Doświadczenie pustyni

Czas kolejnych rekolekcji dobiegł końca. To zawsze święty czas. Jakie owoce przyniósł? Nie sposób obiektywnie odpowiedzieć na to pytanie. Po pierwsze dlatego, że są one bardzo indywidualne, po drugie dlatego, że zależą od naszej otwartości na to, co Pan Bóg chce nam powiedzieć a po trzecie dlatego, że te owoce objawiają się niejednokrotnie po długim czasie a bywa i tak, że zostaną przez nas niedostrzeżone  i niedocenione, jak wcale nie rzadko bywa z darami, jakie otrzymujemy od Pana Boga.

Dla mnie jednak owoce tych rekolekcji objawiły się już na samym początku. O jednych już pisałem w poniedziałek, na starcie. Kolejnym namacalnym owocem była wielka otwartość tych, do których miałem szczęście mówić. I wreszcie jeden z najistotniejszych owoców – siła modlitwy. Kiedy głosi się rekolekcje dla wspólnoty zakonnej, wówczas można w sposób namacalny  moc modlitwy. Można powiedzieć wręcz i bez przesady, że czuje się, jak ona niesie człowieka…

Dla mnie jednak rekolekcje to zawsze dar pewnej duchowej pustyni. Różnie przeżywanej ze względu na czas, miejsce i okoliczności, ale zawsze bardzo twórczej w duchowym znaczeniu. I o tym chciałem dzisiaj napisać, także w odpowiedzi na prośby niektórych z Was.

Myśląc pustynia mam na myśli przede wszystkim pewne istotne dla mnie doświadczenie duchowe., które jest miejscem odkrywania w sposób bardziej intensywny obecności Boga i otwartości na Jego działanie. Nie umniejsza to w żadnym razie łask, które otrzymujemy w innych okolicznościach, wręcz przeciwnie, wyostrza zdolność ich dostrzegania.

Myśląc „pustynia” mam na myśli pewien rodzaj oderwania, odosobnienia.  Jest to doświadczenie, które bardzo mocno przemawia do mnie od ponad dwudziestu lat, kiedy to dane mi było po raz pierwszy przeżywać jedne z wielu rekolekcji.  Prowadził je przedstawiciel wspólnoty Małych Braci Jezusa, zgromadzenie powołanego w niezwykłych dosyć okolicznościach przez Karola de Foucauld. Można powiedzieć, że doświadczenie pustyni jest im szczególnie bliskie, bo określając to w lapidarnym skrócie na jego gruncie wyrosła ich reguła zakonna. 
Od tego czasu doświadczenie pustyni, jako miejsca przebywania sam na sam z Bogiem jest tym, o które staram się nieustannie troszczyć.
Wspomniałem o odosobnieniu, jako warunku doświadczenia daru pustyni, ale bynajmniej nie oznacza to, że w miejscu takim musimy być zupełnie sami, gdyż jak przekonuje inny mały brat i znany chrześcijański pisarz Carlo Carretto: „Pustynia nie oznacza nieobecności ludzi. Oznacza obecność Boga”.
Dla mnie doświadczenie pustyni to po prostu okazja do zostawienia na pewien czas wszystkiego za drzwiami „pustelni”, choć nie zawsze takie oderwanie przychodzi łatwo. A powodem jej przeżycia jest pragnienie bardziej intensywnego trwania przed Bogiem, gdzie nic poza Nim nie jest ważne. Jest to w związku z tym przede wszystkim czas wsłuchiwania się w Boga.

Jak wspomniałem staram się co jakiś czas walczyć o to doświadczenie pustyni od blisko dwudziestu lat. Raz udaje się zarezerwować na to przeżycie jeden dzień w miesiącu, raz dwa lub trzy dni. Ale nie czas jest tutaj najistotniejszy, lecz sposób jego przeżywania.  W świecie ciągłego zabiegania i intensywności naszych przeżyć czymś nieodzownym dla naszego ducha wydaje się konieczność zatrzymania przy tym, co dla człowieka wiary najważniejsze.  Jest to dobry czas, by przyjrzeć się naszej hierarchii wartości i temu czy Bóg jest w nim rzeczywiście na pierwszym miejscu, po to by uświadomić sobie o co w tym wszystkim naprawdę chodzi. Jest to dobry czas by wrócić do Źródła, z którego zrodziło się nasze życie, powołanie i z którego każdego dnia ja – chrześcijanin mam czerpać swoją moc, skoro mam być alter Christus.  Dla mnie czas pustyni to taki swoisty czas „ładowania duchowych akumulatorów”, ale także uczenie się spoglądania na wiele spraw z dystansem i dostrzeżenie, że nawet jeśli na jakiś czas zostawiamy coś po to, by poprzebywać z Bogiem nic się nie zawali. Jest to doświadczenie, które doskonale oczyszcza nasze intencje dotyczące codziennego działania i wyostrza sposób patrzenia na zwykłe codzienne sprawy, w których każdego dnia objawia się Tajemnica obecności Boga i Jego działania.

Dlatego, jeśli jesteś w stanie zawalczyć o taki czas bycia sam na sam z Bogiem, czas kiedy nie musisz się spieszyć, kiedy możesz wyłączyć komórkę, komputer, nie spoglądać w terminarz i cieszyć się chwilą, w której jak ewangeliczna Maria możesz spokojnie usiąść u stóp Pana i chłonąć Jego obecność, Jego słowo i Jego miłość to serdecznie polecam a  doświadczysz szybko, że jest to czas szczególnego objawienia się mocy Bożej.

Na koniec niech mi będzie wolno przywołać tekst jednego ze świadków doświadczenia pustyni i jej owoców oraz wielkich współczesnych jej piewców: Myślę, że w tych prostych słowach można znaleźć sedno tego, czym jest doświadczenie pustyni i jak bardzo może ono być potrzebne nam – ludziom tak bardzo często pozostających w niewoli czasu i tempa życia a przy okazji jak łatwo można je odkryć w pobliżu siebie.

Gdy słyszysz, że mówi się o pustyni, radzę ci: nie szukaj jej na mapie.
Nie marz o nieosiągalnej pustyni.
Nie fantazjuj na jej temat.
Nie. Dla spotkania z Bogiem nie istnieje pustynia pod ochroną, niezakłócana.
Istnieje wola pustyni, mocne zobowiązanie do samotności, upór oczekiwania, zdolność do znoszenia wszelkich opóźnień, gorące poszukiwanie spraw wewnętrznych, pragnienie autentyczności.
Przestrzeń dla zbudowania pustyni musisz uzyskać tam, gdzie się znajdujesz, gdzie pracujesz, gdzie żyjesz, kochasz, trudzisz się. Właśnie z takim rozkładem godzin, z takimi obowiązkami, z taką odpowiedzialnością.
Musisz wydrzeć przestrzeń hałasowi, roztargnieniom, sprawom nie cierpiącym zwłoki, żądaniom rynku.
Pustynia nie zostaje ci dana jako meta czy dywan dla modlitwy. Musisz ją sobie zapewnić, odbierać w każdej chwili.
Każda chwila może zawierać łaskę pustyni. Ale ze swej strony musisz zbuntować się przeciwko zniewoleniu przez zegarek, musisz wędrować z dala od rynku, sprzeciwiać się powierzchowności, zejść ze sceny, nie wdawać się w gadaninę, musisz lękać się pustki.
W zatłoczonym autobusie, stojąc w kolejce przed wjazdem na autostradę albo okienkiem w jakimś urzędzie, czekając na metro, w chaosie ruchu miejskiego albo też w domu, gdy telewizor sąsiada nie daje ci spokoju, a nad głową wybucha hałas wywołany przez dzieci z drugiego piętra, gdy na ulicy szaleje gromada motocykli, bo ktoś pomylił numer... Otóż uważaj: takie właśnie, a nie inne są realne warunki dla zaistnienia twojej pustyni.
Nie uciekaj. Nie denerwuj się. Nie przesuwaj na jutro.
Uklęknij.
Pogrąż się w tej zakłócanej samotności.
Pozwól, by twoje milczenie zostało otulone hałasem.
Pustynia zaczyna się wtedy, gdy pozostając na swym miejscu, postanawiasz być gdzie indziej.
Twoją pustynię musisz tworzyć i odnawiać każdego dnia.
Pustynię, gdzie milczenie nie czeka gotowe do dyspozycji, ale gdzie trzeba stłumić najpierw hałasy, zatrzymać męczący bieg, wydrzeć się trybom.
Wszystko, co jest wydarte rozproszeniu, próżności, niewolnictwu czynów, hałasom, bałwochwalstwu, a co jest poświęcone Jedynemu Panu - jest prawdziwą pustynią.
Gdy jakaś osoba ustala linie oporu wobec błahostek, zanieczyszczenia głupotą, truciznami kompromisów i porzucania, obrzędami pozorów, szantażami korzyści - wówczas staje się człowiekiem pustyni.
Tam, gdzie wreszcie nauczyłeś się zatrzymywać, Bóg przychodzi, by odszukać ciebie.
Bóg przebywa w "miejscach wewnętrznych". Dla Niego nie ma różnicy pomiędzy szałasem a drapaczem chmur, pomiędzy piaskiem a cementem, pomiędzy górą a asfaltem. On wie, że można stworzyć celę również w pustce jakiegoś mieszkania, w jakimkolwiek bloku, podobnym do tysiąca innych.
On potrzebuje jednostek, które zastąpiłyby pośpiech czuwaniem, lęki nadzieją. Niecierpliwość oczekiwaniem. Maski - obliczem...

Alessandro Pronzato


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca