Medytacja - skuteczność Słowa

Zaiste, podobnie jak ulewa i śnieg spadają z nieba i tam nie powracają, dopóki nie nawodnią ziemi, nie użyźnią jej i nie zapewnią urodzaju, tak iż wydaje nasienie dla siewcy i chleb dla jedzącego, tak słowo, które wychodzi z ust moich, nie wraca do Mnie bezowocne, zanim wpierw nie dokona tego, co chciałem, i nie spełni pomyślnie swego posłannictwa. (Iz 55,10-11)



Niemiecki mistyk, Johannes Tauler zwykł przypisywać medytacji szczególną rolę. Pisał w jednym ze swoich traktatów: Medytacja jest tą szczególną formą modlitwy, która mam moc gruntownie przekształcić medytującego. Człowiek kierujący się dotąd głównie wrażeniami zmysłowymi staje się dzięki niej człowiekiem duchowym, człowiekiem aż do najgłębszej istoty przeniknięty Absolutem i poddającym się Jego kierownictwu.

By jednak mogło się to rzeczywiście dokonać musi on wejść najpierw w samego siebie, w głąb swej duszy. Według tego mistyka istnieje pewna gradacja rozwoju człowieka i jego duchowej dojrzałości. Istnieje najpierw człowiek zmysłowy, następnie człowiek rozumny, dalej, człowiek obdarzony darem poznania pozarozumowego, otwarty na Bożą mądrość i światło i wreszcie człowiek duchowy, który w swoim patrzeniu i myśleniu wszystko a wiec zmysły, rozum i wolę poddaje Duchowi Bożemu i Jego światłu i dopiero przez jego pryzmat spogląda na rzeczywistość.



A zatem medytacja jest drogą prowadzącą do rozwoju w nas człowieka duchowego. Musi ona jednak przejść pewne etapy, których na ścieżce rozwoju duchowego nie da się pominąć ani przyspieszyć. Jakkolwiek sama medytacja – jako ten szczególny rodzaj modlitwy jest darem, podobnie jak i jej owoc – to jednak nasza osobista praca i wytrwałość są niezbędne, gdyż czynią z nas naczynie, które w zależności od tego na ile je opróżnimy z tego, co zajmuje w naszym wnętrzu i życiu niepotrzebnie miejsce może zostać wypełnione światłem i obecnością Boga.

Aby jednak to doświadczenie stało się faktem medytacja musi przejść najpierw przez proces zanurzenia i oczyszczenia i przebić się przez etap,  którym występują jeszcze zakłócenia pochodzące zarówno ze świata zewnętrznego jak i ze świata przeżyć wewnętrznych. Dopiero po przejście tego procesu nasza świadomość staje się w dużym stopniu ujednolicona, wolna od zakłócających ją przeżyć, gdzie myślenie zostaje już w dużym stopniu wyłączone z dyskursu i z ukierunkowanego toku myślenia i uznane –posługując się językiem św. Pawła – „za śmieci”. I ten stan staje się dopiero punktem wyjścia do zanurzenia w prawdziwą rzeczywistość.

Carl Albrecht mówi o tym tak: „Opróżnienie świadomości nie oznacza, że ustało wszelkie przeżywanie. Oznacza, że uruchamiane przeżycia są jedynie treścią świadomości. Bez zakłóceń, bez wpływu jakichkolwiek innych przeżyć mogą już przebiegać z zgodzie ze swoją własną dynamiką, której kierunek nadaje Duch, którego kierownictwu całkowicie się poddajemy”.



W tym doświadczeniu, zwłaszcza dla chrześcijanina szczególna rola przypada słowu, które powtarzane w rytm oddechu staje się towarzyszem naszej modlitwy. Jest to Słowo, które – jak zapewnia Izajasz – nie powraca bezowocne dopóki nie wykona we wnętrzu człowieka swojego dzieła. Wypowiadane z wiarą oczyszcza, pociesza i poucza, daje nam nową perspektywę widzenia i myślenia a wreszcie włącza w życie samego Boga.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji