Chrześcijaństwo to nie teoria

Jednym z problemów z jakim zmaga się i który próbuje wytłumaczyć Lewis to różnica pomiędzy teorią na temat chrześcijaństwa a samym jego przyjęciem i przeżywaniem. Trochę przypomina mi to pewną opowieść na temat palca, wskazującego księżyc. Jeśli skupimy się zbytnio na palcu, łatwo przegapić blask księżyca i jego piękno. Dzisiaj także wiele osób, zwłaszcza krytycznie nastawionych do Kościoła i chrześcijaństwa zatrzymuje się właśnie na pewnej "teorii" na temat Chrystusa i chrześcijaństwa i w niej widzi usprawiedliwienie, dla którego nie powinni przyjąć Chrystusowej Ewangelii. Czy nie jest to jednak postawa, jaką już za czasów Chrystusa reprezentowali faryzeusze czy mieszkańcy rodzinnego Nazaretu. Historia wciąż się powtarza...
Zanim zostałem chrześcijaninem, odnosiłem wrażenie, że chrześcijanie mają przede wszystkim wierzyć w pewną teorię dotyczącą sensu owego umierania. Według owej teorii Bóg chciał ukarać ludzkość za dezercję i stanięcie po stronie wielkiego buntownika, ale Chrystus zgłosił się na śmierć zamiast nas i Bóg dał nam spokój. Przyznaję, że ta teoria już nie wydaje mi się aż tak niemoralna i niedorzeczna jak kiedyś — ale nie o tym chcę mówić. Otóż później zrozumiałem, że ani ta teoria, ani żadna inna — nie jest właściwym chrześcijaństwem. W centrum chrześcijańskiej wiary znajdujemy przekonanie, że śmierć Chrystusa w jakiś sposób pojednała nas z Bogiem i pozwoliła nam zacząć od nowa. Teorie na temat tego, jak właściwie to się odbyło, to już zupełnie inna rzecz. Pojawiały się najrozmaitsze teorie dla wyjaśnienia, jak to działa — jednak wszyscy chrześcijanie zgadzają się, że działa. Opowiem, jak ja to pojmuję. Każdy rozsądny człowiek przyzna, że kiedy jest się zmęczonym i głodnym, dobrze nam zrobi posiłek. Ale współczesna teoria żywienia — witaminy, proteiny i tak dalej — to inna rzecz. Ludzie jadali kolacje i czuli się lepiej na długo, zanim usłyszano teorię o istnieniu witamin — a jeśli witaminowa teoria zostanie kiedyś zarzucona, nadal będą jadać kolacje tak samo jak przedtem. Teorie na temat śmierci Chrystusa to nie chrześcijaństwo — to tylko wyjaśnienia tego, jak ono działa. Nie wszyscy chrześcijanie doszliby do porozumienia na temat wagi tych teorii. Mój własny Kościół — Kościół anglikański — nie określa żadnej z nich mianem właściwej. Kościół rzymskokatolicki posuwa się nieco dalej. Ale sądzę, że oba Kościoły zgodziłyby się, że rzecz sama w sobie jest bez porównania ważniejsza od wszelkich wyjaśnień ukutych przez teologów. Przyznałyby zapewne, że żadne wyjaśnienie nie zdoła w pełni oddać rzeczywistości. Ale jak już pisałem w przedmowie, jestem tylko laikiem, a tu wypływamy na głębokie wody. Ja mogę najwyżej powiedzieć, co osobiście sądzę o tej sprawie.
Moim zdaniem to nie teorie na temat Chrystusa mamy przyjmować, ale Jego samego. To nie teoria o Chrystusie czy Ewangelii jest prawdą, ale On sam i Jego Ewangelia. A to zasadnicza różnica...

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca