Wolność jest w nas

Dzisiejsza liturgia słowa skłania nas by zatrzymać się na chwilę nad zagadnieniem wolności człowieka. Chyba o niczym tak często nie dyskutuje się we współczesnym świecie, jak właśnie o wolności. Jest to tak bardzo popularny temat, iż Ojciec święty Benedykt XVI mówi nawet, że „Ludzkie problemy najszerzej dyskutowane (…) we współczesnej refleksji moralnej sprowadzają się wszystkie do kwestii wolności człowieka”. A jeden ze współczesnych znanych filozofów dodaje, że: „O wolności człowieka tak bardzo często się dziś dyskutuje, iż nawet możemy podejrzewać, że tak naprawdę człowiek współczesny nie czuje się zbyt wolny”.

Prawie dwa tysiące lat temu na terenie Cesarstwa Rzymskiego żył znany filozof Epiktet, który był niewolnikiem. Zresztą jego imię znaczyło właśnie tyle, co „kupiony”. Jego nauki jednak dowodzą, że człowiek, który się czuje wolnym w swoim wnętrzu, nawet gdyby nosił kajdany, jest w istocie wolnym. Mimo iż był niewolnikiem w swoim myśleniu był człowiekiem całkowicie niezależnym i autentycznie wolnym. Słuchającym go ludziom bardzo często powtarzał: „jesteś wolny, jeżeli tylko tego zapragniesz”. Pouczał on ludzi, że przyczyn swoich niepowodzeń czy zniewoleń powinni szukać nie na zewnątrz – co często staramy się czynić – ale w sobie samych.

To niezwykłe, jak wiele z tego czego nauczał Epiktet współgrało z nauką na temat wolności wewnętrznej, którą głosił w tym samym czasie i na terenie tego samego Cesarstwa Rzymskiego w mało poważanej wówczas prowincji, jaka była Palestyna Jezus Chrystus. On sam u progu swojej działalności, którą przywołuje dzisiejsza Ewangelia wypowiada bardzo wymowne słowa: „Duch Pański (…) posłał Mnie (…) abym więźniom głosił wolność.” (Łk 4, 18). Więzień w ujęciou Chrystusa to nie przede wszystkim ten, kto z takich lub innych powodów znalazł się w więzieniu, gdyż jak pokazuje historia więzienie wcale nie musi być największą niewolą człowieka. Chrystus, będąc Bogiem i mając dużo głębsze wejrzenie w naturę człowieka miał świadomość, że największym zniewoleniem, w jakie może popaść człowiek jest grzech. I co więcej w przeciwieństwie do wspomnianego Epikleta, który kazał szukać sposobów wyzwolenia z tego, co nas zniewala w sobie samym, Chrystus dobrze wiedział, że grzech jest takim rodzajem niewoli, z której człowiek o własnych siłach nie jest w stanie się wyzwolić. To właśnie On, jako wcielony Bóg przyszedł wyzwolić nas z grzechu, przynosząc tym samym prawdziwą wolność człowiekowi, co deklaruje już na początku swojego nauczania.

Ewangelia św. Jana przywołuje bardzo wymowne słowa Chrystusa: „Jeżeli będziecie trwać w nauce mojej, poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli” (J 8, 32). Wystarczy tylko tyle i aż tyle, aby być prawdziwie wolnym. Ale Bóg nikogo nie czyni wolnym na siłę. On pragnie naszej wolności, gdyż wie, że nasze człowieczeństwo i powołanie możemy w pełni rozwijać tylko w wolności. Lecz, aby owa prawdziwa wewnętrzna wolność stała się faktem człowiek sam musi chcieć wejść na tę drogę, musi zrezygnować ze zgody na to, by być niewolnikiem tego, czemu uległ. Chrystus znając kondycję człowieka nie mówi nigdzie, że to jest łatwe, ale zawsze podnosi na duchu przypominając, każdemu, komu może brak wiary w to, że może się uwolnić od tego, co go zniewala: „Wystarczy ci Mojej łaski” (2 Kor 12,9).

Bardzo budujące i motywujące do tego by nigdy się nie poddawać jest to, że możemy wzrastać w osobistej godności, na którą składa się również wolność wewnętrzna i że nie musimy już po omacku szukać drogi do tej wolności, bo została ona nam dana, wręcz ofiarowana. Ale jak mawiał błogosławiony Jan Paweł II ta wolność została człowiekowi także zadana a zatem wymaga także jego trudu i zaangażowania, gdyż żadna wielka wartość nie przychodzi łatwo. Wolność to słowo-klucz do nauki i filozofii Jana Pawła II. Zdaniem błogosławionego papieża wolność człowieka trzeba rozpatrywać zawsze w świetle relacji z Bogiem i bliźnimi. Dzisiaj niestety próbuję się ją z tego kontekstu często wyrwać, co grozi poważnym zagubieniem człowieka, bo dzisiaj wiele wyborów, które usprawiedliwia się pojęciem wolności są wyborami, które dokonuje się przeciwko wierze (także ludziom wierzącym, których próbuje się zepchnąć do narożnika, aby nie przeszkadzali tym, co głoszą w realizowaniu niczym nieograniczonej wolności, której hołduje współczesny świat) i przeciwko prawu ustanowionemu przez Boga. Przywołajmy w tym miejscu słynne słowa Jana Pawła II wypowiedziane przez niego i w czasie gdy przybywał do Polski jako pielgrzym i także zawarte w jednej z jego encyklik Redemptor hominis:
To prawda, ład wolności buduje się w trudzie. Prawdziwa wolność zawsze kosztuje! Każdy z nas musi ciągle od nowa ten trud podejmować. I tu rodzi się następne pytanie: Czy człowiek może ów ład wolności zbudować sam, bez Chrystusa czy nawet wbrew Chrystusowi? Pytanie niezwykle dramatyczne, ale jakże aktualne w kontekście społecznym przesyconym koncepcjami demokracji inspirowanej ideologią liberalną! Usiłuje się bowiem dzisiaj wmówić człowiekowi i całym społeczeństwom, iż Bóg jest przeszkodą na drodze do pełnej wolności, że Kościół jest wrogiem wolności, że wolności nie rozumie, że się jej lęka. Jest tutaj jakieś niesłychane pomylenie pojęć. Kościół bowiem nie przestaje być w świecie głosicielem ewangelii wolności! To jest jego misja. „Ku wolności wyswobodził nas Chrystus”! Dlatego chrześcijanin nie lęka się wolności, przed wolnością nie ucieka! Podejmuje ją w sposób twórczy i odpowiedzialny, jako zadanie swojego życia. Bo wolność nam dana jest przez Boga, jest nam nie tylko przez Boga dana, jest nam także zadana! Ona jest naszym powołaniem: „Wy, bracia – pisze Apostoł – powołani zostaliście do wolności”.

„Do wolności „trzeba wychowywać, gdyż inaczej wolność może się przerodzić w swawolę, w niewolę pychy i egoizmu”. Na przeciwległym biegunie wolności jest Zniewolenie”
– przypominał papież i przestrzegał, że różne są dziś rodzaje zniewolenia, którym przyszywa się etykietę wolności, a które można dostrzec i ustrzec się przed nimi jedynie w świetle Chrystusowej prawdy. Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności (Ga 5,13). Te słowa wprowadzają nas w pasjonujący, ale równocześnie niezmiernie trudny świat ludzkiej wolności. Bóg stworzył człowieka wolnym. Powierzył mu dar wolności i za ten dar człowiek powinien być tak bardzo odpowiedzialny.

W darze wolności zawarty jest znak szczególnego zaufania i miłości ze strony Boga. Wolność stała się miarą wielkości człowieka wśród stworzeń, jego powołaniem, równocześnie przyczyną jego dramatu. Człowiek bowiem przez grzech nadużył tego daru. Skierował swą wolność przeciwko Bogu, a w konsekwencji przeciwko sobie. Zapomniał, że to właśnie Bóg, Jego wola, Jego przykazania są ostateczną gwarancją wolności. Stał się w ten sposób niewolnikiem grzechu. Wszystkie inne niewole człowieka mają charakter wtórny względem tego zniewolenia podstawowego, jakim jest grzech. I oto Bóg posyła swego Syna Jednorodzonego, by człowieka zniewolonego grzechem wyzwolił. Ku wolności wyswobodził was Chrystus (Ga 5,13). Wolność jawi się jako dar i jako powołanie – a dzisiaj często także jako wyzwanie. Spór o ludzką wolność, o jej kształt, nabrał w naszych czasach szczególnie dramatycznego charakteru. Dzisiaj bronić człowieka, znaczy bronić autentycznego rozumienia jego wolności – rozumienia ewangelicznego. Apostoł ostrzega: Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału (Ga 5,13). Poszerzył się bowiem dzisiaj niezmiernie zakres nadużyć wolności, co prowadzi do nowych form zniewolenia – tym niebezpieczniejszych, że ukrytych pod pozorami wolności. Oto paradoks, oto głęboki dramat naszych czasów: w imię wolności – zniewolenie. Jaka jest więc droga wyjścia? Jak dzisiaj obronić dar wolności? Jak we współczesnym świecie być naprawdę wolnym – tą wolnością, którą ofiarował nam Chrystus? Święty Paweł odpowiada na to pytanie jeszcze w tym samym wersecie listu do Galatów: Miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie! Oto droga do prawdziwej wolności: postawa służby i miłość wzajemna. Człowiek w pełni odnajduje siebie jako istota wolna tylko poprzez bezinteresowny dar z siebie samego dla Boga i dla swego bliźniego. I można powiedzieć za Chrystusem, że nikt nie osiąga większej wolności wewnętrznej niż ten, kto życie swoje oddaje… (J 15,13). I nie zawsze chodzi o to, aby to oddanie życia polegało na śmierci za kogoś, ale bardziej o to, aby to oddanie życia polegało na oddaniu go w duchu służby dla kogoś, gdyż wówczas także dokonuje się w nas obumarcie, nieraz najtrudniejsze, gdyż jest to obumarcie dla swojego „ja” i dla egoizmu, który dzisiaj tak bardzo zamyka nas na drugiego i na prawdziwe rozumienie i przeżywanie miłości będącej fundamentem naszego szczęścia i naszej jedności.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji