Medytacja na przedostatnią niedzielę roku

Kolejna niedziela, Dzień Pański za nami. To już przedostatnia niedziela roku liturgicznego. Za dwa tygodnie Adwent - mój ulubiony okres roku liturgicznego. RADOSNE OCZEKIWANIE...
Czyż nie takie powinno być całe nasze życie?...

Medytacja to wydarzenie które uczy oczekiwania i trwania w radości.

Dzisiejsza liturgia słowa przywołuje jeden z piękniejszych tekstów. Ilekroć go czytam ciarki podniecenia przebiegają mnie od stóp do głów. "A gdy się to dziać zacznie, podnieście głowy i nabierzcie ducha, ponieważ zbliża się wasze odkupienie!" [Łk 21, 28]

Co ma się zacząć dziać? Ano Jezus mówi o znakach, które mają towarzyszyć nam przy końcu świata.
 Top ciekawe z jakim zainteresowaniem dzisiaj śledzi się różne sensacyjne wiadomości dotyczące różnych zapowiedzi końca świata. Ostatnio skupiono się na 2012 roku, bo taką ponoć datę wskazuje kalendarz Majów. Ciekawi mnie ile z tych ciekawskich osób odpowiedziało by na propozycje Chrystusa, gdyby naprawdę koniec świata nadszedł w 2012 roku i pstrzyłoby nań z podniesioną głowa i pełnym duchowej radości wzrokiem

„Będą znaki na słońcu, księżycu i gwiazdach, a na ziemi trwoga narodów bezradnych wobec szumu morza i jego nawałnicy” [Łk 21, 25]
Czytamy dzisiaj w Ewangelii o znakach końca czasów. Opisywane są one językiem apokaliptycznym. Tak naprawdę nie wiemy, kiedy nadejdzie dzień Pański. Dobry chrześcijanin powinien być jednak zawsze gotowy na jego nadejście. 
Czy jestem gotowy???

Sceny i znaki, przedstawione przez Jezusa, zostały od razu zrozumiane przez Żydów jako zapowiedź końca świata, albowiem bez Świątyni jerozolimskiej, Żydzi nie wyobrażali sobie życia. Byli z niej dumni, uważali ją za dom Boży i za gwarancję Bożego błogosławieństwa. Błąd polegał na tym, że w którymś momencie uznali, że Świątynia sama przez się ma im zapewnić poczucie bezpieczeństwa, że nie wiara i zaufanie do Boga, lecz sam fakt istnienia Świątyni, jest najważniejszy.
Na tym polegał tragizm Żydów, i nie tylko ich, że środek uznali za cel, a symbol pomylili z tym, co ma on symbolizować. Ostatecznie więc ufność pokładali nie w samym Bogu, lecz w dziele swoich rąk, które z Bogiem utożsamili. Tymczasem tylko żywa, autentyczna wiara daje człowiekowi przystęp do Boga i gwarancję Jego opieki. Bez wiary, ani Świątynia, ani kościoły, ani obrazy święte, ani nawet modlitwa i sakramenty, nie mają zbawczego znaczenia. Trzeba o tym pamiętać, by nie wpaść w pułapkę formalizmu lub „magizmu” religijnego, który i dzisiaj nie rzadko się zdarza.
Być może o tym myślał Jezus, kiedy przestrzegał przed zwodzeniem i oszustwami religijnymi. Polegają one na tym, że ludzie, w imieniu Boga, szafują na prawo i lewo zwodniczymi obietnicami, rzekomymi objawieniami, fałszywymi interpretacjami Słowa Bożego, cudami. To właśnie dlatego Kościół niejednokrotnie tak długo czeka, wstrzymując się z orzeczeniem, w którym uznaje jakieś zjawisko czy prywatne objawienie za rzeczywistość nadprzyrodzoną. Ma to także związek z rzeczywistością duchową, której nie można interpretować tak, jak komuś wydaje się to wygodne. Można się bowiem w tej sferze bardzo pomylić a pomyłka ta może mieć poważne konsekwencje zarówno psychiczne jak i duchowe; i to właśnie dlatego również w Kościele wiele ważnych decyzji nigdy nie jest podejmowanych przez jednego człowieka, lecz zasięga się rady wielu osób, często specjalistów bardziej doświadczonych w pewnej dziedzinie. Święty Piotr świadom łatwego popadnięcia człowieka w błąd pisze w drugim Liście, że nawet Pismo Święte nie jest do prywatnego interpretowania. A cóż dopiero mówić o zjawiskach duchowych, które wymagają nie tylko głębokiej wiary, ale i  racjonalizmu. Zwłaszcza, że Pismo Święte przestrzega przed sytuacjami, w których tak że szatan może podawać się za anioła światłości, żeby zwodzić człowieka.
Zwłaszcza w dzisiejszych czasach, w dobie New Age, niezliczonych ilości sekt, powiązanych z miliardowymi interesami, powołujących się chętnie na autorytet Pisma Świętego, w dobie nihlistycznych filozofii, fałszywego mistycyzmu, bazującego na duchowym głodzie i ludzkich poszukiwaniach głębi swojego życia, łatwo jest zatracić wiarę a jeszcze łatwiej rozeznanie w tym co dobre a co złe, co może być pomocą a co niebezpieczeństwem na drodze życia duchowego. Często to, co kryje w sobie największe duchowe niebezpieczeństwo z pozoru wygląda bardzo niewinnie albo kusi obietnicą duchowych szybkich sukcesów. Zresztą nie tylko dziś grozi światu zamęt religijny: zawsze tak było, choć współczesne możliwości techniczne, szybki i anonimowy przekaz informacji, których treść nie zawsze można ocenić sprzyjają takim zjawiskom. Oczywiście to nie w technice tkwi problem, lecz w oszustwie, do którego można ją wykorzystać. Chrystus przypomina z właściwym sobie realizmem, że w sztuce kłamstwa nikt nie celuje bardziej niż szatan. I nie bez powodu nazywa go ojcem kłamstwa. Również i dzisiaj  wykorzysta on wszelkie metody, by zawalczyć do duchowe zniewolenie człowieka. Szerząca się ilość książek, które stają się swoistym świadectwem pracujących dziś egzorcystów, to nie tylko przestroga, za którą stoją bardzo konkretne osoby i ich tragiczne losy, ale to także wierzchołek góry lodowej duchowego świata w którym się ciągle poruszamy.
Warto pamiętać o tym, że duchowa walka pomiędzy dobrem i złem to nie jedynie obraz z filmów grozy, ale realna rzeczywistość. A cena jest z byt wielka, żeby szatan z tej walki łatwo zrezygnował, zwłaszcza, że w perspektywie duchowej czasu ma niewiele. Współcześnie będzie on posługiwał się różnymi ideologiami i środkami, które mają służyć tylko jednemu: oszukaniu człowieka, odciągnięciu go od Boga i zagarnięciu w niewolę. Łatwo tego dokonać, gdy zamiast wiary, czyli osobistej więzi z Bogiem, człowiek jest przywiązany do swoich wyobrażeń Boga. Wyobrażenia te łatwo się wypaczają wskutek ignorancji religijnej: braku więzi z Kościołem i życia na co dzień Słowem Bożym.
Jezus kładł wielki nacisk na nauczanie i trwanie we wspólnocie. To nie przypadek, że sam osobiście i przez swoich uczniów, gro czasu poświęcał na głoszenie kazań, wyjaśnianie Bożego prawa, uczenie modlitwy. Mnóstwo czasu spędzał z Apostołami i uczniami na wyjaśnianiu swojej nauki. Gdy obiecywał Ducha Świętego, to najpierw po to, aby umożliwić i zagwarantować Kościołowi wierność prawdzie. Wiedział bowiem, że od prawidłowego myślenia zależy prawidłowe postępowanie.
Prawda może przetrwać tylko we wspólnocie ożywianej przez Ducha Świętego. Wierność prawdzie jest bardzo trudna w pojedynkę, gdy człowiek jest zdany tylko na siebie. Wspólnota ludzi tak samo myślących i czujących, mających do siebie zaufanie, polegających na sobie, daje człowiekowi siłę. To jest pierwsze zadanie Kościoła: gromadzić ludzi w jedno, by dać im siłę. Ale nie siłę polityczną czy społeczną, lecz siłę wiary, modlitwy, braterstwa, wierności.
Nie jest to siła skierowana przeciwko komukolwiek, lecz ku Bogu, ku prawdzie i dobru. Nie przypadkiem większość apokaliptycznych znaków zapowiadających czasy ostateczne, polega na zniszczeniu relacji między ludźmi i narodami, na wprowadzeniu nieufności i nienawiści w rodzinach, społecznościach, narodach. Ratunek jest tylko w wierności prawdzie i miłości, a Kościół jest po to, aby nas w tym wspomagać. Jedynie wówczas, gdy będziemy mieli odwagę żyć na co dzień prawdą i miłością we wszystkich dziedzinach naszego życia, możemy jak chce Chrystus z podniesioną głową patrzeć w przyszłość bez lęku i pełni ducha, świadomi tego, że zbliża się nasze odkupienie.







Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji