Jego słuchajcie
Świat, w którym przyszło nam żyć, nie jest doskonały. Potrzebuje przemiany. Świadczy o tym każda nierówność, najmniejsza niesprawiedliwość, każde zło, każdy grzech. Cały świat oczekuje przemiany. Niektórzy wierzyli, że dokona jej rewolucja społeczna. Inni nadzieję pokładali w rewolucji kulturalnej. Do dziś wielu jeszcze z ufnością patrzy na postępy nauki i w niej pokłada nadzieję. Programów i pomysłów na tę przemianę było wiele.
By jednak mogła się dokonać jakakolwiek przemiana zewnętrznych struktur trzeba uświadomić sobie jedną bardzo ważną prawdę, o której nie rzadko się zapomina: że przemiany potrzebuje przede wszystkim człowiek. I nie chodzi tutaj od razu o wielkie rzeczy, obietnice, postanowienia. Każda bowiem przemiana, także ta najmniejsza, dotycząca naszej szarej codzienności, w której żyjemy zaczyna się nie gdzie indziej, jak od przemiany naszego serca... Jak jednak jej dokonać?
Zwykliśmy powtarzać, że nasze życie toczy się w nieustannym pośpiechu i hałasie. Czasami wydawać się może, że przywykliśmy już do niego. Bywa i tak, że pracoholizmem i hałasem niektórzy próbują zagłuszyć pustkę wewnętrzną, czy poczucie bezsensu życia. Niemniej pewnym optymistycznym znakiem jest ciągle wzrastająca liczba tych, którzy poszukują spokojnych zakątków. Jeden ze znajomych mnichów benedyktyńskich powiedział mi niedawno, że gdyby nie reglamentowali ilości zapisów klasztor zostałby zarezerwowany na wszystkie weekendy z góry już na początku roku. I w tym pragnieniu ciszy jest pewna podpowiedź!
Dzisiejsza Ewangelia pozwala nam wczuć się w doświadczenie apostołów, którzy stają się świadkami jednego z najważniejszych wydarzeń w życiu Jezusa i w ich życiu: Przemienienia na górze Tabor. Jednak wydarzenie to jest nie tylko doświadczeniem związanym z tajemnicą wiary, potwierdzeniem prawdy, że Jezus jest Synem Bożym. Doświadczenie Taboru, jak powie św. Jan Paweł II jest przedsmakiem kontemplacji, wynosi ducha, który pragnie powtórzyć za Piotrem: "Dobrze, że tu jesteśmy!".
Gdy czytamy o wydarzeniach na górze, ulegamy tej ciszy, która w pierwszej chwili nawet Piotra wprawia w pewne zakłopotanie i tak go przemienia, że każe mu "zachować milczenie", by nie uronić nic z tej tajemnicy, która stała się jego udziałem.
Wszystkie wielkie tradycje duchowe odkrywają, że w głębokiej ciszy duch człowieka zaczyna dotykać swego Źródła. W naszej chrześcijańskiej tradycji Jezus nauczał o Duchu Świętym, Duchu miłości przebywającym w sercu człowieka. Bez wejścia w relację z tym Duchem niemożliwe jest odkrycie pełnego ludzkiego potencjału. Ale trzeba także uświadomienia sobie innego ważnego faktu, że bez zawalczenia o ciszę zarówno tę zewnętrzną, jak i ciszę naszego serca nigdy nie usłyszymy tego, co Bóg chce nam powiedzieć, gdyż Bóg najczęściej mówi właśnie w ciszy.
"Jego słuchajcie” – to jest konkret, który kieruje do nas Bóg w dzisiejszej Ewangelii. Nie wystarczą dobre chęci. Trzeba nam zasłuchania w Boże Słowo, bo to z zasłuchania w nie rodzi się prawdziwa wiara i prawdziwa przemiana serca.
Warunkiem sine qua non naszego duchowego rozwoju jest to, abyśmy zawalczyli o taką przestrzeń, która odrywa nas od zgiełku codziennego życia i ukazuje wartość tego, co jest najważniejsze dla nas – ludzi wiary – a więc przestrzeń wsłuchania się w Boga. I to wydaje się być szczególnie pilnym zadaniem na czas Wielkiego Postu: Wsłuchać się w Słowo Boże. I to właśnie w tym zasłuchaniu powinna się rozpoczynać nasza codzienna podróż w prozę życia.
Zasłuchanie się w Słowo Boże pomaga nam w rozwoju naszej wiary i jest skutecznym narzędziem nawrócenia, bo gdy wsłuchujemy się w Słowo Boże, ono z czasem zakorzeni się w naszym sercu, by stamtąd oddziaływać na całe nasze życie stając się źródłem jego przemiany.” Przemiany, która z ludzkiego punktu widzenia może wydawać się niepozorna, ale jest prawdziwa i trwała, bo od Boga pochodzi.
Komentarze
Prześlij komentarz