Czy nie zapomnieliśmy o ciele

Wczoraj miało miejsce kolejne spotkanie medytacyjne naszej uroczej grupy. Myślę, że bezcennym walorem tych spotkań jest nie tylko wspólna medytacja, której znaczenie trudno przecenić, ale także spotkanie w gronie osób, które są otwarte nie tylko na praktykę medytacji, ale także na różnego rodzaju dyskusje. Każdy z nas na tej drodze jawi się jako osoba poszukująca. Czego? Na to pytanie każdy musiałby odpowiedzieć osobiście. Najgorszą sytuacją, również w życiu duchowym byłaby ta, w której człowiek pomyślałby sobie: ZNALAZŁEM i przestałby dalej szukać. Nie dotyczy to jedynie religii czy duchowości, ale dla życia religijnego i duchowego ma istotne znaczenie to, abyśmy nie przestali szukać i aby nasze życie duchowe nie przestało ewoluować. Owszem szukanie zawsze łączy się z jakimś niebezpieczeństwem. Wielu szukając zabłąkało się na różne ścieżki, niekiedy dalekie od chrześcijaństwa. Niejednokrotnie, jako chrześcijanie, którzy nigdy nie opuścili swojej duchowej kolebki spoglądamy na nich jak starszy brat Syna Marnotrawnego na swojego młodszego brata z wyrzutem, może z zazdrością, że doświadczyli czegoś czego nam się nie udało. Może to niezupełnie adekwatne porównanie, ale to trochę tak jak z doświadczeniem wielu osób, które na długo rozstały się w ogóle z Kościołem i z Panem Bogiem i po latach wracają. Wiele z takich osób spotykam w konfesjonale. Do czego jednak zmierzam? Otóż spotykam wiele osób, które z takiej rozłąki z Panem Bogiem albo ze spotkania z inną niechrześcijańską duchowością wracają (nieraz po latach) odmienione. Ufam, że nie bez Bożej łaski. Ale jeśli czasem rozłąka, albo odejście od znanego nam doświadczenia duchowego pozwoli spojrzeć na chrześcijaństwo z innej perspektywy, zatęsknić za tym, co wcześniej się miało, albo czego się nie odkryło, bo trzeba było najpierw coś stracić, to chwała Bogu! Oczywiście nie jest to sposób na odkrywanie i pogłębienie więzi z Panem Bogiem dla wszystkich. Wielu nie musi odchodzić, żeby odnaleźć w chrześcijaństwie swoje miejsce i swoje jedyne bogactwo, ale ważne jest, aby nigdy tych, co odchodzą nie spisywać na straty. W końcu Pan Bóg jest Bogiem wszystkich ludzkich dróg. Nawet więcej, bo jak sam o sobie powiedział w Chrystusie JEST DROGĄ. A że droga jednego człowieka prowadzi tedy a drugiego tamtędy, to już pozostanie słodką Bożą tajemnicą. Wszak Izraelitów Pan Bóg też mógł poprowadzić krótszą drogą do Ziemi Obiecanej, a wybrał tę która trwała czterdzieści lat, narażając ich na przeróżne niebezpieczeństwa fizyczne i duchowe. Dzisiaj odczytując to z punktu widzenia nauki i biblistyki wiemy dlaczego tak się stało. Tylko czy na pewno wiemy? Może lepiej żeby zostało to Bożą tajemnicą. Ale zwłaszcza my - ludzie Zachodu nie lubimy za bardzo tajemnic, wolimy wiedzieć, więc dopisujemy rożne naukowe lub pseudonaukowe teorie jako uzasadnienie licznych wydarzeń. łudząc się, że znaleźliśmy odpowiedź. A może Chrystusowi, gdy polecał nam "szukajcie a znajdziecie" wcale nie zależało na tym żebyśmy znaleźli coś a zwłaszcza żebyśmy znajdowali szybkie i łatwe odpowiedzi, często dopasowane do naszych wyobrażeń. Może chodziło Mu właśnie o to, abyśmy nigdy nie przestali szukać, a rozwiązanie wielu spraw przyjdzie dopiero po tamtej stronie. Ono i tak przyjdzie, tyle tylko, że wzbudzi w nas zapewne salwy śmiechu, kiedy z tamtej - wiecznej perspektywy zobaczymy jak często bardzo nieadekwatne lub błędne było odpowiedzi, których udzielaliśmy dla własnych potrzeb. Zwłaszcza wtedy gdy przy okazji zapomnieliśmy w naszym poszukiwaniu poprosić o pomoc Ducha Świętego. 

Ale tak naprawdę nie o tym chciałem pisać! Wczoraj wśród wielu wątków pojawił się również ten, że na Zachodzie trochę zdegradowaliśmy w doświadczeniu duchowym postawę ciała. To prawda! Kiedyś bardziej o to dbano. Tak wielu ludzi skarży się dziś, że ma trudności z modlitwą. W dużej mierze dzieje się tak właśnie dlatego, że zapominamy o naszym ciele, a przecież teologia chrześcijańska jest teologią wcielenia. To, że Chrystus przyjął nasze ludzkie ciało wyraźnie potwierdza fakt znaczenia ciała ludzkiego na płaszczyźnie doświadczenia duchowego i w dziedzinie zbawienia. Starcy z Kościoła Wschodniego – nauczający modlitwy, nieustannie podkreślali wielką rolę ciała w doświadczeniu modlitwy. Byli oni przekonani, że modlitwa, to nie tyle sprawa mówienia czy myślenia o Bogu, ale przede wszystkim sprawa bycia z Bogiem, dlatego zachęcali, aby modlić się całym sobą. Świadczy o tym m. in. nauka starca Serafina z góry Athos. Młodemu filozofowi, który przybył z Paryża, aby uczyć się modlitwy serca powiedział on: Przed rozprawianiem o modlitwie serca naucz się najpierw medytować jak góra. Zapytaj ją, co czyni, aby się modlić?
Medytowanie jak góra uczy nie tylko doświadczenia istoty samego Bytu, a więc prostego faktu istnienia, ale rośniesz przypomina słowa Jezusa: Ty jesteś skalą i na tej skale zbudują mój Kościół. [Mt 16,18]
            Pod koniec XIV wieku dwaj mnisi z Athos, Kallistus i Ignacy Xantopulos, w dziele Centuria zebrali naukę Ojców pustyni i hezychastów, którzy z modlitwy serca uczynili podstawową praktykę ich duchowości. Można tam znaleźć słowa wielkiego nauczyciela modlitwy Grzegorza Synaity dotyczące postawy ciała podczas modlitwy. Pisze on: Już wcześnie rano, usiądź na niskim stołku, sprowadź ducha z głowy do serca i tam go zatrzymaj. Skłoń się nisko, wyprostuj kręgosłup, ramiona i szyję, wypowiadając w swojej duszy i duchu słowo modlitwy. Tak oprzesz się pokusom, które cię nękają.

Może warto zamienić współczesnych i nowatorskich nauczycieli modlitwy na starych sprawdzonych a przynajmniej o nich nie zapomnieć.
We wczorajszej dyskusji był to oczywiście nie jedyny watek. Do innych odniosę się innym razem. teraz wracam do moich kochanych uczniów.








Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Przyjść do Jezusa

Czujność to dynamiczne, wzajemne oddziaływanie serca i zmysłów

Terapeutyczny wymiar medytacji