Głos wołającego na pustyni

 Początek Ewangelii Jezusa Chrystusa, Syna Bożego.

Jak jest napisane u proroka Izajasza: «oto Ja posyłam wysłańca mego przed Tobą; on przygotuje drogę Twoją. Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie dla Niego ścieżki», wystąpił Jan Chrzciciel na pustyni i głosił chrzest nawrócenia na odpuszczenie grzechów. Ciągnęła do niego cała judzka kraina oraz wszyscy mieszkańcy Jerozolimy i przyjmowali od niego chrzest w rzece Jordan, wyznając swoje grzechy.

Jan nosił odzienie z sierści wielbłądziej i pas skórzany około bioder, a żywił się szarańczą i miodem leśnym. i tak głosił: «idzie za mną mocniejszy ode mnie, a ja nie jestem godzien, aby schyliwszy się, rozwiązać rzemyk u Jego sandałów. Ja chrzciłem was wodą, on zaś chrzcić was będzie Duchem Świętym». (Mk 1, 1-8)

Ewangelia zabiera nas dzisiaj na pustynię. Pustynia w biblii to miejsce, na którym nie spoczęło Boże błogosławieństwo, roślinność jest skąpa, zamieszkanie prawie niemożliwe (Iz 6, 11). Kojarzona jest także w tradycji judaistycznej z miejscem na którym mieszkają demony. Dlatego jak mówi Księga Kapłańska to właśnie tam wypędzano kozła obarczonego grzechami, po dokonaniu ofiary przebłagania (Kpł 16, 7).

Ale pustynia w języku Biblii ma też inne znaczenia: jest miejscem oczyszczenia, duchowego zmagania i dojrzewania w wierze. Dlatego właśnie drogą przez pustynię Bóg prowadził Izraelitów do Ziemi Obiecanej. Używając pustyni za tło swojego przepowiadania Izajasz nawołuje Izraelitów do nawrócenia i przygotowania drogi dla Pana –co stanie się myślą przewodnią czasu Adwentu. Również pustynię wybiera Jezus, jako miejsce przygotowania do swojej misji i pierwszego starcia z szatanem.

Potem – począwszy od pierwszych wieków chrześcijaństwa – dla wielu pustynia staje się czasem odejścia od rutyny, duchowej przemiany, radykalnego oczyszczania motywacji pójścia za Chrystusem a przy okazji zmierzenia się z własną słabością i niewiernością. To właśnie dlatego tak chętnie odwołujemy się do przykładów i nauczania Ojców Pustyni będących dla nas wielkimi świadkami tego, jak być wiernymi duchowi Ewangelii.

Oczywiście nie każdy z nas może wybrać się – poza wypadem turystycznym – na pustynię. Ale na szczęście dla nas – jak mówi jeden ze współczesnych pustelników  Karol de Foucauld – „pustynia nie musi oznaczać nieobecności ludzi, lecz obecność Boga”.

I w tym sensie obraz pustyni interesuje nas jako ważny dla czasu Adwentu. Jan Chrzciciel także nie po to wychodzi na pustynię, aby na niej zamieszkać, lecz aby wzywać do nawrócenia.

„Głos wołającego na pustyni: Przygotujcie drogę Panu, prostujcie ścieżki dla Niego”. Żydom pustynia kojarzyła się jednoznacznie z najważniejszym wydarzeniem w historii narodu wybranego – z wyjściem z Egiptu (będącego symbolem niewoli) i wędrówką do Ziemi Obiecanej. Jak doskonale pamiętamy, pustynia okazała się dla Żydów miejscem zmagania z niewiernością, z grzechem, z brakiem zaufania... Pan Bóg jednak przeprowadził swój lud przez pustynię po to, aby okazać mu swoje miłosierdzie, jak również po to, aby przekonać ich, że im bardziej człowiek opiera się na Bogu niż na własnych siłach i pomysłach, tym bardziej może doświadczyć tego, że Bóg jest w stanie przeprowadzić go przez każdą sytuację i wydobyć dobro z tego, co po ludzku wydaje się sytuacją beznadziejną.

I w tym sensie dobrze byłoby, gdyby czas adwentu podarowany nam przez Kościół był również czasem pustyni, aby stał się również dla nas okazją do odejścia od rutyny, przemyślenia i oczyszczenia naszej motywacji do pójścia za Chrystusem, zmierzenia się z naszymi słabościami…

Św. Jan Chrzciciel wzywa dziś każdego z nas do wyjścia na pustynię. Chociaż rozumiemy ją w sensie duchowym, to podobnie jak Żydzi, mamy się tam udać, aby przekonać się o naszej niewierności, grzechu i braku nadziei.

Jednakże jesteśmy zaproszeni na pustynię przede wszystkim po to, aby zostać obdarowani Bożym miłosierdziem.

Warto może sobie uświadomić, że gdy przed świętami po dłuższym lub krótszym czasie uklękniemy przy konfesjonale, to nie tylko po, aby wyznać grzechy, ale przede wszystkim, aby po raz kolejny przekonać się o Bożej miłości do nas. Sakrament pojednania jest bowiem obustronnym wyznaniem miłości przez Boga i człowieka!

Oczywiście, podobnie jak Żydzi Janowi, tak i my wyznamy Panu Jezusowi nasze grzechy i będziemy próbowali się nawrócić.

Nie łudźmy się jednak, że uda nam się przygotować we właściwy sposób drogę dla Pana. To nie jest tak, że my się nawracamy i przestajemy grzeszyć, a wtedy Pan Bóg zaczyna nas kochać i wchodzi na drogę pięknie przygotowaną dla Niego w naszych sercach.

Jest dokładnie na odwrót: Bóg nas kocha, mimo że nasze drogi są nadal pokręcone a nasze serca niekoniecznie gotowe na Jego przyjście.

A jednak Jezus przychodzi do nas pomimo tego i dopiero Jego miłość potrafi sprawić, że nasze serca się przemieniają!

Prorok Izajasz mówi, że mamy budować drogę dla Pana na pustyni.

Pustynia jest symbolem jeszcze czegoś: naszej bezradności. Nie lubimy być bezradni, wolimy sytuacje, gdy potrafimy radzić sobie w naszym życiu. Jednak paradoksalnie w życiu duchowym nasza słabość i bezsilność mają szansę stać się przestrzenią doświadczenia Bożej mocy i łaski.

Dopiero gdy zgodzimy się na to, że nasze życie ma nie tylko jasne strony i gdy zaakceptujemy na własną bezradność, grzeszność i pogubienie; gdy przestaniemy polegać na sobie i swojej wyimaginowanej doskonałości; gdy otworzymy się całkowicie bezgranicznie i bezwarunkowo na Boże miłosierdzie, Pan Bóg będzie mógł wreszcie działać w naszych sercach, obdarować nas swoim miłosierdziem i wyprostować drogi naszego życia.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji