Co uczyniliśmy ze światłem?

Uderzyło mnie pytanie pewnej żydowskiej myślicielki, pytanie skierowane do chrześcijan, których od lat obserwuje w Jerozolimie, gdzie mieszka, pytanie, które musi niepokoić każdego, kto wsłucha się w jego intencje, tym bardziej, że zostało postawione przez naszą starszą siostrę w wierze nie ze złośliwości, nie z postawy szyderstwa, ale z głębokiego smutku i rozczarowania tym, co przez lata obserwuje każdego dnia. Pytanie zaś brzmi: 

„Wy, którzy jesteście wierzący, otrzymaliście Światło świata, ale co zrobiliście z tym Światłem?”

Można to pytanie stawiać z różnych perspektyw, ale najważniejszą wydaje się perspektywa świadectwa, którego zalęknieni, spychani coraz bardziej do narożnika przez współczesna cywilizację liberalizmu i nihilizmu  chrześcijanie po prostu zaczynają się wstydzić. Wiele lat temu celnie pisał ks. Pasierb, że "Chyba zapomnieliśmy, jaki był wewnętrzny klimat pierwotnego chrześcijaństwa, skoro z taką niefrasobliwością odgrażamy się niekiedy, że jesteśmy gotowi znów zejść do katakumb. (...) Zejście do katakumb to zejście do podziemnego cmentarza". Trudno o bardziej złowrogi symbol dla chrześcijaństwa, które jest przecież religią życia i światła. Bez względu na to, czy chcemy, czy nie, bez względu na zagrożenia i lęki, nie wolno nam zapomnieć, że powołani jesteśmy, by stanowić miasto wzniesione na wzgórzu, i światło z daleka świecące w ciemności świata.

My chrześcijanie otrzymaliśmy w depozycie nie byle jakie światło, ale Światłość świata! Warto jednak zadawać sobie to pytanie, które od kilku dni nie daje mi spokoju, pytanie jak najbardziej adwentowe: "Co czynimy z tym światłem?"

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca