Budowla, która wyrasta z kontemplacji...
Trochę smucą ale i wlewają trochę nadziei słowa Mertona:
Większość chrześcijan nie stanie się już tu na ziemi ludźmi oddanymi czystej kontemplacji. Jednak Chrystus obiecał, że wszystkie Trzy Osoby Boskie objawią się tym wszystkim, którzy Go kochają. Wielu chrześcijan służy Bogu w życiu czynnym z wielką prawością duszy i z całkowitym oddaniem samego siebie. Potrafią znaleźć Boga przez oddanie się Jemu w pełnej poświęcenia działalności i żyć przez cały dzień w Jego obecności. Żyją i pracują niejako w Jego towarzystwie. Czują, że On jest w nich i doznają głębokiej, pokojem wypełnionej radości z przebywania z Nim. Cieszą się czymś w rodzaju kontemplacji utajonej.
Czy naprawdę współczesny świat tak dalece odszedł od doświadczenia kontemplacji, że większość chrześcijan nie ma szans stać się kontemplatykami w dosłownym tego słowa znaczeniu? Czy jest to problem, który dotyczy tylko chrześcijan czy też przedstawicieli innych religii? A może to znak, że my - chrześcijanie rozminęliśmy się z tym, co powinno być pewnym fundamentem naszego życia a mianowicie z wsłuchiwaniem się w Boga. Już niejednokrotnie o tym pisałem, ale domeną naszych czasów jest raczej zagadywanie, żeby nie powiedzieć zagłuszanie Boga w życiu, w liturgii, w modlitwie. Może boimy się, że usłyszymy z Bożych ust, to co nie jest po naszej myśli, co nie jest zgodne z wizją naszego życia, którą sami sobie stworzyliśmy. Kontemplatyk, to człowiek, który najpierw słucha Boga, ale na tym nie poprzestaje. On z tego, co usłyszał nie tylko umysłem, ale i sercem wyprowadza swoje życie i swoje codzienne decyzje. Czyż nie o tym faktycznie mówi Chrystus w dzisiejszej Ewangelii [por. Mt 7,21.24-27], gdy przypomina, że nie jest obojętne na jakim fundamencie budujemy gmach naszego życia... Dlatego mówienie Panie, Panie nie wystarcza. tak jak nie wystarcza mówienie jestem człowiekiem wierzącym, jestem chrześcijaninem, bo to jedynie fasada owego gmachu naszego życia. Chrystusowi chodzi o to, co kryje się w środku i na czym to wszystko się opiera. Od tego bowiem zależy, czy gmach naszego życia przetrwa nie tylko życiowe nawałnice, ale też czy przetrwa na życie wieczne.
Czy wzrastająca wśród wielu osób popularność medytacji jest dziś przejawem tęsknoty za prawdziwym duchem kontemplacji, z którego powinno wyrastać życie chrześcijanina, zgodnie z zasadą, że prawdziwi czciciele oddają cześć Bogu w duchu i w prawdzie, czy też potwierdzeniem zasady, że przestajemy już być do niej zdolni.
Dzisiejsze słowo, to z adwentowego Izajasza i z Mateusza, mówią o zasadach konstrukcyjnych, nawiązując do idei budowania. Na zdrowy rozum, najważniejsza zasada budowania opiera się o posiadanie dobrego projektu. Projekt, pośród wielu innych ważnych rzeczy, uwzględnić musi kwestię fundamentu. Założenie fundamentu na ruchomym podłożu (piasek), nie gwarantuje stabilności konstrukcji.
Jeżeli życie ludzkie można nazwać budową Domu, to należy także uwzględnić projekt a w projekcie fundament. Projekt życia - zróżnicowany względem indywidualnych możliwości i aspiracji - wyczytać można z Objawienia (Biblia). Na istotę fundamentu wskazuje Chrystus - słuchać Słowa i wypełniać je.
Może warto poświęcić dzisiaj w tym kolejnym dniu Adwentu chwilę na analizę treści swojego życia – ile w moim życiu idei wyrasta z Ewangelii, a ile na przykład z papki medialnej (czyli z codziennego zapatrzenia i zasłuchania w TV), ile z obiegowych opinii środowiska (czyli inaczej mówić ulubionych ploteczek), ile z własnych, głębokich przemyśleń (jeśli znajduję na nie jeszcze czas i nie pozwoliłem, by myśleli za mnie inni).
To wszystko o czym tu mówimy to właśnie kwestia projektu. Tyle, że to projekt czegoś najważniejszego – mojego życia!
Dalej spróbuj znaleźć w swoim życiorysie decyzje wynikające z wprowadzania Słowa Bożego w życie, czyli uczynienia zeń fundamentu tychże decyzji.
Te dwa kierunki refleksji pomogą zrozumieć na ile projekt i fundament, na którym opierasz swoje życie odpowiadają Bożym zamierzeniom.
Liturgia słowa z dzisiejszego dnia wskazuje także na mistyczną obecność Boga w tym Domu, jakim jest życie człowieka. On jako środek ocalenia sprawił mury i przedmurza... Jahwe jest wiekuistą Skałą... W konkretną konstrukcję swojego życiorysu wnosimy nie tylko cegły swojego doświadczenia, cegły nabyte od życiowych autorytetów, ale możemy również wbudować wprost Boże materiały - ufność (wobec życia, ludzi, przyszłości), pokój (jako dążenie do irenii, harmonii relacji ze światem i ludźmi), nadzieję ( na wieczność, która jest gwarantem sensu zaangażowań i działań) oraz wierność (zdolność trwania mimo przeciwności). Tak podpowiada adwentowy Izajasz.
Wszyscy trudzimy się wokół Domu, jakim jest nasze życie. Dziś jest dzień przeglądu kondycji tej konstrukcji, czas restrukturyzacji projektu, przeglądu stanu fundamentów. Od tego co odkryję i co z tym odkryciem zrobię zależy jak długo ten dom postoi i czy zdoła oprzeć się życiowym zawieruchom.
Komentarze
Prześlij komentarz