Najlepsza postawa na modlitwie...

Jesteście uprawną rolą Bożą i Bożą budowlą. Według danej mi łaski Bożej, jako roztropny budowniczy, położyłem fundament, ktoś inny zaś wznosi budynek. Niech każdy jednak baczy na to, jak buduje. Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego niż ten - który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus.

Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest święta, a wy nią jesteście. (1 Kor 3, 9b-11.16-17)

Często słyszymy pytanie: „Jak się modlić?” Mistrz Eckhart, wielki niemiecki mistyk zwykł mawiać, że stając do modlitwy powinniśmy miej zawracać sobie głowę tym, co powinniśmy robić a bardziej tym, jacy powinniśmy być, ponieważ to bycie przed Bogiem, określa jakość naszej modlitwy. Dla Boga nie jest najważniejsze to, co mam Mu do powiedzenia, lecz to, czy moje serce jest otwarte na Niego i Jego łaskę. Stając do modlitwy Bóg pragnie, abyśmy zgodzili się na to, aby ona stała się przestrzenią spotkania, przestrzenią przemiany. Bóg pragnie zapalić w naszych sercach ogień swojej miłości - „Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, aby on już zapłonął” (Łk 14,49). Często bywa tak, że my wcale nie chcemy nic zmieniać w naszym życiu, albo chcemy żeby Bóg przyklepał nasze plany. W takiej sytuacji szukamy w modlitwie dobrego samopoczucia. Kiedy indziej lubimy odwoływać się do naszego dobra, jakie uczyniliśmy, w zamian za to pragnąc coś otrzymać od Boga. Ale i jedno i drugie podejście jest niewłaściwe. Wbrew pozorom Merton przestrzegał również przed tym, abyśmy przystępowali do modlitwy chcąc coś zmieniać w sobie poprzez pracę nad sobą, bo kiedy chcemy coś naprawiać w naszym życiu o własnych siłach prawdopodobnie znajdziemy się w jeszcze większych tarapatach.

Nasza przemiana może dokonać się jedynie mocą Bożej łaski. A to, co my powinniśmy uczynić to otworzyć się na nią i usunąć wszelkie przeszkody na drodze do jej działania. To jest także recepta na przemianę świata, bo ona zaczyna się od mojego i twojego serca przemienionego przez Boga.

Zatem najlepszą postawą, z jaką mogę stanąć przed Bogiem na modlitwie jest postawa zaufania i skruchy („Panie Jezu Synu Boży, ulituj się nade mną grzesznikiem”). To jest postawa, jaką wskazuje Chrystus. To postawa otwartości wobec daru łaski, jakiego Bóg chce nam udzielić, wobec daru Królestwa Bożego, które chce wprowadzić do naszego serca.   I ani nasza świętość, ani nasz grzech, ani piękne słowa, ani nasze dobre czyny nie mają tutaj żadnego znaczenia, gdyż Jego Królestwo, które On pragnie, aby się w nas narodziło jest absolutnie darmowym darem Jego łaski i miłości. „Fundamentu bowiem nikt nie może położyć innego niż ten - który jest położony, a którym jest Jezus Chrystus” – przypomni św. Paweł. Możemy się jedynie odwołać do daru Chrystusowego odkupienia wysłużonego nam na Krzyżu. Nie mogę na nie zapracować, nie mogę na nie zasłużyć. Mogę się jedynie na nie otworzyć lub zamknąć. To dlatego ważniejsze jest moje bycie przed Bogiem, moja wola, to że chcę Być napełniony Bożą łaską, to, że pragnę by ona mnie przemieniała – przemieniała mój sposób myślenia, widzenia, moje życie…

Metanoia – przemiana, do której wzywa nas Nowy Testament jest więc zgodą na to, aby to Bóg był Tym, który mnie przemienia według swojej woli, na wzór obrazu swojego Syna. On potrzebuje na to mojej zgody, mojej pokory i zaufania a wówczas, gdy dam się Mu poprowadzić drogą, której na imię „Chrystus” moim udziałem stanie się nowe patrzenie, moim udziałem stanie się ten ogień Jego miłości, który pragnie, aby zapłonął w moim sercu stając się fundamentem mojego życia, moich decyzji, moich wyborów i relacji z innymi. Pamiętamy, co pisze św. Paweł w 1 Liście do Koryntian: „Tak wiec trwają wiara, nadzieja i miłość. Te trzy. Z nich zaś najważniejsza jest miłość.” To ona jest źródłem przemiany. Kiedy pozwalamy, aby stała się fundamentem naszego życia zmienia się wszystko: zmieniają się nasze wybory, zmieniają się nasze relacje, zmienia się nasz sposób patrzenia, zmienia się nasza modlitwa…

Dlatego Bogu bardziej niż nasz wysiłek potrzebne jest nasza wola i chęć by to On mógł działać w naszym życiu bez ograniczeń.

I takiej postawy pragnie nas uczyć nasza modlitwa, w której rezygnujemy do maksimum z naszej aktywności, ucząc się stawać w skrusze serca i w zaufaniu przed Bogiem i wsłuchując się w słowo, które wybrzmiewa w naszym sercu; przyjmujemy to słowo, bo ono jest dla nas znakiem przychodzącej łaski i podążamy za tym słowem, gdyż ono jest dla nas drogą.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca