Tęsknota za świętością

Dzisiejsza uroczystość zaprasza nas do postawienia sobie pytania: Czym jest świętość? Gdybyśmy spróbowali zrobić na ten temat uliczną sondę, sądzę, że odpowiedzi byłoby wiele. Jedne bardziej wyuczone, zasłyszane, inne bardziej osobiste, przemyślane. Dla mnie świętość, to przede wszystkim odpowiedź na zaproszenie do pełni życia. Pełnia życia w naszym chrześcijańskim rozumieniu, to życie święte. To życie człowieka, który w pełni pokłada nadzieję w Bogu i dzięki temu może uświęcać się tak, jak On jest święty. Dążenie do świętości bowiem, to nie jest przede wszystkim jakiś morderczy wysiłek ascetyczno-moralny, tylko wychylenie naszego umysłu, serca, spojrzenia w kierunku Chrystusa. Przyznaję, że nie potrafię sobie wyobrazić tych ludzi, którzy mówią „jestem szczęśliwy”, czy „jestem spełniony” a nie mają w sobie tej nadziei i perspektywy świętości a w konsekwencji perspektywy głębokiego zjednoczenia z Bogiem nie tylko w wieczności, ale już tu i teraz.

Jak zatem osiągnąć świętość!? Myślę, że stawiając Bogu granic. On ma moc i pragnienie zbawienia każdego człowieka. Może więc warto w uroczystość Wszystkich Świętych wzbudzić w sobie raz jeszcze nadzieję powszechnego zbawienia, pragnienie świętości i postanowić nie stawiać Bogu granic w naszym życiu.

Nigdy nie wiemy, czy to, co nas spotyka, jest błogosławieństwem czy przekleństwem. Czy smutek, choroba, niesprawiedliwy osąd lub utrata dobrego imienia nie przyczynią się do naszej świętości? My tym czasem potrafimy wyrzucać Bogu lub nawet mieć do Niego pretensję, kiedy nie wszystko układa się po naszemu, gdy dotyka nas lub naszych bliskich jakieś cierpienie, choroba, przegrana…

A może wątpimy w to, że Bóg wie lepiej, co dla nas dobre? Może nie wierzymy w to, że cierpienie ofiarowane Bogu ma szansę przysłużyć się do zbawienia innych?  Tymczasem św. Paweł napisze: „Raduję się w cierpieniach za was i ze swej strony w moim ciele dopełniam braki udręk Chrystusa dla dobra Jego Ciała, którym jest Kościół”. [Kol 1,24] Dlaczego nam czasem tak ciężko wpisać się w to doświadczenie św. Pawła?

Może wydać się dziwne, że wśród ośmiu błogosławieństw, które św. Matka Teresa z Kalkuty nazywała „ośmioma powodami do szczęścia” znajdujemy pochwałę niedostatku, smutku, łez, prześladowania. Czyżby Jezus chciał dla nas tego wszystkiego? Czyżby cierpienie było czymś dobrym? Oczywiście nie, ale… błogosławieństwa należy czytać od tyłu. Człowiek nie jest szczęśliwy, dlatego że płacze lub cierpi prześladowanie, ale dlatego że właśnie on zostanie pocieszony przez samego Boga. Optymizm chrześcijanina bazuje na nadziei wynikającej z przekonania, że Bóg wie, co robi, i zawsze będzie robił to, co jest dla ludzi najlepsze. Ktoś inny bowiem niż my sami czuwa nad nami. Jezus, wygłaszając kazanie o obietnicach Boga, chce jednocześnie dodać słuchaczom odwagi, aby wytrwali, kiedy wszystko wydaje się bezcelowe. Te „błogosławione” momenty są konieczne, gdyż aby dojść do pełnego wyzwolenia, musi najpierw dokonać się oczyszczenie z tego wszystkiego, co Nim nie jest i co przeszkadza nam w staniu się świętymi.

Dzień Wszystkich Świętych to jeden z takich dni, w którym wpatrzeni w tych, którzy poprzedzili nas w dorastaniu do świętości mamy pytać siebie: Czy w nas, na co dzień jest jeszcze ta tęsknota za świętością, za Niebem? A jeśli tak, to poprośmy ich dzisiaj, żeby nas w tej drodze wspierali swoim wstawiennictwem.


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Prawdziwe "ja" - dar od Boga

Zdrada

Przyjść do Jezusa