo to mamy w sobie radość, pokój i cierpliwość, które są Jego owocami. Bez tych darów człowiek jest bardzo marny.

Ludziom, którzy nie umieją odkryć, przyjąć i poprowadzić się Duchowi Świętemu jest dużo trudniej, zwłaszcza w dzisiejszych czasach. Obecnie wcale nie jest trudno znaleźć osoby, które doświadczają wielkiego wewnętrznego cierpienia, bo dosłownie nie wiedzą nawet, jak przeżyć najbliższe godziny. Czują się zagubieni w świecie, w relacjach z bliźnimi, w swoich wyborach i to najlepszy dowód, że bez pomocy Ducha Świętego bardzo trudno poruszać się w życiu, bo będzie to zawsze jakiś rodzaj poruszania się po omacku. Jednym z niezawodnych wymiarów działania Ducha Świętego są sakramenty. Kolejnym jest bez wątpienia życie Słowem Bożym. Także wspólnota jest miejscem działania Ducha Świętego i dobrym miejscem, w którym uczymy się jak rozeznawać Jego natchnienia. To nie koniecznie musi być wspólnota parafialna, ale wystarczy dobra wspólnota rodzinna, jeśli jest wspólnotą modlitwy, otwartości i miłości.

Jest taka piękna i prosta modlitwa, której nauczył Duch Święty błogosławioną s. Marię od Jezusa Ukrzyżowanego, XIX-wieczną mistyczkę żyjącą w Palestynie. Sam bardzo ją lubię i polecam.

Duchu Święty, natchnij mnie,

Miłości Boża, pochłoń mnie,

na właściwą drogę zaprowadź mnie.

Maryjo, Matko, spójrz na mnie,

z Jezusem błogosław mi.

Od wszelkiego złego,

od wszelkiego złudzenia,

od wszelkiego niebezpieczeństwa

zachowaj mnie. Amen.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji