Pozostać poszukiwaczem
Dzisiaj 10 grudnia - rocznica śmierci o. Ludwika (Thomasa Mertona). Pamiętałem o nim sprawując Eucharystię, czyniąc to z wdzięcznością i głębokim przeświadczeniem, że on modli się ze mną, będąc już po tamtej stronie, w miejscu, do którego zawsze tęsknił, choć był tak wielkim miłośnikiem życia. Czterdzieści dwa lata temu, 10 grudnia 1968 roku - w roku mojego urodzenia - Merton znalazł Tego, którego przez całe swoje życie szukał i znalazł ostateczną odpowiedź na tak wiele pytań, które zadawał i które przywoływał w tak wielu swoich książkach.
Thomas Merton - Człowiek, Kapłan, Poeta i Pisarz, Duchowy Nauczyciel i Przewodnik, Przyjaciel i Poszukiwacz.
Jak wspomniałem sprawowałem dzisiejszą poranną Eucharystię myśląc o nim bardziej z wdzięcznością niż z prośbą o jego zbawienie, bo nie mam wątpliwości, że całym swoim życiem, głębią i prawdziwością jego przeżywania zasłużył na niebo. Ta wdzięczność podyktowana była i pozostanie świadomością, że gdyby nie Merton - o. Ludwik - trapista z klasztoru z Gethsemani w stanie Kentucky nie był bym tym kim jestem dzisiaj i nie myślał tak jak myślę i nie spoglądał tak jak spoglądam na rzeczywistość, zarówno w wymiarze duchowym, w wymiarze wiary jak i ludzkim (choć nie sposób na co dzień te dwa wymiary od siebie oddzielić). Bowiem od blisko dwudziestu pięciu lat uczę się tego wszystkiego z niesłabnącą uwagą od tego niezwykłego człowieka i mnicha , co do którego jestem przekonany, że miał i ma wpływ na moje własne powołanie i życie tak jak i na życie wielu innych osób. Jak wielki to był wpływ - dowiemy się dopiero po tamtej stronie.
Słyszę Cię, mówiącego do mnie:
Dam ci wszystko, czego pragniesz. Poprowadzę cię w samotność, poprowadzę cię drogą, której nie potrafisz absolutnie zrozumieć, bo chcę, żeby to była droga najkrótsza.
Wszystkie rzeczy wokoło ciebie uzbroją się przeciwko tobie, aby się wyrzec ciebie, aby cię ranić, aby ci sprawić ból, a przez to doprowadzić cię do osamotnienia.
Ich wrogość sprawi, że pozostaniesz wkrótce sam. Wyrzucą cię precz, opuszczą cię, odrzekną się ciebie i będziesz samotny.
Wszystko, co cię dotknie, będzie cię palić i z bólu będziesz cofał twoją rękę, aż oddalisz się od wszystkich rzeczy stworzonych. Wtedy znajdziesz się zupełnie sam.
Nie pytaj, kiedy ani gdzie, ani jak się to stanie. Czy na jakiejś górze, czy w więzieniu, czy na pustyni, czy w obozie koncentracyjnym, czy w szpitalu, czy też w Gethsemani . To nie ma znaczenia. Nie pytaj mnie więc, bo i tak ci nie odpowiem. Nie będziesz wiedział, dopóki się tam nie znajdziesz.
Zakosztujesz prawdziwej samotności mojej męki i mojego ubóstwa i poprowadzę cię na wyżyny mojej radości; umrzesz we Mnie i odnajdziesz wszystkie rzeczy w głębi Mojego Miłosierdzia, które stworzyło cię w tym celu i prowadziło cię z Prades na Bermudy, do St. Antonin, do Oakham, do Londynu, do Cambridge, do Rzymu, do New Yorku, do Columbii, do parafii Corpus Christi, do św. Bonawentury i do cysterskiego opactwa ubogich mnichów pracujących w Gethsemani:
abyś mógł stać się bratem Boga i nauczyć się poznawać Chrystusa ludzi wypalonych płomieniem.
SIT FINIS LIBRI, NON FINIS QUAERENDI.
Tak kończy się Siedmiopiętrowa Góra, najsłynniejsze dzieło (autobiografia) Thomasa Mertona, bez wątpienia uznawanego za jednego z najwybitniejszych myślicieli i mistrzów duchowych XX wieku. Cytowane słowa, napisane w połowie lat 40-tych, już po wstąpieniu do trapistów, są niemal proroctwem Autora, wybiegającym ku chwili swojej śmierci. Śmierć dosięgła Mertona rzeczywiście niespodziewanie, 10 grudnia 1968 roku w Bangkoku, wskutek porażenia niesprawnym wentylatorem elektrycznym. Merton uczestniczył w konferencji mnichów Wschodu i Zachodu. Dziś właśnie mija czterdziesta druga rocznica jego śmierci. Miejscowości pojawiające się w cytowanym fragmencie, znaczą miejsca życiowych przystani w burzliwym życiu Thomasa Mertona. Łacińskie słowa oznaczają - Niech będzie koniec książki, nie koniec szukania.
Komentarze
Prześlij komentarz