Wakacje z medytacją

Wakacje to taki czas, w którym jest szansa odkrywania nowych miejsc do medytacji. Ja trochę tak jak Merton ciągle szukam swojego miejsca. Te wakacje przyniosły w tej materii nowe doświadczenie. Będąc na Chorwacji znalazłem urocze miejsce do praktykowania medytacji. Jest nim urocza wysepka znajdująca się nieopodal kościoła Matki Bożej na Skale, gdzie mieszka ksiądz proboszcz parafii.
Na pocieszenie dodam, że wpuszczają tam tylko księży i to za zgoda miejscowego proboszcza. Niemniej zachęcam do poszukiwania swoich miejsc. A to wspomniana wysepka.


W tym miejscu chciałbym - jak obiecywałem - oddać głos prawdziwym nauczycielom medytacji. Wśród nich poczesne miejsce zajmuje o. Bede Griffiths, który chce nam dzisiaj powiedzieć o roli ciała i mantry w medytacji.
"Ważnym jest, abyśmy ciągle mieli przed oczyma fakt, że modlitwa i medytacja angażują całego człowieka. Modlimy się ciałem, duszą i duchem. Nie wiem, czy wystarczająco jasno rozróżniłem między sobą te trzy odrębności stanowiące nas jako osobę. Mamy ciało, organizm fizyczny, który jednoczy nas ze wszystkimi organizmami wszechświata. Mamy duszę, psyche, która zawiera w sobie zmysły, uczucia, imaginacje, rozum i wolę. Centrum psyche jest ego, tzn. to co „czyni moje Ja”. Dusza jest bardzo ograniczona. Ale poza nią jest duch, który jest miejscem samo-przekraczania-się. W tym punkcie ciało i dusza transcendują [wykraczają] poza ludzkie ograniczenia otwierają się na to co nieskończone, wieczne i boskie. Powtarzanie mantry jest metodą na skupienie wszystkich naszych władz w tym subtelnym miejscu. Dotyczy to również naszej seksualności, którą zwykliśmy w chrześcijaństwie zostawiać poza obszarem duchowości. Jest ona jednak częścią naszej natury i nie da się jej wyeliminować. Albo damy jej możliwość wyrażenia się w naturalny sposób, albo trzeba ją przemienić. Energia seksualna może być w modlitwie skierowana ku Bogu i stać się wysoce pozytywną siłą. W medytacji wschodniej energia ta jest transformowana w siłę duchową.

W tradycjach Wschodu, wszystkie metody medytacji dążą do centrum. To, co się tam dzieje, zależy już od osobistej wiary i tradycji.
Dla chrześcijanina jest to miejsce spotkania z Bogiem poprzez miłość Ducha Świętego.
Jest to miłość Ducha Świętego wlana w nasze serca, za przyczyną, której stajemy twarzą w twarz z Bogiem: „A nadzieja zawieść nie może, ponieważ miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany” (Rz 5, 5).

Innymi słowy, modlimy się ciałem, duszą i duchem. Widać to wyraźnie w Brewiarzu i podczas Mszy świętej. Znaki w liturgii, pokłony, klękanie, wszystko to odgrywa wielką role w modlitwie. W tradycji kościoła prawosławnego i kościoła syryjskiego w Indiach, do którego kiedyś uczęszczałem, leżenie krzyżem było ważną częścią oddawania czci Bogu. Każdego dnia w czasie Wielkiego Postu kładliśmy się krzyżem po 40 razy dziennie. Naszym ciałem wielbimy też Boga, gdy używamy słów, jeszcze więcej, gdy śpiewamy.

W modlitwie kontemplacyjnej aktywność ciała jest ograniczona do minimum, ale i wtedy występuje w nim inny ruch - oddychamy. Wszystkie tradycje Wschodu kładą bardzo duży nacisk na oddech. Medytacja Zen skupia się na oddechu z brzucha, wdech i wydech. Ojciec Jon Main nie przywiązywał dużej wagi do oddechu, oprócz tego, że zalecał „byśmy nie przestawali oddychać”. Ojciec Laurence Freeman mówił mi, że bierze oddech pod uwagę, choć niewiele o tym pisze w swych naukach medytacji. Dla wielu ludzi zgranie rytmu oddechu z wypowiadaniem mantry jest bardzo istotnym środkiem do wprowadzenia ciała w serce modlitwy. Osobiście zawsze jestem świadom mego oddechu, sprowadzam go od mej głowy, poprzez serce i niższe części ciała aż do podstawy stóp.

Innym ważnym elementem modlitwy ciała jest według niektórych wyprostowana postawa siedząca. Oczywiście widać to szczególnie wyraźnie w hinduskiej tradycji jogi – doskonale wyprostowany kręgosłup i całkowity bezruch. Zasadą pryncypialną jest, by żadna z technik nie stała na przeszkodzie wolności przepływu Ducha. Stąd nie należy zapominać o relaksacji. Ciało i umysł musza być rozluźnione, tak by nasz duch był otwarty i chłonny na Ducha Świętego. Jogini twierdzą, że pozycja ciała powinna być „wyluzowana”, ale też jednocześnie solidna. Ja na przykład najchętniej medytuję w postawie półleżącej.

Musimy nauczyć się jakiejś techniki medytacji, ale nie wolno pomylić metody z celem. Dotyczy to też powtarzania mantry. Ojciec John nalegał na wytrwaniu przy mantrze podczas całego czasu medytacji. Jeżeli zatrzyma się ona naturalnie, to dobrze, ale w żadnym przypadku nie należy czynić tego świadomie. Medytacja mantrą jest procesem dochodzenia do tego punktu w nas, gdzie wszystkie właściwości duszy penetrowane są przez światło prawdy. Tam duch człowieczy spotyka się z Duchem Boga. Jak pisze św. Paweł: „Sam Duch wspiera swym świadectwem naszego ducha, że jesteśmy dziećmi Bożymi.” (Rz 8,16). W tym miejscu ego jest przekroczone i otwieramy się na Ducha Świętego. Warto zauważyć, że Nowy Testament używa słowa „duch” zarówno w wymiarach ludzkich jak i Boskich. Bo jest to punkt, gdzie oba te wymiary się spotykają. Duch jest tym, co św. Franciszek Salezy nazwał „misternym punktem duszy”.

Zadaniem mantry jest zjednoczyć w tym punkcie całą osobę, jej ciało, ducha i duszę z Duchem Boga".

Dziękujemy Ojcu bardzo!


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa