Zanurzeni w oceanie Bożej obecności

Chrystus rzekł do swoich uczniów: Kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie waszym niewolnikiem. Na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu. (Mt 20,27-28)

Thomas Merton podczas podróży na Alaskę i wygłoszonej tam konferencji dla sióstr zakonnych na temat kontemplacji, określił kontemplację, jako „kopernikańską rewolucję duszy”. Kopernik nie wymyślił heliocentrycznego świata. On tylko odkrył, że zawsze tak było. Rewolucja polegała na dostrzeżeniu natury rzeczy, które oznaczało zmianę naszego postrzegania świata.

Umiejętność dostrzeżenia czegoś podobnego na płaszczyźnie duchowej może dla człowieka stanowić podobną rewolucję w myśleniu. Chodzi o dostrzeżenie prawdy, że Bóg nie krąży wokół nas, tak jak nie krąży wokół nas słońce; chociaż nasze „ja” lubi wierzyć w coś zupełnie przeciwnego.  Święty Jan od Krzyża prawdę tę określił najprościej: „Środkiem duszy jest Bóg”. Inną piękną definicję ukuł św. Bonawentura, który pisał: „Bóg jest intelektualnie poznawalną rzeczywistością (sferą), której centrum jest wszędzie a obwód nigdzie”.

Dostrzec tę prawdę choćby przelotnie, to uświadomić sobie, że jesteśmy i zawsze byliśmy zanurzeni w niezgłębionym bezmiarze Bożej Obecności. Ta rzeczywistość Bożej obecności ogarnia wszystko i jednocześnie wszystko napełnia. Św. Bonawentura lubił opisując tę prawdę sięgać do obrazu oceanu, który ogarnia wszystko, co żyje pod wodą, jednocześnie wszystko przenikając (tak jak morze napełnia wszystkie podwodne szczeliny, gąbki, rafy koralowe), dla których morze jest domem.

Podobnie i my jak rzeczona gąbka jesteśmy zanurzeni w oceanie Bożej obecności, który nas napełnia i przesyca jeszcze bardziej wszechogarniająco. Kontemplacja nie tylko pozwala nam dostrzec tę prawdę, ale uznać, że to zanurzenie w Bogu jest dla nas domem: „W Bogu żyjemy, poruszamy się i jesteśmy” (Dz 17.28). Kontemplacja sprawią, że jaśniej ukazuje nam się prawda, że my nie musimy dążyć do tego doświadczenia, bo jest ono naszym udziałem. Zanurzenie w Bogu, który jest moim głębokim morzem, które mnie w sobie zamyka - to jest nasze życie” (św. Bonawentura, Droga duszy do Boga i inne traktaty).

Praktyka kontemplacji, której progiem jest medytacja prowadzi nas właśnie drogą do odkrycia tej prawdy. Nie jest ona techniką, która pozwala nam ujarzmiać powiewy łaski – napisze karmelita Wilfrid Stinissen – ale jest umiejętnością wiodąca nas ku morzu ciszy. Żeglować tą pradawną droga modlitwy to odpowiedzieć na wezwanie Chrystusa; „Wypłyń na głębię” (Łk 5,4)

Dzięki medytacji powoli i z zachwytem uświadamiamy sobie, że splątana sieć naszego życia, którą zwykliśmy często postrzegać – zwłaszcza z powodu grzechu – jako oderwaną od Boga jest tak naprawdę zanurzona w Jego miłującej obecności. Im więcej w nas jest świadomości tej miłości Boga tym bardziej znajdujemy w niej motywację do przemiany i tym bardziej czujemy się przez nią unoszeni, obmywani i oczyszczani nie tylko z grzechu, ale i z nieświadomości.

Jednak kluczem do otwarcia drzwi naszej świadomości na tę prawdę jest zawsze cisza – co zgodnie podkreślają nauczyciele medytacji.

Kiedy nasza praktyka medytacji staje się coraz bardziej dojrzała i pogłębiona tym łatwiej dostrzegamy tę prawdę, że jesteśmy nieustannie zanurzeni w obecności Boga i łatwiej przełożyć ją także na język codziennego życia. Im wytrwalej praktykujemy medytację, tym bardziej będzie się ona rozwijała przeradzając się w doświadczenie kontemplacji, poszerzając nasza świadomość życia w nieustannej obecności Boga, która z czasem zacznie nam towarzyszyć zawsze i wszędzie. Nieprzerwanie.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca