Krzyż
Święto Podwyższenia Krzyża świętego zabiera nas w duchową podróż do Jerozolimy, do tajemnicy Krzyża.
Warto zaobserwować czasem, jakie wrażenia rodzą się w nas, gdy spoglądamy na Krzyż i przybitego do niego Jezusa? Współczucie dla Jego cierpienia, może lęk przed tym, że bycie Jego uczniem warunkuje On gotowością wzięcia swojego krzyża; a może wdzięcznością za tę Ofiarę, która jest przecież darem dla mnie.
Dla nas chrześcijan Krzyż Chrystusa jest i pozostanie zawsze i przede wszystkim znakiem miłości. Św. Andrzej z Krety, wielki miłośnik Krzyża pisał: „Gdyby nie było krzyża, Chrystus nie zostałby ukrzyżowany. Gdyby nie było krzyża, Życie nie zostałoby przybite gwoździami do drzewa. Gdyby nie było Krzyża z boku Jezusa nie wypłynęłaby krew i woda dla oczyszczenia świata, dokument grzechu nie zostałby zniszczony, nie otrzymalibyśmy wolności, nie radowalibyśmy się drzewem życia, raj nie zostałby otwarty.
Jeśliby nie było krzyża, śmierć nie byłaby zwyciężona, piekło nie zostałoby pozbawione swej mocy. Wielką zaiste i cenną rzeczą jest krzyż”.
A zatem tajemnica Krzyża powinna nas przede wszystkim skłaniać do wielkiej wdzięczności i radości. Także tego krzyża, który jest wpisany w jakimś wymiarze w nasze życie i przez to jeszcze ściślej może nas złączyć z Chrystusem.
Święty Paweł napisze dzisiaj w Liście do Filipian o kenozie Chrystusa, o tym, że gotów On był pozbyć się wszystkiego, co przysługiwało Mu jako Bogu, aby stać się nie tylko człowiekiem, ale nade wszystko sługą. Tylko dzięki Jego posłuszeństwu woli Ojca my możemy na nowo stać się dziedzicami życia wiecznego.
To tajemnica, którą trudno było pojąć Nikodemowi – uczonemu w Piśmie, który przychodzi do Jezusa. Niby był blisko Boga – jak sam o nim powie Jezus – ale pewne plany Boże są dlań niepojęte. Jedną z nich jest właśnie tajemnica wywyższenia Jezusa na Krzyżu. Aby mógł to lepiej zrozumieć Chrystus odwołuje się do dobrze znanego Nikodemowi obrazu Izraelitów wędrujących przez pustynię, którzy za grzech i szemranie przeciw Bogu zostali ukarani plagą jadowitych węży, które wielu z nich pozbawiły życia. Dopiero umieszczenie na wysokim palu węża miedzianego i spojrzenie na niego mogło przynieść ocalenie przed śmiercią.
Jeśli chodzi o miłość Boga – nic się nie zmieniło. Także nic się nie zmieniło jeśli chodzi o naszą skłonność do grzechu i narzekania. Jak często nam samym, idącym przez pustynię życia zdarza się narzekać na różnorodne doświadczenia życiowe, czasem zwykłe, prozaiczne, czasem ważniejsze i bardziej dramatyczne. Nie potrafimy w nich dostrzec krzyża wpisanego w nasza codzienność. Nie potrafimy pojąc Bożych dróg, bo one tak bardzo odbiegają od naszego sposobu myślenia. A wystarczy na chwilę zatrzymać się, aby dostrzec jak wiele jest darów, za które nie dziękujemy, bo albo je marnujemy, albo ich w ogóle nie zauważamy.
Tak jak tamto wywyższenie było zapowiedzią wywyższenia Chrystusa, tak ukąszenie węży było synonimem atakowania nas przez szatana. „Ukąszenie” grzechu także wielu przyprawia i dzisiaj o śmierć. W takiej chwili pozostaje jedyna nadzieja i jedyny ratunek jakim jest Krzyż. Nie spuszczajmy z niego wzroku a nie pobłądzimy na życiowych ścieżkach.
Komentarze
Prześlij komentarz