Miejsce dla Boga w "gospodzie" naszego serca

„W owym czasie wyszło rozporządzenie Cezara Augusta, żeby przeprowadzić spis ludności w całym świecie”. Zestawienie narodzin Chrystusa z pierwszym spisem ludności, jaki miał miejsce w Cesarstwie Rzymskim, to nie tylko odnotowanie przez Łukasza faktu historycznego. Jest to celowy zabieg ewangelisty. Rzeczony spis ludności był oczywiście spowodowany chęcią skuteczniejszego zbierania podatków przez Rzym, ale w tym wydarzeniu objawia się jeszcze inny ważny fakt. Imperator rzymski – Cezar pokazuje w ten sposób, że mieni się władcą całego świata. Nie przez przypadek zresztą senat rzymski nadał mu imię August (od łacińskiego Augustus – godny uwielbienia, boski), od niego bowiem datuje się w cesarstwie rzymskim przypisywanie imperatorom boskich atrybutów. Powszechne w Rzymie było przekonanie, że to od cesarza właśnie pochodzi pokój i że wraz z tym władcą rozpoczyna się nowa era Imperium Romanum, era dobrobytu i szczęścia. Można powiedzieć współczesnym językiem, że taka była propaganda ówczesnych władz.

Mając na uwadze taki obraz Rzymu jaskrawiej widzimy kontrast, jakim posługuje się św. Łukasz w swojej Ewangelii, gdy opisuje przyjście na świat prawdziwego Władcy. To właśnie ten urodzony w odległej, pogardzanej rzymskiej prowincji; powity przez Maryję w smrodzie i brudzie stajni Jezus jest prawdziwym Bogiem i Zbawcą. Jest tym, który niesie prawdziwy pokój. Takie przyjście na świat oczekiwanego Mesjasza wywraca do góry nogami ziemską hierarchię i ludzki sposób myślenia. W perspektywie tego narodzenia, które miało miejsce w Betlejem, w Judei to, co dla świata jest godne uwielbienia, co obiecuje szczęście i pokój okazuje się złudzeniem, blichtrem i utopią. To zaś, co małe, niepozorne, bezbronne i pogardzane okazuje się w perspektywie historii pełne mocy i ponadczasowego znaczenia. Boże narodzenia postawiło świat na głowie! Upadł wieczny Rzym i mało kto, poza historykami pamięta dzisiaj o „boskich” cezarach. Natomiast wieść o narodzeniu Jezusa Chrystusa niesie kolejnym pokoleniom nadzieję zbawienia, światło i radość.

Podczas gdy świat z Cezarem Augustem na czele realizuje swoje plany, Bóg na marginesie ówczesnego świata realizuje swój plan zbawienia. Przychodzi dyskretnie i skromnie, przez wielu nie rozpoznany. Przychodzi do swojej własności, a swoi Go nie przyjmują. Ten wyrzut św. Jana wybrzmiewa wciąż na nowo w kolejnych pokoleniach, bo wcale nie dotyczy tylko mieszkańców Betlejem czy ówczesnej Palestyny. Dramat odrzucenia Boga powtarza się wciąż na nowo – dzisiaj w wielu krajach Europy, których podwaliny zostały zbudowane na chrześcijaństwie, a które wydają się dzisiaj wstydzić swojej przynależności do rodziny chrześcijańskiej i próbują ten fakt wymazać coraz to kolejnymi zakazami i nakazami godzącymi w ducha Ewangelii, za którą kilka wieków wcześniej ich przodkowie przelewali krew. Obchodzimy pamiątkę przyjścia na świat Boga – Zbawcy ludzi a On wciąż dla wielu nie przestaje być Kimś obecnym jedynie na marginesie ich życia, ich świata, ich kultury…

To nie przypadek, że pasterze jako pierwsi oddają pokłon nowo narodzonemu Dzieciątku – oni bowiem też żyli na marginesie ówczesnego świata, w pogardzie tych którzy mienili się autorytetami religii i władzy. „Celnicy i jawnogrzesznice wchodzą przed wami do Królestwa niebieskiego” – przestrzeże nas Jezus.

Dzisiaj ten sam Bóg puka do drzwi mojego serca. Trzeba czujności pasterzy strzegących swoich stad, żeby nie przegapić tego delikatnego pukania Boga. On bowiem nigdy się nie narzuca ze swoją miłością. On czyni swoją tylko tę „gospodę” ludzkiego serca, gdzie jest chciany i oczekiwany. I tylko tam wnosi swoją, a więc prawdziwą miłość, pokój, radość i szczęście, których świat dać nie może, choćby nie wiadomo jak bardzo nam je obiecywał.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca