Medytacja jako przechodzenie Boga przez nasze życie

Ile razy pomyślę sobie, że Bóg na różne sposoby przechodzi przez moje życie a ja tego nie zauważam, bądź skupiam się na czymś mniej istotnym, nie potrafiąc dostrzec tego, co istotne w danym wydarzeniu, a więc tego, że za pozorami zwykłych codziennych spraw kryje się głęboka Tajemnica Jego Obecności, to muszę przyznać, że przechodzi mnie dreszcz.
Od dwóch tysięcy lat - biorąc pod uwagę przyjście Boga na świat w osobie Mesjasza a jeszcze dłużej, gdyby zahaczyć o historię Izraela Bóg na różne sposoby wchodzi w życie człowieka. Ilu było, jest i będzie takich, którzy nawet nie wysilili się, aby to dostrzec i przeżywają swoje życie, jak gdyby nic się nie wydarzyło. Niestety albo stety (niepotrzebne skreślić!) On nie wchodzi w nasze życie tak, jak wszedł w życie faraona przy okazji wyprowadzenia Narodu Wybranego z niewoli, choć to i tak nie wiele pomogło Ramzesowi. Zazwyczaj Bóg przechodzi przez nasze życie w ciszy, nie narzucając się tak jak przeszedł obok Eliasza siedzącego w jaskini. I gdyby Eliasz nie znał dobrze Boga i nie miał tej niezwyklej intuicji przynależnej prorokom i mistykom, to może też nie wylazł by na spotkanie wówczas, gdy usłyszał szmer łagodnego powiewu.

Przyszedłszy, usiadł pod jednym z janowców i pragnąc umrzeć, rzekł: Wielki już czas, o Panie! Odbierz mi życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków. Po czym położył się tam i zasnął. A oto anioł, trącając go, powiedział mu: Wstań, jedz! Eliasz spojrzał, a oto przy jego głowie podpłomyk i dzban z wodą. Zjadł więc i wypił, i znów się położył. Powtórnie anioł Pański wrócił i trącając go, powiedział: Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga. Powstawszy zatem, zjadł i wypił. Następnie mocą tego pożywienia szedł czterdzieści dni i czterdzieści nocy aż do Bożej góry Horeb.
Tam wszedł do pewnej groty, gdzie przenocował. Wtedy Pan skierował do niego słowo i przemówił: Co ty tu robisz, Eliaszu? A on odpowiedział: Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie. Wtedy rzekł: Wyjdź, aby stanąć na górze wobec Pana! A oto Pan przechodził. Gwałtowna wichura rozwalająca góry i druzgocąca skały szła przed Panem; ale Pan nie był w wichurze. A po wichurze — trzęsienie ziemi: Pan nie był w trzęsieniu ziemi. Po trzęsieniu ziemi powstał ogień; Pan nie był w ogniu. A po tym ogniu — szmer łagodnego powiewu. Kiedy tylko Eliasz go usłyszał, zasłoniwszy twarz płaszczem, wyszedł i stanął przy wejściu do groty. A wtedy rozległ się głos mówiący do niego: Co ty tu robisz, Eliaszu? Eliasz zaś odpowiedział: Żarliwością rozpaliłem się o chwałę Pana, Boga Zastępów, gdyż Izraelici opuścili Twoje przymierze, rozwalili Twoje ołtarze i Twoich proroków zabili mieczem. Tak że ja sam tylko zostałem, a oni godzą jeszcze i na moje życie (1 Krl 19, 1–14).

Co ty tu robisz? To ważne pytanie, które Bóg stawia każdej i każdemu z nas. Eliasz dobrze wiedział, jaka jest jego misja i do końca pozostał jej wierny. A jaka byłaby moja odpowiedź? Co ja tu robię? W pewnym sensie odpowiadam na to pytanie za każdym razem, gdy Bóg na różne sposoby przechodzi przez moje życie.
Myślę, że medytacja jest nie tylko jednym ze sposobów przechodzenia Boga przez nasze życie. Przechodzenia w ciszy, w szmerze łagodnego powiewy słowa, które jej towarzyszy, ale jest też okazją do znalezienia odpowiedzi na pytanie. Odpowiedzi najbardziej wewnętrznej, płynącej z serca, nie z umysłu i dlatego najbardziej autentycznej.
Droga kontemplacji to samoświadomość tego nowego stanu bycia w łasce poprzez wszczepienie w życie samego Boga – powie Merton. Doświadczenie medytacji jest po prostu otwarciem oczu, nowym widzeniem i spocznieniem w miłości i obecności Boga. Na początku jest to nieustanne odchodzenie i powrót między modlitwą myślną, a modlitwą ciszy. Jan od Krzyża podaje dokładne wskazówki, jak odróżnić poszczególne okresy, kiedy włączać się aktywnie w życie (również w życie modlitwy), a kiedy spoczywać w kontemplatywnym świetle i miłości – pozwalając się im unosić. Jego nauczanie cieszy się powszechnym uznaniem za swą prostotę i skuteczność w kierownictwie duchowym i staje się integralną częścią w życiu każdego, kto chciałby podążać ścieżka kontemplacji. Jednakże jest to także nauka na swój sposób skomplikowana. I tu w sukurs przychodzi ojciec John Main, który widzi medytację i kontemplację, jako przechodzenie jednej w drugą i jako kontinuum będące jednym i tym samym procesem. Aktywna „praca” jaką wykonujemy powtarzając mantrę, jest sposobem w jaki się-wyzbywamy i uświadamiamy sobie, że to nie my się modlimy, lecz jak uczy św. Paweł: „Gdy  nie wiemy, jak mamy się modlić, Duch wstawia się za nami wołaniami bez słów”. (Rz 8,26)
Medytacja jest zgodą na przechodzenie Boga przez nasze życie. Kiedy wypowiadamy mantrę, jesteśmy zanurzeni w miłości Boga. Nie można jednocześnie wypowiadać słów mantry i być ofiarą gniewu czy nienawiści do kogokolwiek. Emocje takie bowiem uniemożliwiają medytację..

Jedna z medytujących osób podzieliła się takim doświadczeniem: „Kiedy za pierwszym razem próbowałem medytować, poczułem silną potrzebę ucieczki. Później zdałem sobie sprawę, że kiedy próbowałem medytować, moje nieprzyjemne odczucia wypływały z faktu, że było we mnie dużo gniewu w stosunku do mojego sąsiada. Zwalczyłem je i powiedziałem sobie, że spróbuję zobaczyć Chrystusa w moim sąsiedzie. Ale po ludzku to wydawało się niemożliwe! Mój sąsiad oszukiwał, kradł i używał wobec mnie najpodlejszych słów. Chrystus nigdy by tego nie uczynił – jak zatem mogę w tym człowieku zobaczyć Chrystusa? Kontynuowałem medytację próbując odsunąć rozproszenia. W pewnym momencie wydało mi się, jakby z głębi mnie odezwał się Chrystus: „Jestem wewnątrz ciebie. Spójrz na swego sąsiada moimi oczami.” Zacząłem tak czynić i od tej pory zostałem uwolniony od mojego gniewu. Dostrzegam i rozumiem przyczyny, z powodu których mój sąsiad stał się takim człowiekiem. Nawet chcę zwrócić się do niego by mu pomóc.”
Medytacja to przechodzenie przez nasze życie Boga, który uzdrawia. Mogę doświadczyć cudu uzdrowienie i przemiany mojego sposobu patrzenia, myślenia i życia, jeśli Mu na to pozwolę.



Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji