Sumiregusa

Żeby nie było, że wieczorem też nie siadam do bloga, to właśnie niniejszym to czynię. Na krótką chwile tym razem. Czy twórczą? To się okaże...



tego dnia przechadzałem się po słońcu
wciąż myśląc o tobie
w ten dzień coś się skończyło
coś umarło we mnie
płomienie szalejące
wchłonęły me ciało
płoną stopy
dłonie
dusza zagubiona
lecz to nie wystarczy na serce oziębłe
to wszystko wokół jest zbyt jałowe
pozbawione sensu
słowa bez znaczenia
jak odnaleźć głębie
ciało przegniłe w proch się zamienia
krew zepsuta znika
a ja wciąż nie potrafię wydostać się z mego więzienia
nie mam formy
kształtu
nie mam już imienia
jestem w wielu postaciach
wymyślonych
was również wymyśliłem
patrzę na ludzi
którzy nie istnieją
kocham choć was przecież nie ma
was nie można dotknąć
jestem ohydnym kłamstwem które się wypala
urodziłem się wczoraj
lecz tamtego dnia
to nie ja miałem się narodzić
dla tego w ten dzień umieram
kto znal mój początek
pozna dzień agonii
twarz spękana od bólu
wyzbieraj moje łzy
nim pochłonie je ziemia
to pozostanie po mojej iluzji istnienia


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca