Ostatnia prosta Adwentu

A stało się to wszystko, aby się wypełniło słowo Pańskie powiedziane przez proroka: Oto Dziewica pocznie i porodzi Syna, któremu nadadzą imię Emmanuel, to znaczy ”Bóg z nami”. (Mt 1,23)

Liturgia IV Niedzieli Adwentu, ostatnia prosta przed świętami Bożego Narodzenia, choć wskazuje już na przychodzącego na świat Zbawiciela, zaprasza nas do skupienia się na innej postaci – św. Józefa, człowieka stojącego zawsze jakby z boku a jednocześnie całym sercem zaangażowanego w służbę tajemnicy Zbawienia.

Ta dzisiejsza historia ewangeliczna uświadamia nam, że kiedy Bóg wkracza w ludzkie życie i zaprasza nas do współpracy ze sobą, potrafi czasem namieszać. Tak było między innymi w życiu Józefa, który zapewne miał swoje, ludzkie palny na życie. Zaproszenie skierowane do niego przez Boga nie przychodzi wprost. Przychodzi najpierw wśród pewnego życiowego zamętu, rodzących się wątpliwości i szeregu pytań. Zanim usłyszy we śnie głos anioła, Józef musi przejść przez potężne duchowe zmaganie. Maryja, która znalazła się w stanie błogosławionym w niewiadomy dla niego sposób nie ułatwia mu tego. Zanim Józef zrozumiał, czego Bóg od niego oczekuje znalazł swój własny, ludzki sposób na rozwiązanie tej trudnej sytuacji. Uznał, że w najlepszym rozwiązaniem będzie oddalić potajemnie swoją małżonkę, aby wyrządzić jej jak najmniejszą krzywdę. Ta postawa pokazuje też wielkie i prawe serce Józefa, gdyż – przypomnijmy – w podobnych sytuacjach prawo żydowskie było okrutne dla kobiet.

Dopiero, gdy następuje interwencja anioła porzuca te wszystkie plany, pozwalając odtąd poprowadzić się tylko Bogu, choć dalsza droga św. Rodziny wcale nie będzie usłana różami. I jeśli nawet nosił w sobie jeszcze wiele pytań, rezygnuje z ich zadawania, stawiając na zaufanie do Boga.

Ta historia Józefa jest dla nas błogosławieństwem, bo uczy nas inaczej spoglądać na nasze osobiste doświadczenia, na wszystkie przełomowe momenty naszego życia, którym towarzyszą obawa, niepewność, wątpliwości, gdy trzeba podjąć trudną i ważną decyzję. Jak często w takich chwilach pytamy: „Czego Bóg od nas chce?” Jak często prosimy Go o pomoc, o prowadzenie?”

Bywa i tak, że zanim zrozumiemy, że dana sytuacja jest zaproszeniem skierowanym do nas przez Boga i że lepiej dać się prowadzić Bogu sami snujemy jakieś plany a czasem i popełniamy błędy.

Jednocześnie słyszymy dzisiaj pełne otuchy wezwanie anioła, wezwanie, które wielokrotnie Bóg ponawia w Biblii, gdy kieruje do człowieka swoje zaproszenie: „Nie bój się!” Nam często wydaje się, że jeśli Bóg nas do czegoś wezwie, zaprosi, to nie tylko będzie przerastało nasze możliwości, ale i pokrzyżuje nasze palny na życie. Dlatego w nas często tyle obaw przed tym, żeby dać Bogu pierwszeństwo w naszym życiu.

Tymczasem zarówno ta dzisiejsza Ewangelia jak i to, czego będziemy słuchali przez najbliższe tygodnie ma nam uświadomić, że Bóg, gdy wkracza w życie człowieka, to zawsze czyni to z miłości, dla naszego dobra i zbawienia. Bóg nie jest kimś, komu przynosi satysfakcję krzyżowanie naszych życiowych planów, ale jeśli wie, że one nie prowadzą nas do prawdziwego dobra, to nie zawaha się tego uczynić. Ale zawsze czyni to z troski o nas. Dzisiejsza Ewangelia przypomina nam, że nasz Bóg jest Emmanuelem – Bogiem z nami, czyli kimś bliskim, pragnącym wejść z nami w relację przyjaźni i chce, abyśmy my także w taki sposób Go postrzegali.

Bóg wchodząc w historię naszego życia najczęściej przerasta nasze oczekiwania – świadectw na to możemy znaleźć zarówno dzisiaj jak i w historii aż nadto. Niejednokrotnie niełatwo w wydarzeniach naszego życia, zwłaszcza, gdy nie układają się one tak, jakbyśmy tego sobie życzyli zobaczyć Boże prowadzenie. Józefowi na początku też nie było łatwo, ale kiedy to dostrzegł, wiedział już, że Bogu warto zaufać dużo bardziej niż swoim planom, bo jest to Bóg wierny do końca w swojej miłości do człowieka.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca