Podpowiedź Jezusa

Dzisiaj udało mi się bez pędu zacząć dzień od długiej medytacji, która była bardzo dobra. Od długiego czasu towarzyszy mi poczucie głębokiej radości i jedności, jakie jest moim udziałem za sprawą łaski i tego czym zostałem obdarowany i to niezwykle poczucie, że jestem tam, gdzie powinienem być. Oczywiście nikt z nas nie wie, co z nami będzie jutro, ale medytacja uczy mnie czerpać radość z chwili obecnej i z tych zwykłych prostych rzeczy, jakie są moi udziałem każdego dnia. Ojciec Michał Zioło określa to pięknie jako sianie ziaren otulonych Bogiem. To doskonałe określenie dla tych często prostych zadań i czynności, jakie realizujemy każdego dnia, o ile czynimy to w odpowiedzi na Boże zaproszenie i z miłością ku Bogu i człowiekowi oraz ufnością, że to tak naprawdę Jego dzieło, więc my nie musimy się spinać.

Dzisiaj Jezus zaprasza nas do wsłuchania się w lekcje o modlitwie. Tyle razy już jej słuchaliśmy i co? A tymczasem Chrystus mówi tak naprawdę o dwóch istotnych warunkach pierwszy z nich to prostota naszej modlitwy, zaś drugi to zaufanie, że Bóg naprawdę wie, czego nam potrzeba do pełni szczęścia. Niestety nam często brakuje tej ufności, więc wolimy powiedzieć Panu Bogu na czym tak naprawdę nam zależy i to powiedzieć możliwie jak najgłośniej,  żeby na pewno usłyszał. Trochę przypomina to te scenę, w której Eliasz przygotowuje się do walki z fałszywymi prorokami każąc najpierw im przygotować ofiarę i modlić się o znak z nieba. Tamci, jak opisuje to Pierwsza Księga Królewska (18, 20-40) wołali od rana do popołudnia, tańczyli, krzyczeli, kaleczyli się oszczepami i mieczami a Eliasz drwił z nich: "Wołajcie głośniej, bo to bóg! Więc może jest zamyślony albo zajęty, albo udaje się w drogę. Może śpi, więc niech się obudzi!" Oczywiście odpowiedzi nie było. Tymczasem Eliasz - ten prorok, który spotyka Boga w ciszy, łagodności i prostocie wypowiada tylko jedno zdanie, pełne ufności, ale czyni to nie dla siebie i nie w swoim imieniu, ale w odpowiedzi na prośbę Tego, któremu służy i Bóg manifestuje swoją moc w sposób niezwykły i jednoznaczny.

Może gdybyśmy nosili w sobie tak jak Eliasz przekonanie o tym, że Bóg jest najlepszym Ojcem i zawsze pragnie naszego dobra też nie mielibyśmy powodu krzyczeć do Niego, zaklinać Go, kombinować, leż potrafili byśmy z całkowitym zaufaniem przyjść do Niego jedynie po to, aby otworzyć przed Nim nasze serce, aby On je napełnił. A wówczas przekonalibyśmy się szybko, że On nie tylko daje nam to, czego nam potrzeba najbardziej, ale też wlewa w nasze serca pokój i radość, płynące z faktu, że skoro On jest naszym Ojcem, to o nic tak naprawdę nie musimy się już troszczyć ani niczego się lękać.

To dobrze, że jest taka modlitwa jak medytacja, która nie wymaga od nas mówienia, kombinowania, argumentowania a która uczy przychodzenia do Boga w prostocie serca, po to, by przede wszystkim wsłuchać się w to, co On nam chce powiedzieć. Kiedy się w to wsłuchamy dostrzeżemy jak bezzasadne były nasze obawy i próby wywarcia na Boga presji, gdyż nie będzie już wątpliwości, że wypełnia On zawsze to, co dla nas najlepsze.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Terapeutyczny wymiar medytacji

Droga do Emaus: wsłuchiwanie się w Słowo i gościnność serca