Dotknąć Bożego serca

Było to wieczorem owego pierwszego dnia tygodnia. Tam, gdzie przebywali uczniowie, drzwi były zamknięte z obawy przed Żydami. Jezus wszedł, stanął pośrodku i rzekł do nich: ”Pokój wam!”. A to powiedziawszy, pokazał im ręce i bok. Uradowali się zatem uczniowie, ujrzawszy Pana. (J 20,19-21)

Każda i każdy z nas został w życiu w ten czy w inny sposób zraniony. Gdyby ktoś zapytał, co jest naszym największym zranieniem najprawdopodobniej opowiedzielibyśmy mu jakąś bolesną historię z naszego życia. Zapewne nikomu z nas nie przyszłoby do głowy by na pytanie: „Co jest twoim największym zranieniem?” Odpowiedzieć: Grzech!

I kiedy zatrzymamy się na chwilę refleksji nad tą odpowiedzią, to nie będziemy mieli wątpliwości, że tak właśnie jest. Nie ma większego zranienia w historii człowieka, zarówno tej indywidualnej, jak i zbiorowej niż grzech. Jest to zranienie które dotyka nas zarówno na płaszczyźnie duchowej, psychicznej jak i egzystencjalnej. Zapyta ktoś dlaczego? Odpowiedź jest prosta: Skutki wszystkich, nawet największych zranień jakich człowiek doświadczył kończą się z chwilą jego śmierci. Z wyjątkiem jednego! Grzech jest zranieniem, który swoimi owocami sięga wieczności.

W dzisiejszej Ewangelii widzimy skutki tego zranienia, choć jeszcze mocniej były one widoczne w Wielki Piątek. Lęk apostołów zamkniętych w Wieczerniku, szaleństwo nienawiści Sanhedrynu i żydowskich uczonych w Piśmie, którzy za wszelką cenę próbują zamknąć usta zwiastunom prawdy o zmartwychwstaniu pokazuje jak wielką siłę rażenia ma to jedyne w swoim rodzaju zranienie. Co więcej od czasu grzechu pierworodnego jesteśmy jednocześnie ofiarami i sprawcami zranienia i cierpienia jakie niesie ze sobą grzech.

I dzisiaj pośrodku tego całego dramatu, jaki wraz z grzechem wszedł na świat staje Jezus z prostym przesłaniem: „Pokój wam!” Tak jakby chciał nam powiedzieć: od tej pory nie musicie się już lękać! Pokazując nam swoje rany – rany które są skutkiem grzechu całego świata – staje przed Apostołami i przed nami jako jedyny, który może nas uzdrowić ze skutków tego zranienia, któremu na imię grzech.

Zazwyczaj w ludzkim doświadczeniu jest tak, że my mówimy o swoich ranach chcąc albo kogoś oskarżyć za krzywdę, która nam wyrządził, albo oczekując litości. Tymczasem Chrystus pokazując swoje rany nie oskarża nas, że to my jesteśmy temu winni. Jego rany nie są oskarżeniem dla człowieka.

„W Jego ranach jest nasze uzdrowienie” – prorokował Izajasz już IX wieków wcześniej. Jego rany nie są już źródłem śmierci, ponieważ przez nie śmierć została pokonana.

W dzisiejszej Ewangelii Pan Jezus Zmartwychwstały zaprasza wątpiącego Tomasza Apostoła, aby włożył rękę w Jego przebity bok. Włożyć rękę w bok Jezusa to znaczy dotknąć Jego serca. Z sercem natomiast związane jest w sensie etymologicznym, słowo „miłość” i „miłosierdzie”. W piękny sposób przedstawia to obraz, który Pan Jezus kazał namalować św. siostrze Faustynie. Boże miłosierdzie symbolizują na nim dwa promienie wypływające z serca Pana Jezusa.

Jesteśmy dzisiaj, wraz ze św. Tomaszem Apostołem, zaproszeni, aby dotknąć serca Jezusowego, czyli dotknąć tajemnicy Bożego miłosierdzia. Niedziela Miłosierdzia została wybrana przez Pana Jezusa właśnie po to, abyśmy mieli odwagę duchowo wraz z Tomaszem włożyć rękę w bok Jezusa, dotknąć Jego serca i powierzyć się całkowicie Jego miłosierdziu. Tylko wtedy, gdy zawierzymy się Temu Sercu bez reszty będziemy mogli doświadczyć bezgranicznej miłości Pana Boga, miłości niczym niezasłużonej, ale też miłości, która kocha nas takich, jakimi jesteśmy; miłości, której na przeszkodzie nie mogą stanąć nasze słabości i grzechy, a nawet śmierć, gdyż jest to miłość, która ma swe źródło w przebitym boku Chrystusa – Baranka zmartwychwstałego. Jest to miłość, która pokonała nasze słabości, grzech i śmierć.

Dotykając serca Pana Jezusa, dotykamy istoty samego Boga, a jest nią Miłość miłosierna.

Niedziela Miłosierdzia Bożego zaprasza nas do tego, abyśmy w tę Miłość uwierzyli, abyśmy tej Miłości się powierzyli i abyśmy tej Miłości pozwolili się przeniknąć. A wówczas zdanie: „Bóg jest miłością; kto trwa w miłości, trwa w Bogu, a Bóg trwa w nim” będzie nie tylko czymś zasłyszanym, ale stanie się doświadczeniem naszego życia. Stanie się prawdą, która przemieni nasze życie i uczyni z nas świadków i apostołów Bożego Miłosierdzia. O to proszę dzisiaj dla siebie i dla Was. Amen

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji